Większość transów ma niestety zaniżone poczucie własnej wartości. Kiedy ktoś nagle obdarza ich większym zainteresowaniem, przyjmują je bezwarunkowo. Chcą się dostroić do danej osoby, nawet za pomocą coraz to dziwniejszych wymówek i ściem. Są zbyt zadowoleni z nagłej odmiany, żeby ryzykować coming-out'em.
"Lepiej udawać kogoś innego niż znowu być samotnym."
"W sumie to przecież ja jestem facetem, tylko lekko naciągam fakty."
"Powiem kiedyś, będzie na bank lepsza okazja."
"Nie zrozumie, lepiej być cicho."
Ciężko jest przeprowadzić poważną rozmowę, kiedy na plecach kokosi się obrzydliwy strach przed samotnością, odrzuceniem, byciem dziwadłem dla kolejnej osoby. Wygodniej skazać się na ciągłe czuwanie... Mimo wszystko warto być szczerym. I ze względu na drugą osobę, jak i na samego siebie.
Są dwie wersje CO - pierwszy, czyli wyjaśnienie, że nie jest się kobietą (nieujawniony jako facet), oraz drugi, czyli wyjaśnienie, że ciało wymaga poprawek. Najczęściej słyszę o poniższych wariantach:
* hetero trans z facetem jako genetyczna dziewczyna (tak wypada, tak powinno być, może coś się w ten sposób naprawi);
* hetero trans z dziewczyną jako lesbijka (zawsze to już jakaś namiastka bycia hetero facetem, mam dziewczynę, lepsze to niż nic);
* hetero trans z dziewczyną jako genetyczny facet (jest dobrze, nikt nic nie musi wiedzieć, ona tego nie zrozumie, po co ryzykować);
* trans po próbie CO, udający, że wszystko jest już jasne (no przecież tłumaczyłem, nie moja wina, że ktoś nie załapał w całości).
Żadna z tych sytuacji nie jest komfortowa, bo trzeba wiecznie udawać. Polecam ją jak najszybciej zmienić. Oszukujesz w ten sposób zarówno siebie, jak i drugą osobę.
Powiedzmy sobie od razu: druga strona ma prawo wiedzieć o twoim transseksualizmie. Jeśli jesteś już po wszystkich operacjach, a twoja przygoda z ts się skończyła - wystarczy, że poinformujesz o bezpłodności. Jeśli jednak wciąż podpadasz pod kategorię transa w trakcie zmian, bądź odpowiedzialnym facetem i zachowaj się właściwie, tj. poinformuj partnera/partnerkę o swoim ciele. Podkreślam, nie jest to wyłącznie twoja sprawa. Jeśli unikasz coming-out z powodu strachu przed odejściem drugiej osoby, postaw sobie jedno pytanie: czy chcesz być z osobą, która cię nie akceptuje? Czy chcesz wejść w związek, w którym wolno ci być wyłącznie jako sztuczny wizerunek? Czy nie chcesz być w związku, w którym masz prawo być sobą? Jeśli nie masz dużego doświadczenia w tego typu relacjach, jesteś młody lub twoje dotychczasowe związki były krótkie, możesz nie czuć, dlaczego szczerość w tym temacie jest taka ważna. Jeśli jednak zależy ci na danej osobie, zaufaj mi na słowo.
Inną sprawą jest samo kłamstwo. Jeśli twoja sytuacja się wyda (a tak jest w przeważającej większości przypadków), w głowie partnera/partnerki pojawia się pytanie: "Skoro oszukał mnie w tej kwestii, w czym jeszcze kłamał?" Wszystko, co do tej pory mówiłeś, staje się niepewne. Dla nie-transów płeć jest czymś podstawowym i nie podlegającym wątpliwości; jeśli oszukujesz ich w czymś takim, poczują się oszukani we wszystkim.
Nie musisz rzecz jasna od razu trąbić wokół, że jesteś transem. To od ciebie zależy, kiedy powiesz drugiej osobie. Może to być sam początek, może to być po pierwszej randce, może to być zaraz przed decyzją o "chodzeniu ze sobą", może to być zaraz przed decyzją o związku... Jedyne, co zalecam w tym temacie, to wyjaśnienie sytuacji przed powstaniem związku. Jeśli już jesteś w związku, najlepszym krokiem będzie urządzenie poważnej rozmowy w najbliższym czasie. Nie ma co czekać na idealny moment - on nie istnieje.
