Czasem dostaję wiadomości o tym, że kogoś źle potraktowano w transowym świecie lub że boi się pójść na grupę wsparcia. W związku z ostatnimi doświadczeniami oraz kilkoma powiązanymi z nimi zwierzeniami na temat tych właśnie sytuacji postanowiłem popełnić niniejszy post.
Nie zamierzam tutaj nikogo straszyć ani zniechęcać do kontaktu z innymi transami. Poznanie ludzi, którzy borykają się z podobnymi problemami i żyją normalnie, dodaje sił do własnej walki. Jest też świetną okazją do wypytania o szczegóły, na temat których lekarze niewiele wiedzą (choćby ulepszanie spłaszczania). Nawet zwykłe wspólne ponarzekanie jest pomocne, pomaga rozładować stres, dzięki czemu łatwiej podejść do jakiegoś problemu. Należy jednak pamiętać, że samo bycie ts nie czyni wszystkich rodziną w większym stopniu niż w przypadku ludzi o blond włosach, urodzonych w Słupsku lub wegetarian. Ts jest tylko jedną cechą osoby, nie całą osobą. Ma olbrzymi wpływ na jej życie, jednak nie zmienia tego, jaki ma charakter. Tak samo jak w każdej innej grupie, i tutaj trafiają się przeróżne postacie. Nie ze wszystkimi da się porozumieć, nie ze wszystkimi da się pokochać... I należy to zaakceptować. Czym innym jest jednak tolerancja nielubianej osoby, a czym innym jest jej atakowanie. Mam nadzieję, że od tej pory nikt z was nie będzie zachowywał się w sposób, przed jakim przestrzegam poniżej, ani nie da się podłamać tego typu akcjami ze strony innych.
Pierwszą rzeczą, przed jaką ostrzegam, jest "schemat tru". Często osoby, które deklarują otwartość wobec odmian ts, zawężają tę otwartość wyłącznie do pewnej granicy. Atak ze strony "starych wyjadaczy" jest najczęstszym problemem, o jakim wspominacie w wiadomościach dotyczących trans-branży. Nawet zboczeńcy mają ludzi, których uważają za zboczeńców, że posłużę się takim porównaniem. Transi to ludzie jak wszyscy inni i tak samo mają swoje - często bezpodstawne - uprzedzenia. Absolutnie nie należy zmieniać siebie, by dopasować się do schematu polecanego przez "doświadczonych transów". Argumenty typu "bo inaczej nie dostaniesz opinii" lub "sąd ci nie uwierzy" należy spalić. I absolutnie nie piec nad tym kiełbasek, bo opary takich bzdur są toksyczne. Jedyne zdanie, jakie należy brać pod uwagę, to zdanie specjalisty. Diagności naprawdę potrafią przebić się przez nietypowe objawy, nawet jeśli wymaga to trochę więcej czasu niż u typowego transa. Ten dodatkowy czas zostanie wykorzystany na dokładne określenie sytuacji, czyli w praktyce pomoc dla danego transa, a nie z czystej złośliwości. Schemat tru nakręca się sam od lat: transi dowiadują się, że lekarz takiego przypadku nie miał, więc udają standardowy przypadek, żeby się nie wyróżniać, więc lekarz nie ma takich przypadków, więc transi dowiadują się... I tak w kółko. Co gorsza, kiedy diagnosta odkrywa kłamstwo, cała diagnoza staje pod znakiem zapytania - bo co tak naprawdę było prawdą? Dlatego jeszcze raz, nikt nie ma prawa określać, jakim transem być wolno, a jakim nie. Jeśli jesteś akurat nietypowym przypadkiem, przygotuj się na kilka dodatkowych pytań lub badań. I tyle. Jednym z objawów nakręcania do zachowania stereotypu jest namawianie do unikania dodatkowych badań lub leczenia, które nie wiąże się bezpośrednio z uzyskaniem hormonów (czyli w ich opinii jest nieprzydatne). Jako argumentu używa się zwykle męskości czy też dążenia do niej lub sławne "ja tak nie miałem/kolega tak nie miał/tak się nie robi", mimo że to nie ma nic do rzeczy. Jeśli jakaś medyczna akcja jest potrzebna do prawidłowego zdiagnozowania pacjenta, wtedy nie ma miejsca na rozbuchane poczucie męskości (świetnym przykładem jest tu wyrównanie hormonów, kiedy testosteron jest zbyt wysoki jak na kobiece ciało). Owszem, to może być nieprzyjemne, ale jest konieczne. I żadne schematy męskości i diagnozowania nie mają tu nic do powiedzenia. Jeśli masz wątpliwości, zgłoś się po drugą opinię do innego specjalisty (porządnego, a nie polecanego jako bezproblemowy). I pamiętaj, głos z anonimowego komentarza, autor wpisu na forum czy też blogger takim specjalistą nie jest!
