Tekst dla tych, którzy jęczą o niepotrzebnych badaniach. ;)
Testy, badania, ekhm-muje-dzikie-węże, po co to wszystko, ja
jestem tak bardzo pewny swojej męskości! – żeby to jeden trans się tak
rzucał... Zwłaszcza na początku, kiedy jest się jeszcze pełnym zapału, nie
napotkało się pierwszych przeszkód i nie trzeba było się uczyć cierpliwego
czekania. Wszyscy diagności tylko czekają z papierkiem w zębach, żeby młodemu
transowi umożliwić zdobycie świata! Wszystko się załatwi, zakręci, popyta,
pokombinuje! (Swoją drogą, tacy np. Niemcy nie mają odpowiednika do naszego „skombinować”,
słyszałem, że to wyjątkowo NASZE słowo.) Tu jakiś świstek, tam się bajkę
opowie, tu kumpel polecił, a gdzieś jeszcze ponoć od ręki załatwiają. Badania,
testy? Potem! Ja chcę hormony, ja chcę sierść na twarzy, ja chcę chętne kobity
u boku i krwawiących samców u stóp! Teraz, zaraz, natychmiast, a co, potrafię!
A tu klops, jakiś podły, przeklęty lekarz chce jakiś
bzdurnych wyników i stopuje nieuniknioną ekspansję. Skandal, skandal! I szuka
się innego, takiego, który nie będzie chciał badań lub będzie chciał ich mniej.
Albo zmienia się tor diagnozy i idzie do lekarza innej specjalizacji. A nie
dajcie bogowie, żeby spec chciał test prawdziwego życia albo żeby trans
najpierw ogarnął swoje inne sprawy w życiu! Jak ma ogarnąć inne sprawy, kiedy
na przeszkodzie stoi mu właśnie ten nieszczęsny transseksualizm? Przecież on by
wszystko załatwił, wrogów rozdupcył, AIDS uleczył, tylko niech mu już dadzą te zastrzyki,
operacje i dokumenty!
Po co są te wszystkie „bzdurne i niepotrzebne” badania? Ano
po to, panowie, żebyście mogli z dumą powiedzieć „Jestem facetem!”, a nie „wydawało
mi się facetem, zmieniłam dokumenty, a potem się okazało, że tylko miałam guza,
który coś uciskał i wydawało mi się, że chcę siusiaka”. Te wszystkie testy,
badania i wywiady mają wykluczyć choroby psychiczne lub schorzenia, które dają
objawy podobne do transseksualizmu. I nie ma co się tego bać. Szczerze mówiąc,
ja bym się nawet ucieszył – w końcu schorzenie często można wyleczyć i droga pewnie
byłaby prostsza niż w przypadku transseksualizmu. No ale to zdanie wujka
Grabieżcy. To wszystko nie jest wymyślone tylko po to, żeby zrobić wam na złość
i przedłużyć procedury, nie, ma to sens. Im więcej, tym lepiej. Teraz to może trwać
za długo, być za drogie, ale to tylko jeden jedyny raz w życiu – i macie to z
głowy. Dlatego nie warto się burzyć, stroszyć i burmuszyć, tylko zwyczajnie
podejść do tego, jak do każdej innej akcji w naszym przypadku. Ot, przejść,
dostać papierek i iść dalej.