UWAGA! Wszelkie kopiowanie treści bloga bez mojej zgody będę uważał za kradzież. Wszystkie poniższe teksty (o ile nie napisano inaczej) są tylko i wyłącznie mojego autorstwa. Cytując lub tworząc własny tekst na podstawie mojego, koniecznie zamieść źródło, tj.: http://transseksualizm.blogspot.com/

Czytasz starą część bloga, na której już nie pojawiają się aktualizacje. Żeby zobaczyć nowe posty, zajrzyj na nowy adres.

23 maja 2014

Binder do kupienia.

Uwaga, mam binder do sprzedania! Link do aukcji na allegro.

Sprzedaję niechętnie, ponieważ efekt mi się strasznie spodobał. Niestety, okazał się za ciasny i już po kilku minutach noszenia zaczął mnie obcierać, zatem wrzucam go w internet, niech służy komuś, na kogo pasuje.

22 maja 2014

21 maja 2014

Składanie pozwu.

Generalnie polecam zapoznanie się z działem "prawo" na Niebieskim (w menu po lewej stronie). Jest całkiem fajnie wszystko opisane. A tutaj moje kalendarium, w którym można zobaczyć przebieg takiej rozprawy.

Kiedy można złożyć pozew?
Pozew składasz, kiedy trzymasz już w ręku pełną diagnozę i ćpasz testosteron od co najmniej 3 miesięcy (lepsze wrażenie robi co najmniej pół roku). Składanie pozwu, kiedy "opinia będzie lada chwila" nie ma sensu, bo nie masz jeszcze żadnych argumentów za zmianą danych.

19 maja 2014

Dane w czasie podróży.

Wakacje coraz bliżej, dlatego dzisiaj krótki post o podróżowaniu z babskimi dokumentami.

Kupowanie biletów.
Bilety na okaziciela są najwygodniejsze. Możesz je kupić zarówno jako kobieta, jak i mężczyzna. Wystarczy pokazać, że bilet jest twój i nikt nie wymaga potwierdzenia tożsamości, ponieważ na bilecie nie ma żadnych danych. Przykładem są normalne (całe) bilety kolejowe kupowane w kasie. Sytuacja się trochę zmienia, kiedy korzystasz ze zniżki. Prawdopodobnie będziesz poproszony o pokazanie dokumentu, który cię do takiej zniżki uprawnia. Musi być on aktualny. Jest jednak duża szansa, że kontroler/sprzedający oleje całkowicie dane, skupiając się wyłącznie na zdjęciu i pieczątce/naklejce/dacie ważności. W przypadku biletów imiennych nie masz wyjścia jak posłużyć się tymi z dowodu, zwłaszcza kiedy trzeba wpisywać też jego numer. Podanie męskiego imienia może unieważnić cały bilet i uniemożliwić podróż. Przykładem są bilety lotnicze, kolejowe kupowane przez internet. W przypadku biletów lotniczych w ogóle zapomnij o podawaniu czegokolwiek niezgodnego z aktualnym stanem dowodu, bo możesz mieć spore problemy. Jeśli przy zamawianiu czegokolwiek wystarczy podać samo imię, wtedy możesz użyć dowolnego - zawsze jest wymówka w stylu "kolega dla mnie kupował".

18 maja 2014

Ilustrowana instrukcja bandażowania piersi.

Jako że instrukcja tekstowa może nie wszystkim starczać, wrzucam także set zdjęć. Dziewczyna, która pozuje, nie jest ts i nigdy nawet nie czytała o spłaszczaniu, także efekt jest nieco gorszy niż u transów. Rozmiar też raczej mało popularny, zwykle zostaje mniej bandaża, a co za tym idzie, jest mniej owinięć wokół torsu i trzeba je zaciskać ciaśniej. Uważam jednak, że przyda się niezależnie od tego wszystkiego. Sposób w końcu ten sam.

17 maja 2014

Męska szatnia.

Każdy, kto podejmuje się zmiany wyglądu, prędzej czy później ląduje w męskiej szatni. Przed szkolnym wf-em, na treningu, w pracy... I wtedy nagle okazuje się, że spłaszczak jednak jest mało dyskretny, a puste gacie wyglądają nietypowo. Poniżej kilka wskazówek na temat przebierania się wśród genetycznych facetów.

16 maja 2014

Podanie do szkoły.