Pozostając w temacie stereotypów, kolejnym zachowaniem jest bronienie utartych szlaków i brak własnej inicjatywy. Każdy otarł się o te same fora i te same rady po tysiąc razy. Nowe pomysły są zwykle komentowane jako ryzykowne, a sam pomysłodawca traci odwagę do przetestowania. Czy ma sens siedzenie w kółko w tym samym, skoro świat idzie do przodu? Używanie tych samych procedur i zgłaszanie się do tych samych lekarzy zamyka drogę do jakiegokolwiek rozwoju. Prosty przykład: ciężko będzie nowemu, wykwalifikowanemu lekarzowi pomagać transom, skoro wszyscy uparcie trzymają się jednej listy z niebieskiego forum, prawda? Sam z z tej listy korzystałem i do niej odsyłam, ponieważ jest świetnym źródłem wiedzy, nie należy jednak się do niej ograniczać. To jedynie początek. Ilu transów narzeka na brak pieniędzy? Prawie wszyscy, zwłaszcza wśród początkujących. A ilu transów rzetelnie i z uwagą sprawdziło lekarzy na NFZ? No właśnie. Większość woli drogą wizytę u lekarza na drugim końcu Polski, bo został wymieniony na forum, niż poświęcenie dwóch tygodni na telefonowanie i mejlowanie do placówek na NFZ czy samych lekarzy. A zapewniam was, że leczenie na NFZ jest możliwe, łącznie z operacjami. Czyli raczej warto, prawda? To samo tyczy się diagnozy, badań, spraw w szkole i pracy, coming outów, seksu i wszystkiego, co ociera się o ts.
Kolejną sprawą jest zawiść. Zwykła, zdrowa zazdrość nie jest niczym godnym potępienia, każdy ma prawo pomyśleć "też bym tak chciał". Problem zaczyna się, kiedy zamiast "też tak chcę" pojawia się "chcę, żeby on tak nie miał". To niestety dość częsty problem, mimo że najczęściej nie jest zbyt silny. Zawistni współtowarzysze niedoli potrafią odradzać/doradzać źle, tylko po to, żeby dana osoba wolniej dotarła do upragnionego celu. Mają poczucie, że zostają w tyle, choć tak naprawdę ich sytuacja nijak się nie zmienia. Co tracisz, kiedy ktoś inny ma lepiej? Co zyskujesz, kiedy ktoś inny ma gorzej? W takich sytuacjach może się rodzić frustracja, to zrozumiałe, nie należy jej jednak przenosić na drugą osobę. Należy być czujnym, kiedy ktoś nagle zmienia nastawienie wobec twojej przemiany, nawet jeśli w niewielkim stopniu. Nie musi to być od razu zawiść - może faktycznie idziesz w złym kierunku. Nie wolno jednak odpuszczać tylko po to, żeby ktoś się poczuł lepiej.
