Czasem dostaję wiadomości o tym, że kogoś źle potraktowano w transowym świecie lub że boi się pójść na grupę wsparcia. W związku z ostatnimi doświadczeniami oraz kilkoma powiązanymi z nimi zwierzeniami na temat tych właśnie sytuacji postanowiłem popełnić niniejszy post.
Nie zamierzam tutaj nikogo straszyć ani zniechęcać do kontaktu z innymi transami. Poznanie ludzi, którzy borykają się z podobnymi problemami i żyją normalnie, dodaje sił do własnej walki. Jest też świetną okazją do wypytania o szczegóły, na temat których lekarze niewiele wiedzą (choćby ulepszanie spłaszczania). Nawet zwykłe wspólne ponarzekanie jest pomocne, pomaga rozładować stres, dzięki czemu łatwiej podejść do jakiegoś problemu. Należy jednak pamiętać, że samo bycie ts nie czyni wszystkich rodziną w większym stopniu niż w przypadku ludzi o blond włosach, urodzonych w Słupsku lub wegetarian. Ts jest tylko jedną cechą osoby, nie całą osobą. Ma olbrzymi wpływ na jej życie, jednak nie zmienia tego, jaki ma charakter. Tak samo jak w każdej innej grupie, i tutaj trafiają się przeróżne postacie. Nie ze wszystkimi da się porozumieć, nie ze wszystkimi da się pokochać... I należy to zaakceptować. Czym innym jest jednak tolerancja nielubianej osoby, a czym innym jest jej atakowanie. Mam nadzieję, że od tej pory nikt z was nie będzie zachowywał się w sposób, przed jakim przestrzegam poniżej, ani nie da się podłamać tego typu akcjami ze strony innych.