Najczęściej druga strona podejrzewa, że coś jest nie tak. Nietypowe reakcje, dziwne wymówki, unikanie określonych sytuacji... Dostaję sporo wiadomości, w których drugą stronę naprowadził na ts dość niewielki detal. Z doświadczeń moich znajomych i własnych wynika, że partner(ka) szybko wyłapuje drobne sygnały, choć stara się tego nijak nie okazywać - nawet latami. To kolejny powód, dla którego warto wyjaśnić sprawę. Zapewne wiesz, jak badziewna jest sytuacja, w której kłamca zmyśla przy osobie znającej prawdę.
Żadna z tych sytuacji nie jest komfortowa, bo trzeba wiecznie udawać. Polecam ją jak najszybciej zmienić. Oszukujesz w ten sposób zarówno siebie, jak i drugą osobę.
Powiedzmy sobie od razu: druga strona ma prawo wiedzieć o twoim transseksualizmie. Jeśli jesteś już po wszystkich operacjach, a twoja przygoda z ts się skończyła - wystarczy, że poinformujesz o bezpłodności. Jeśli jednak wciąż podpadasz pod kategorię transa w trakcie zmian, bądź odpowiedzialnym facetem i zachowaj się właściwie, tj. poinformuj partnera/partnerkę o swoim ciele. Podkreślam, nie jest to wyłącznie twoja sprawa. Jeśli unikasz coming-out z powodu strachu przed odejściem drugiej osoby, postaw sobie jedno pytanie: czy chcesz być z osobą, która cię nie akceptuje? Czy chcesz wejść w związek, w którym wolno ci być wyłącznie jako sztuczny wizerunek? Czy nie chcesz być w związku, w którym masz prawo być sobą? Jeśli nie masz dużego doświadczenia w tego typu relacjach, jesteś młody lub twoje dotychczasowe związki były krótkie, możesz nie czuć, dlaczego szczerość w tym temacie jest taka ważna. Jeśli jednak zależy ci na danej osobie, zaufaj mi na słowo.
Inną sprawą jest samo kłamstwo. Jeśli twoja sytuacja się wyda (a tak jest w przeważającej większości przypadków), w głowie partnera/partnerki pojawia się pytanie: "Skoro oszukał mnie w tej kwestii, w czym jeszcze kłamał?" Wszystko, co do tej pory mówiłeś, staje się niepewne. Dla nie-transów płeć jest czymś podstawowym i nie podlegającym wątpliwości; jeśli oszukujesz ich w czymś takim, poczują się oszukani we wszystkim.
Nie musisz rzecz jasna od razu trąbić wokół, że jesteś transem. To od ciebie zależy, kiedy powiesz drugiej osobie. Może to być sam początek, może to być po pierwszej randce, może to być zaraz przed decyzją o "chodzeniu ze sobą", może to być zaraz przed decyzją o związku... Jedyne, co zalecam w tym temacie, to wyjaśnienie sytuacji przed powstaniem związku. Jeśli już jesteś w związku, najlepszym krokiem będzie urządzenie poważnej rozmowy w najbliższym czasie. Nie ma co czekać na idealny moment - on nie istnieje.
Najczęściej druga strona podejrzewa, że coś jest nie tak. Nietypowe reakcje, dziwne wymówki, unikanie określonych sytuacji... Dostaję sporo wiadomości, w których drugą stronę naprowadził na ts dość niewielki detal. Z doświadczeń moich znajomych i własnych wynika, że partner(ka) szybko wyłapuje drobne sygnały, choć stara się tego nijak nie okazywać - nawet latami. To kolejny powód, dla którego warto wyjaśnić sprawę. Zapewne wiesz, jak badziewna jest sytuacja, w której kłamca zmyśla przy osobie znającej prawdę.
Nie zgodzę się z Tobą Grabieżco. Twoje ciało - Twoja sprawa. O poinformowaniu partnera albo partnerki decyduje sposób podejścia do związku. Jeśli to ma być coś trwałego to tak warto powiedzieć. Ale jeśli traktuje się związek jak zabawę przygodę, rozrywkę to po co mówić? To tak jakby się poszło do łóżka z prostytutką. Czy warto jej o sobie powiedzieć? A po co?
OdpowiedzUsuńNa początku chciałem podziękować za odpowiedź na poprzedni komentarz :)
OdpowiedzUsuńOdnośnie tego tematu uważam, że powinno się powiedzieć partnerowi/partnerce o swojej przypadłości. Nie musi to być od razu, ale na pewno przed rozpoczęciem życia seksualnego. Co do komentującego wyżej: wydaje mi się, że nawet idąc z kimś do łóżka na jedną noc warto byłoby wspomnieć o ts, chociażby po to, żeby później nie było jakichś niezręcznych sytuacji, rozczarowań czy kłótni, jakie mogą wyniknąć po spuszczeniu spodni.