W związku ze wspomnianą zawiścią lub chęcią zatrzymania całej wiedzy dla siebie ("ciężko na nią pracowałem, więc inni za darmo jej nie dostaną", "jeszcze się tam tłum zrobi") występuje zatajanie informacji lub dezinformacja (naginanie/fałszowanie). Najczęściej to niegroźne przypadki, kiedy to trans wybiela się pod względem męskości, nagina fakty, żeby być bardziej godnym zaufania/troski lub koniecznie chce się wypowiedzieć. Bywa jednak, że dezinformacja zdarzy się w tak delikatnym temacie jak prawo lub sprawy intymne. Moim ulubionym przykładem jest przedstawianie podklejania piersi małymi kawałkami taśmy izolacyjnej jako sposobu na polepszenie spłaszczania... Osoba, która coś takiego głosi, z pewnością nie miała tego na sobie przez dłużej niż godzinę czy nawet dzień. O ile z zatajaniem informacji niewiele można zrobić, o tyle czujność chroni przed podążaniem za nieprawdą. Pamiętaj, nie we wszystko należy wierzyć - zarówno w internecie, jak i w prawdziwym życiu. Z tym tematem wiąże się także bycie po prostu fałszywym, jako osoba. Niektórzy wykorzystują fakt, że o ts się mało mówi i każdy osobisty detal staje się symbolem odwagi. Zamiast stanowić przykład swobodnego życia, postanawiają zrobić z siebie dzielnych herosów, celebrytów lub przeciwnie, potrzebujące wiecznego współczucia sierotki. Często są wychwalani przez środowisko, które nie wnika w prawdziwość twierdzeń takiej osoby. Takie zachowanie niestety prowadzi do wylansowania doradców lub wzorów do naśladowania, które tak naprawdę mogą nauczyć jedynie fałszu i matactwa. Zwyczajem kłamców udzielają bardzo wielu szczegółów, mających na celu zbudowanie sztucznej szczerości (po tym można poznać kłamców nie tylko z branży ts, ale i innych). Konieczność udzielania porad, których już nie da się wymyślić bez doświadczenia, może skutkować podaniem bzdur w ślicznym opakowaniu. Przed wzięciem z kogoś przykładu zastanów się, czy jego pozycja jest dla ciebie jasna i dlaczego tak naprawdę jest popularny (czy jest to coś dla ciebie przydatnego czy czysta popularność własnej osoby, na której akurat ty nie skorzystasz). Być może wolisz skorzystać z porad osoby, która nie jest w środowisku znana, ale za to pisze sensowne posty na forum lub pracuje na telefonie zaufania? Nie odradzam korzystania z pomocy osób znanych w branży (w końcu, nieskromnie mówiąc, sam do nich należę), nie należy jednak ślepo brnąć w ich zalecenia czy podążać ich śladem.
Środowisko transowe jest szczególnie podatne na plotki. Każde dane osobowe szybko wymykają się dalej, a zdjęcia są pokazywane na zasadzie "patrz, on(a) też jest trans!". Porządniejsi plotkarze dodają z czystej troski "tylko nie mów nikomu", co równie troskliwie jest przekazywane dalej. Zarówno prywatnie, jak i jako Grabieżca, dostałem miliard danych i zdjęć. Niestety, nie wszystkie należały do osób, które je przekazywały, służąc jako przykład, porównanie lub anegdotka. Plotka nie tylko naraża prywatność, ale czasem - kiedy padnie na nieodpowiedni grunt - zdrowie lub życie (społeczne, dosłowne). Podstawową zasadą prywatności jest niepokazywanie zdjęć/rozmów i nieprzekazywanie informacji, do czasu aż dana osoba wyraźnie pozwoli na to. Nie należy czekać na "niech to zostanie między nami", bo to powinno być oczywiste! Dopiero po "możesz pokazać" masz prawo podać coś dalej. Dotyczy to także przyjaciół, którym chętnie pokazałoby się kogoś z branży dla porównania lub zanalizowania. Na plotki niestety jedyną bronią jest bycie ostrożnym, dlatego bardzo ostrożnie dobieraj osoby, z którymi dzielisz się szczegółami.
