18 czerwca 2012

Moja znajoma chce być facetem!


W planach jest post o sposobach na niewygodnych znajomych, ale najpierw dajmy im szansę na lepsze zrozumienie nas. ;)

Załóżmy najgorszą sytuację dla potencjalnego przyjaciela/przyjaciółki: przyjaźnicie się od przedszkola albo podstawówki, wymyślacie jakieś głupawe zabawy, macie miliard anegdot, wspólnych haseł zrozumiałych tylko dla was... I nagle jebut. Kontakt staje się coraz rzadszy, znajoma coraz mniej rozmowna, stopniowo więź między wami zrywa się niemal na amen. W końcu z poirytowaniem/wściekłością/żalem decydujesz się na poważną i (o ironio) męską rozmowę. Jeśli wasza przyjaźń naprawdę jest solidna, to usłyszysz szokujące (albo i nie, ale nadal niewygodne) „chcę być facetem”, „jestem facetem”, „jestem transem” czy cokolwiek w tym stylu. Dowiadujesz się, że rozmowy budziły frustrację ze względu na konieczność używania żeńskiej formy, a kontakt się urywał, bo był symbolem „dawnego wcielenia”. Co zrobić z takim fantem? Jeśli nie umiem zareagować od razu bezgraniczną akceptacją, poproś o kilka dni przerwy.

Przede wszystkim – jeśli nie wiesz, czym jest ts (a ufam, że wiesz, skoro trafiasz na mojego bloga), poczytaj na ten temat – linki po prawej, w archiwum post ze spisem książek. Nie opieraj swojej całej wiedzy na paru filmach, reality show czy miejskich legendach. To nie jest zabawa ani widzimisie. To jest być albo nie być; sytuacja, w której myśli sprawiają fizyczny ból. To nie jest coś, co da się wyleczyć tabletkami czy rozmową z psychologiem.

Kiedy już się dowiesz wszystkiego, czego jesteś w stanie się dowiedzieć samodzielnie, spróbuj pogadać ze znajomą – od teraz znajomym – na spokojnie. Możesz być w szoku, nie zgadzać się z jego wyborem, czasem wręcz czuć obrzydzenie lub po prostu lekkie zakłopotanie i zażenowanie sytuacją. Co by to nie było, jest okej tak długo, jak chcesz zrozumieć przyjaciela i nadal utrzymywać z nim kontakt. Nie zaczynaj rozmowy od pytań o penisa, sikanie czy preferencje seksualne, jeśli normalnie nie rozmawiacie na takie tematy zaraz po zdjęciu butów. Zadawaj pytania powoli, stopniowo. Daj czas sobie i znajomemu. Jeśli większość życia spędził jako kobieta, trudno mu będzie wyjaśnić wszystko na jednym oddechu. Jeśli trzeba, róbcie przerwy – na herbatę, na siku, na ciastko... Możecie obydwoje być akurat w kiepskim stanie psychicznym (egzaminy, PMSy, śmierć chomika etc), więc wyjątkowo, jeśli ktoś się popłacze, to puść to w niepamięć. ;)

Nie daj sobie wmusić mówienia do „nowego znajomego” w rodzaju męskim, jeśli czujesz, że to jeszcze nie ta chwila. To może mu pomóc nabrać pewności siebie, zacząć od nowa, ale nie może tego robić Twoim kosztem. To jest całkowicie Twoja decyzja i ani on, ani jego znajomi nie mogą Cię zmusić. Z drugiej strony, nie możesz też upierać się, żeby mówił w rodzaju żeńskim. To działa w obie strony.

Przez pierwsze kilka miesięcy możesz nadal widzieć go jako kobietę stylizującą się na faceta. Nic na to nie poradzisz, nieważne jak się postarasz. Potrzeba czasu na przywyknięcie do tak dużej zmiany, a i on musi nabrać wprawy w „maskowaniu się”. Nie podkreślaj jednak na każdym kroku, że i tak wygląda jak baba. To czysta złośliwość. Prawie każdy trans przed leczeniem to czuje, nawet jeśli jego wygląd jest nienaganny.

Nie próbuj też z czystej złośliwości „wkopywać” go, np. ostentacyjnie podkreślając jakiej jest biologicznie płci wśród innych znajomych. To, że towarzyszysz mu w trakcie przejścia z jednego etapu na następny, jest dowodem na zaufanie i przyjaźń. Nawet w trakcie karczemnej awantury nie wykorzystuj ts jako argumentu. Owszem, wygrasz kłótnię automatycznie. Ale możesz stracić zaufanie znajomego na zawsze. Takich rzeczy się po prostu nie robi.

