23 kwietnia 2014

Jak kupować na męskim/damskim dziale i nie spłonąć ze wstydu?

Część moich znajomych miało na początku niemałego stresa, żeby krążyć między działami w sklepach odzieżowych. Z jednej strony wyglądali zbyt męsko, żeby oglądać damskie fatałaszki bez zażenowania, z drugiej rodzice oczekiwali damskiej bluzki na imieniny ciotki, więc męski dział był poza zasięgiem. A i otoczenie podzielene na "wtajemniczonych" i "oficjalnych". W takich sytuacjach przydaje się mały zapas wymówek i podstępów.

Na chama (wprost).
Jeśli pozujesz na chłopczycę, nikogo zapewne nie zdziwi przymierzanie męskich podkoszulek. Zazwyczaj marynarki, bokserki czy buty to już trochę więcej niż stereotypowe chłopczycowanie i można się narazić na jakieś pytanie czy zdziwione spojrzenie. Wystarczy jednak pewny siebie uśmiech, przyłożenie ubrania do siebie i spytanie "I jak?", żeby rozbawić potencjalnego obserwatora. Ewentualnie zawsze można rzucić krótkim "Od koszulek do całego ubrania" i też temat wyczerpany. Na damskim dziale możesz kupować jako facet, który czasem chce poczuć się piękny ;) lub dziewczyna. Jeśli wyglądasz dość męsko, ale nie masz ochoty ujawniać swojej płci, wystarczy raz czy dwa użyć żeńskiego rodzaju i tyle. Potencjalnemu obserwatorowi będzie głupio, że pomylił kobietę z facetem (zawsze lepiej założyć, że nijako wyglądająca osoba jest płci żeńskiej, pozostałość po czasach, kiedy kobiety traktowano jak delikatne kwiatki) i będzie uprzejmy aż do przesady, po czym się ulotni. Jeśli pozostajesz przy byciu facetem, po prostu udajesz transwestytę albo zajmujesz się ubraniami z taką pewnością siebie, że wszelkie pytania zgasną już na samym początku.

Pomylony dział.
Podkreślałem to już parę razy, powtórzę ponownie - w dzisiejszych czasach oba działy zazwyczaj zlewają się ze sobą nie do rozróżnienia. Nieraz lądowałem na babskim i dopiero staniki uświadamiały mi, że to nie ta część sklepu. Mam na myśli głównie sieciówki, które starają się nadążać za modą. Tutaj wystarczy proste: "A to nie jest damski/męski? Patrz, a ja tu już sobie ciuchy wybrałam/em...".

Dla kogoś.
Wymówka stara jak świat, czyli "to nie o mnie chodzi, to, yy, kolega". Sam wykorzystywałem tę wymówkę, kiedy z brodą oglądałem staniki czy inne takie. Wystarczy wyglądać na zagubionego lub niepewnego, zerkać na jakąś karteczkę lub ekran telefonu ("sprawdzasz wytyczne dot. zakupów") albo zapytać: "Przepraszam panią, czy 34 to to samo co eSka?"/"Przepraszam pana, czy nastoletniemu chłopakowi spodobałaby się taka koszulka?". Działa zawsze i w stu procentach. Jeśli nawet ktoś patrzył z wyraźną niechęcią, to zwyczajnie straci zainteresowanie - w końcu to takie obrzydliwie normalne, a fu...

Teatralne zakupy.
Moja ulubiona wymówka na wszystko, co tylko możliwe - "potrzebuję tego na pokazy/przedstawienie". Można to głosić ekspedientce, współkupującym lub osobie towarzyszącej (warto zabrać kogoś wtajemniczonego, żeby specjalnie unosił się nad geniuszem danego spektaklu). Jedyne ryzyko jest takie, że ktoś się zainteresuje fabułą, więc warto mieć jakiś roboczy zarys pod ręką. Można też unieść się aktorskim "Pan tego nie zrozumie" lub "Nie wolno mi ujawniać przed premierą". ;)

Sobowtór.
Jeśli masz przyjaciela/znajomą o podobnych wymiarach, co ty (można sprawdzić wymieniając się ubraniami), to możecie chodzić na zakupy razem. Znajomy przymierza na sobie i decydujecie, czy ciuch wygląda podobnie, co te dane do przymierzenia (np. jeśli posiadane koszulki były lekko przyciasne, te w sklepie też powinny takie być). Jeśli jest okej, kupujecie.

Obejście działów.
Zawsze można kupować w Internecie, wysłać współpracującą matkę czy kupować w sklepach, w których nie ma jasnego podziału na męski i damski (idealne do tego są lumpy, tam wszystko jest przemieszane).

3 komentarze:

  1. Ja kupuje często staniki i nie raz bardzo damską bieliznę z koronkami dla partnerki na prezent i nawet nie muszę o tym mówić. Jest to chyba tak oczywiste, że nikt nigdy się nie gapił ani przy kasie ani jak je oglądałem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to jest naturalne podejście. :) Niestety na początku brakuje pewności siebie i trzeba mieć w rękawie jakiś szybki ratunek dla uspokojenia, nawet jeśli nie będzie potrzebny. ;)

      Usuń
  2. Mam jeszcze taki pomysł jak ktoś się wstydzi. Idzie się do sklepu z jakimś już posiadanym ciuchem. Podchodzisz do ekspedientki i prosisz o znalezienie czegoś o podobnym rozmiarze, że niby dla kogoś, a ktoś jest chory nie może sam przyjść albo chcesz mu zrobić prezent.

    OdpowiedzUsuń

Ze względu na zamknięcie bloga komentarze dostępne wyłącznie dla autora i moderatorów.

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.