Inną sprawą jest wzajemne nakręcanie się. Dotyczy to zwłaszcza transów nastoletnich lub początkujących. Najpowszechniejszym według mnie przypadkiem jest nakręcanie się na bycie nieszczęśliwym lub dyskryminowanym. Osoba, która z powodu ts czuje się przygnębiona i zagubiona, szuka towarzystwa osób, które zrozumieją kosmiczną dziwność transseksualizmu. To naturalne, nikt poza transami tej kosmicznej dziwności nie zna. Problem pojawia się, kiedy grupka pławi się w swoich negatywnych doświadczeniach, złych przeczuciach oraz smutnych myślach, zamiast wspierać się wzajemnie do dalszej walki. Zamiast pracowania nad wspólnym rozwiązaniem, pojawia się licytacja, kto ma gorzej/dłużej/drożej. Nikt nie słucha zwierzeń, każdy tylko czeka na swoją kolej, żeby podwyższyć stawkę nieszczęścia... Obmyślanie planu ustępuje miejsca rozmyślaniom nad obecną sytuacją, a rozmowy sprowadzają się do narzekania. Oczywiście nie dotyczy to tylko tematów "mam źle, bo...", jednak ten
jest najczęstszy. Nakręcanie może przykładowo dotyczyć także korzystania z diagnozy u konkretnych lekarzy, dążenia do stereotypowej męskości, zaopatrywania się wyłącznie w markowe męskie ubrania. Należy być pod tym względem bardzo, bardzo czujnym,
ponieważ wejście w taką pętlę może zeżreć całą motywację do działania.
Kolejnym niepożądanym zachowaniem jest zamykanie się w trans grupkach i ograniczenie kontaktu z nietransowym światem. Jest to bardzo niebezpieczne, ponieważ z czasem może się pojawić m.in. trudność znalezienia znajomych w nowym środowisku lub ograniczenie tematów rozmów to tych powiązanych pośrednio z ts. To naturalne, że w takim otoczeniu łatwiej jest wyrazić siebie i mówić wprost. Warto jednak pamiętać, że świat nie kończy się na transseksualizmie i jest mnóstwo aspektów, które się o niego nawet nie ocierają. Pozostawanie wyłącznie w gronie trans może utrudniać pozostanie w ukryciu - jeśli przyjaźnisz się wyłącznie z np. gejami, to w końcu i ciebie zacznie się o to podejrzewać. Tak samo jest z transami, zwłaszcza, jeśli część z nich tego nie ukrywa lub po prostu jest to widoczne. Zakładam także, że nie zamierzasz być całe życie transem - kiedyś twoja przemiana się zakończy. Nie namawiam absolutnie do zerwania kontaktu z branżą, jednak znajomi spoza środowiska zapewniają tak bardzo potrzebny dystans do ts. To dzięki nim trans nie popada w paranoję, jeśli chodzi o spłaszczanie czy inne sprawy związane z widocznością/ukrywaniem oraz uczy się, jak "normalni" ludzi widzą temat płci. Nie wspominając o randkach, do których życie wyłącznie w gronie ts zwyczajnie nie przygotuje, bo nie trzeba tam budować życiowej pewności siebie. Kąpanie się we własnym sosie zaciera granicę między tym, co naprawdę ważne, a tym, co jest istotne z punktu widzenia ts. Posłużę się tutaj przykładem politycznym. Stawiam prawą rękę, że spora część transów poparła kandydaturę p. Grodzkiej na prezydenta nie ze względu na program, którego pewnie nawet nie przeczytali, a na sam fakt, że jest transką. Rozumiem, że należy mieć swoich przedstawicieli w życiu społecznym, jednak nie sama płeć jest najważniejsza. W końcu transi sami postulują, że nie należy oceniać ich ze względu na ts lub płeć - dlaczego więc sami wpadają w tę pułapkę?