Pozdrawiam! TenMati
Nie bez powodu większość piszących to anonimowi rozmówcy. W Polsce to temat tabu, pełna dyskryminacja w większości zasługa kościoła. Ja miałem partnerkę przez niemal 10 lat, wszystko skończyło się, pozostała naga prawda o moich koszmarach, była partnerka zagarnęła mój dorobek życia, posłużyła się do szantażu i ujawnieniu pracodawcy o moich problemach...trzeba mieć bardziej szczęście...musiałem opuścić kraj...matkę, która jako jedyna dała mi wsparcie.
UsuńDo Anonimowego 1. Widzisz, spodni wcale nie trzeba opuszczać do uprawiania seksu. To od Ciebie zależy na ile pozwolisz kobiecie na jedną noc. Załóżmy, że jest to prostytutka. Po jakiego masz jej mówić o sobie? Przy dobrym rozegraniu tej nocki nawet sama się w tym nie połapie. Nie mówiąc o przypadkowych dziewczynach.
UsuńDo Anonimowego 2. Właśnie dlatego jestem zdania, żeby o sobie nie mówić. Tym bardziej po trójce. Już prędzej wymyśliłbym jakąś bajeczkę o genetycznej przypadłości albo jakimś urazie mechanicznym niż powiedział o trans.
A przed trójką też się da. Nie da się tylko wtedy przed trójką jeśli to ma być coś stałego. Po trójce to i jeśli chcesz coś stałego - da się tego nie powiedzieć.
Poza tym bardzo dużo związków jest takich, w których jedna ze stron nie ma pojęcia o jakiś przypadłościach czy sprawach z przeszłości drugiej strony. Niekoniecznie dotyczących ts. To może dotyczyć wszystkiego. Są fakty, które daną osobę krępują i nie ma co do nich wracać, zwłaszcza jeśli to przeszłość.
Zgadzam sie, ze jesli ktos jest w trakcie terapii to nie ma potrzeby mówić o takich rzeczach. O bezpłodności tak ale po co o ts. Nawet jesli sie planuje cos stałego... Plany planami ale życie pokazuje ze od przyjazni/milosci do nienawisci- krótsza droga niż do obojętności po ewentualnym rozstaniu... A ludzie kochają sie mścić właśnie wywlekając takie rzeczy.... Szczerość szczerością ale w zyciu trzeba byc troche egoista i myśleć o sobie. Polska to mimo wszystko dalej ciemnogród, jesli nawet w niektórych grupach/miastach/kregach wydawać by sie mogło jest lepiej... To... NIGDY NIE WIESZ kto jest naprawdę tolerancyjny/otwarty i komu ufać w 100%.
OdpowiedzUsuńZgadzam się w 100%. Zwłaszcza gdy już się nie jest nastolatkiem, ma się ułożone życie zawodowe, fajną pracę, mieszkanie i nie chce się przez kogoś komu niepotrzebnie sie zaufało rzucać wszystkiego i zaczynać gdzie indziej od nowa, bo owa osoba okazała się niegodna twojego zaufania i np. narobiła ci syfu w pracy albo wśród znajomych opowiadając o twojej przeszłości.
UsuńA w związkach nawet tych małżeńskich są sprawy o których współmałżonkowie nie mają pojęcia i albo dotyczą ich przeszłości albo nawet i teraźniejszości. Dlatego też nie jestem zwolennikiem opowiadania o sobie, bo wcale nie mam gwarancji, że moja partnerka też przede mną się tak otworzy i opowie o sobie. A prawda jest taka, że nie trzeba być trans żeby mieć jakieś niemiłe doświadczenia ze swojej przeszłości i większość jednak się z tego nie opowiada.
Nigdy nie wiadomo, komu można zaufać, niezależnie od transseksualizmu. Na tym polega trudność w relacjach międzyludzkich. Jeśli ktoś nie traktuje związku na poważnie, chce go mieć na kilka tygodni, to może nie mówić, jasne. Ja pisałem jednak o poważnej relacji. Związek polega właśnie na tym, że ufasz drugiej osobie. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której jest się na poważnie z kimś, komu się nie ufa - jaki ma to wtedy sens? I z drugiej strony, oszukiwanie kogoś, kto nam ufa, jest baardzo średnią opcją. Transseksualizm na co dzień nie zmienia nic, a postawienie sprawy jasno daje komfort swobody. Po wszystkich operacjach nie jest się już trans w moim odczuciu, więc nie trzeba za dużo opowiadać, ale przed... Czysta przyzwoitość nakazuje.