Jeśli chcesz, możesz poprosić go, żeby zabrał Cię na wizytę do swojego lekarza prowadzącego. Możesz zadać mu pytania, na jakie znajomy wstydzi się odpowiedzieć.

Na początek tyle, więcej do głowy mi nie przychodzi na temat pierwszych reakcji na „dobrą nowinę”. Pamiętaj, że najważniejsze jest udzielanie wsparcia. Nawet, jeśli jesteś przeciwko, możesz wspierać. Potwierdza to mój wieloletni przyjaciel (jeden z niewielu, których mogę określić tym słowem), który uważa, że jako kobieta byłbym zdecydowanie lepszy, ale mimo to pomaga mi, akceptuje i nigdy nie używa żeńskich form w stosunku do mnie. Ja akceptuję jego pogląd, on mój i jest git. Ty też tak możesz.

7 komentarzy:

  1. Może nie ja powinienem to tutaj pisać, ale pff, wolność słowa ;)

    Ja swoją męską rozmowę będę pamiętał chyba do końca życia, bo siedziałem zestresowany i czekałem na wyrok, a tymczasem... przyjaciółka pyta mnie jak ja właściwie postrzegam jej piersi? :D Kiedy weszliśmy w ten temat była już taka zwałka, że cały stres tej rozmowy odszedł jak ręką odjął ;) Oczywiście sęk w tym, że chciała zapytać, bo czuła, że coś na rzeczy jest, ale też się bała i nie wiedziała, jak w zasadzie. Dużo łatwiej było mi jakoś przyznać, że piersi są super, niż tłumaczyć, co ze mną jest ;p

    To jedno. Co do rodzaju, to popieram, że nie należy przymuszać do niczego, jak ma przyjść to przyjdzie z czasem. Mojej zajęło pół roku, ale jak już przyszło to satysfakcja gwarantowana, a zmuszając się, męczylibyśmy się tylko ze sobą ;p

    Wyrozumiałość też powinna być obustronna. Trzeba ogarnąć się z myślą, że przyjaciel też nie musi od razu wiedzieć jak się zachować. A nawet, o zgrozo, przyjąć do wiadomości, że może najpierw próbować wyprzeć tę myśl. Z psychologicznego punktu widzenia to się nazywa żałoba ;p I ma następujące etapy: Zaprzeczenie, Pytania i wina, Targowanie się, Depresja, Akceptacja. I tak, przyjaciel musi 'odżałować' swoją stratę, czyli utratę dawnych was. Dajmy im czas, by mogli przejść przez to jak należy ;)

    Nie mówiąc o tym, że co dwie głowy to nie jedna, trzeba się tylko odrobinę wysilić, aby poukładać relację "na nowo" ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Słuchaj, tak sobie czytałem Twoj apel o pomoc. Skoro masz taki trudny okres i jesteś człowiekiem uczącym się a w dodatku nie masz 26 lat to Twoi rodzice mają obowiązek Cię wspierać finansowo i utrzymywać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem. Ale żeby dostać tyle, żeby móc sobie pozwolić i na jedzenie, i na leki na raz, to musiałbym iść pozwać ich o alimety. A przed rozprawą o zmianę dokumentów wolę ich nie rozwścieczać... ;) Całe szczęście to już niedługo, a tymczasem próbuję łapać każą dorywczą robotę, jaka się napatoczy.

      Usuń
    2. Niby tak, ale ja pozwałem swojego starego o alimenty przed rozprawą o zmianę danych i potem na rozprawie niby coś tam gadał, ale tak naprawdę to starzy mają niewiele do powiedzenia przy takiej zmianie. Jak masz opinie i jeszcze sąd powoła biegłych to zdanie rodziców mało się liczy.

      Usuń
    3. Nie o ich zdanie chodzi, o to się nie martwię. Chodzi o miejsce rozprawy - między nimi a mną jest prawie 700km. A nie podpiszą zgody na rozprawę bez ich obecności w innym mieście, jeśli walną focha.

      Usuń
  3. http://kiedyswszystkobedziepomojemu.blogspot.com/ moj blog

    OdpowiedzUsuń

Ze względu na zamknięcie bloga komentarze dostępne wyłącznie dla autora i moderatorów.

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.