Na koniec coś, co doprowadza mnie do wściekłości, czyli namawianie desperatów do podejmowania nielegalnych lub ryzykownych działań. Często poparte argumentami typu "mnie się udało", "często tak robią" lub "będzie szybciej/taniej". Jest to zwyczajne chamstwo i świństwo, na które trzeba być naprawdę czujnym i absolutnie nie należy w tym kierunku iść. Niebezpieczne jest zwłaszcza sięganie po jakieś magiczne środki lub lewe hormony, mające zwiększyć tst, zgłaszanie się do lekarzy, którzy wystawiają opinię bez właściwego diagnozowania ("płacisz i masz, czego potrzebujesz") i fałszowanie dokumentów. Niezależnie od tego, czy poleca ci to przyjaciel, głos z internetu czy "stary wyjadacz", nigdy nie idź w tę stronę!
Przy początkowym zachowaniu zasady ograniczonego zaufania będziesz w stanie bezpiecznie wyłowić nowych przyjaciół z całej naszej transowej braci. Taka przyjaźń często bywa źródłem radości, wsparcia i informacji podczas diagnostyki, zmiany płci, a także później - w "normalnym" życiu. :) Powodzenia!
Przy początkowym zachowaniu zasady ograniczonego zaufania będziesz w stanie bezpiecznie wyłowić nowych przyjaciół z całej naszej transowej braci. Taka przyjaźń często bywa źródłem radości, wsparcia i informacji podczas diagnostyki, zmiany płci, a także później - w "normalnym" życiu. :) Powodzenia!
Tak z ciekawości: a po co wyrównywać poziomy hormonów jeśli ktoś ma lekko podwyższony testosteron? Nie spotkałem się z opinią żeby to miało jakieś znaczenie.
OdpowiedzUsuńDobrze mówisz zwłaszcza o znajomościach spoza środowiska TS - to ważne. I nie wiem jak inni ale ja czasem mam tego środowiska serdecznie dość
A co do końcówki... mnie wkurza moralizowanie :P ;) Znaczy generalnie to masz rację - są działania ryzykowne i nielegalne, namawianie do nich jest nie dobre. Natomiast opowiadanie o nawet takich opcjach uważam za ok, bo generalnie wychodzę z założenia, że człowiek powinien być tak maksymalnie wolny, by jego wolność ograniczała tylko wolność innego człowieka - więc jeśli ktoś chce robić coś ryzykownego, a nie krzywdzi tym nikogo innego, to uważam, że ma prawo.
Z tst chodzi o to, że dość często przy zaburzeniach hormonów płciowych występują różne dziwne przygody z płcią odczuwaną. W większości przypadków to nic spektakularnego, czasem jednak daje objawy łudząco podobne do ts - osobiście znam takie przypadki. Chodzi o wyleczenie zaburzeń, żeby dało się stwierdzić, czy poczucie płci się zmieniło - tylko wtedy wiadomo, czy to faktycznie ts, czy tylko hormony się panoszą.
UsuńJesteśmy tymi "starymi wyjadaczami", więc doskonale wiemy, czym to grozi i jak się może dalej potoczyć. My możemy świadomie zdecydować. Pamiętaj, że tego bloga czytają głównie świeżynki - a niestety świeżynki nie mają pojęcia, w co mogą się wpakować kombinowaniem na lewo. To samo tyczy się diagnoz "na wynos", których nigdy nie zaakceptuję, bo zwyczajnie mogą skopać komuś życie. Nie każdy potencjalny trans to faktycznie trans, trzeba o tym pamiętać.
Najbezpieczniejsze kontakty z transami to te przez internet.
OdpowiedzUsuń