Zazwyczaj ludzie dzielą się na dwie grupy: tych, którzy uwielbiają polować w ciuchbudach i tych, którzy uważają używane ubrania za zło konieczne dla biednych. Zdecydowanie zaliczam się do pierwszej kategorii. Lumpeksy oferują tak szeroki wybór ubrań jak żaden sklep, butik czy sieciówka. Znajdą się w nim ubrania na każdy typ figury. Są używane, dlatego od razu wiadomo, jaki mają kształt i kolor - koniec z niespodziankami po kilku praniach. Łatwo można też odsiać materiały wątpliwej jakości od tych porządnych, wystarczy rzut oka i dotknięcie materiału. W sklepach z nówkami często dopiero po kilku użyciach widać, że ubranie nie posłuży zbyt długo. W czasie swoich polowań napotykałem na tak kosmiczne kroje, proporcje czy kolory, że mogę z czystym sumieniem zapewnić: każdy znajdzie coś na siebie. Jasne, zazwyczaj nie kończy się na jednym lumpie i trzeba trochę pochodzić, ale naprawdę warto. Po jakimś czasie ma się "swoje" szmateksy, w których często znajduje się coś wartego uwagi. Także cierpliwości, bo się opłaca. W lumpach kupuję materiały na prototypy spłaszczaków, dział z pościelą aż się prosi o przekopanie. Przeciwnicy zwykle marudzą na temat dziwnego zapachu. Cóż, od czego ma się pachnące płyny do prania? Nie ma też co się bać, towar jest zawsze dezynfekowany, często nawet kilka razy. Z powodzeniem przeciągnąłem wielu znajomych (w tym transów i ludzi "metkowych") na szmacianą stronę mocy. Przykładowo przyjaciel kupił porządny wizytowy płaszcz za 30zł; sklepie zabuliłby ponad 100zł.