OdpowiedzUsuńNie jestem łowcą związków. Poza nastoletnią "miłością", która trwała jakieś pół roku, wszystkie pozostałe związki trwały po kilka lat. W każdym z nich było wiadomo o ts. Nie dość, że po zakończeniu ts zostawał między nami (nawet jeśli zakończenie nie było do końca przyjemne), to też nigdy nie był argumentem w awanturach.
Inny argument to fakt, że ze wszystkich wiadomości, jakie dostaję o związkach, żadna z nich nigdy nie dotyczyła sytuacji, w której trans żałował powiedzenia drugiej stronie o ts. Jest wiele, w których pojawiają się problemy z dalszym utajnianiem ts i wiele, w których w związku po prostu wiadomo, bez dodatkowych fajerwerków. Nigdy nie dostałem niczego o żałowaniu ujawnienia się. A wiadomości tych naprawdę jest dużo!
Czy mówić? - Nie. Po co? Przecie tego wcale nie widać.
OdpowiedzUsuńPrzecież to jasne, że w związku chodzi tylko o uczucia i przywiązanie. Nikt nie jest zainteresowany uczciwością paartnera, no a już na pewno nie jest zainteresowany seksem. Nikt więc na pewno niczego nie zauważy. A jeśli kiedyś coś zobaczy, to na pewno wesprze i nie poczuje się oszukany.
Jak jesteś po trójce to guzik zobaczy.
UsuńNa trójkę czeka się latami. Zamykanie się na normalne, szczere relacje do jej czasu, jest wyrokiem na samego siebie.
UsuńPo "trójce", to zobaczycie guzik, w dodatku z pętelką. Szczytem hipokryzji jest twierdzenie, że po "trójce" będziecie mieli przeciętnego, zwyczajnego, nieodróżnialnego od wszystkich innych penisa. Będzie on sporo mniejszy i - niestety - mniej sprawny seksualnie. Poza tym wytrysku nie zastąpicie niczym innym.
UsuńZ drugiej strony: czy nie łatwiej wybrać sobie za partnera osobę, na którą można liczyć? Czyż nie jest prościej powiedzieć od razu o wszystkim. Pozwoli to wybrać partnera, który chce być z Wami, a nie wykreowanym obrazem Waszej osoby.
Ogarnijcie się.
Na końcu przemyślcie czy tajenie wszystkiego, czy to nie jest sofizmat zawężenia, taki sam jak: NIE POWIEM DZIEWCZYNIE, ŻE JESTEM NOSICIELEM WIRUSA HIV, BO PRZY STOSOWANIU PREZERWATYW NIE MA RYZYKA.
Kolego Anonimowy, może penis nie będzie przeciętny, ale też nie będzie taki żeby nie wiem jak się rzucał w oczy. Zawsze można założyć kondoma, zawsze można coś wymyśleć typu choroba, cokolwiek innego. A wytrysk tu cię zaskoczę można zastąpić. Jeśli założysz kondoma z powodzeniem da się zastosować sztuczki których efekt będzie podobny do wytrysku.
UsuńCo do drugiej strony. Może i łatwiej wybrać takiego partnera. Ale tak naprawdę nigdy nie poznasz człowieka do końca. Dlaczego małżenstwa rozpadają się nawet i po 30 latach od ich zawarcia? Nigdy nie wiesz kiedy ten idealnych dziś partner, jutro stanie sie twoim wrogiem, bo coś tobie odbije albo jemu/jej.
I nie porównuj HIV do TS. HIV to inna sprawa. HIV możesz kogoś zarazić, narazić jego zdrowie, życie. TS nikomu nie zaszkodzisz jeśli o tym nie powiesz. Nikt od Ciebie się nie zarazi ani przez ciebie nie umrze.
Założysz kondoma? I tak całe życie w kondomie? Nawet jak powiesz, że jesteś bezpłodny? To po co kondom?
UsuńAle nie rozumiem czyjegoś oburzenia. Chcesz jeden z drugim o sobie mówić to mówcie. Kto inny nie chce to jego sprawa i mówić nie musi. Jeśli macie z tym problem że ktoś nie powiedział o sobie partnerce to coś z wami nie tak. Zajmijcie się tym, żebym wam było dobrze.
OdpowiedzUsuń