Tutaj pisałem o zmianie danych w szkole. Link do przykładowego podania uwielbia wygasać, zatem postanowiłem wrzucić tekst jako osobny post i mieć z nim święty spokój. ;) Oryginalnego pliku nie mam, utknął na rozwalonym lapku, więc ta wersja może się różnić od poprzedniej. Podanie jest przykładowe, żeby pokazać w jakim stylu pisać. Należy obowiązkowo dostosować je do swojej sytuacji! Absolutnie nie może brzmieć jak żądanie lub ultimatum, podanie = prośba. Możesz dokładniej opisać swoją sytuację, wyjaśnić, w czym dokładnie przeszkadzają ci dane na liście lub co umożliwią męskie, jakie inne zobowiązania bierzesz na klatę... Jeśli rodzice są pozytywnie nastawieni, warto poprosić ich o napisanie podobnego podania i oddania ich razem. Każdy kwitek od lekarza skseruj i dodaj jako załączniki. Pamiętaj też, że samo podanie nie zastąpi rozmowy z dyrektorem. Nigdy nie pisz o zmianie danych w legitymacji szkolnej - to jest dokument taki sam jak dowód i nie wolno ci o to prosić bez wyroku sądowego.

15 maja 2014

Jak wygląda wezwanie do sądu?

Kolejny post przybliżający walkę z dokumentami. Poniżej wrzucam swoje wezwanie. Identyczne dostali także moi rodzice, każdy osobno. Oprócz tego dostają też kopię wszystkiego, co składałeś do sądu: pozew, diagnozę psych.-seks., zaświadczenia lekarskie, wyniki badań itd.
Kliknij, żeby powiększyć.

14 maja 2014

Czym jest binder?

Szukając różnych metod na ukrywanie cycków, można się potknąć o termin "binder". Co to jest? Binder to kamizelka/koszulka/pas zaprojektowany specjalnie do spłaszczania piersi. Bindera używają nie tylko transi i osoby niebinarne płciowo, ale też cosplayowcy, męskie lesbijki i każdy, kto chce mieć płaską klatkę. Zdarza się, że bindera używają cis-faceci, którym z jakiś powodów powiększyły się piersi (ginekomastia). Największy wybór mają szczupli i z małym rozmiarem piersi, ale i pozostali znajdą model dla siebie. Sporadycznie można trafić nawet na bindery "junior", czyli dla transów dopiero zaczynających dorastać. Z pewnością o wiele wygodniejsze i łatwiejsze w użyciu niż bandaże lub spłaszczaki domowej roboty.

Są projektowane specjalnie pod potrzeby kobiecego ciała, dzięki czemu gwarantują bezpieczeństwo i komfort. Także ryzyko otarć i odparzeń jest zdecydowanie mniejsze niż w przypadku bandaży czy domowych metod.

13 maja 2014

Wizyta u biegłego sądowego.

Mimo że do sądu składasz wszelkiej maści opinie i wyniki badań, prawdopodobnie zostanie powołany także biegły sądowy. Kim jest biegły?

http://pl.wikipedia.org/wiki/Bieg%C5%82y_s%C4%85dowy
Kliknij, żeby powiększyć.

Prościej mówiąc, biegły jest - w tym przypadku - lekarzem, który ma za zadanie stwierdzić, czy faktycznie zmiana twoich danych to dobry pomysł. Na podstawie papierów, które złożyłeś i własnych działań (rozmowa z tobą, zlecenie dodatkowych badań itp.) wystawia dla sądu dodatkową opinię.
Post na podstawie moich doświadczeń i rozmów ze znajomymi/czytającymi.

Męskie kosmetyki.

Męskie kosmetyki różnią się od damskich zapachem, siłą działania i/lub opakowaniem. Zazwyczaj jeśli dany kosmetyk nie ma wyraźnie napisane "MEN", uznaje się go za damski. Nie mam pojęcia dlaczego, skoro mogą być zwyczajnie uniseksowe i jeden pies, kto ich używa, ale tak już jest. Większość mężczyzn w związkach nie zwraca uwagi na to, czym się myje, o ile ktoś postawił to w łazience i nie uczula. Mam znajomego, który chyba w życiu nie użył męskiego mydła - najpierw podbierał je matce, potem dziewczynie. I żyje, jajca mu nie odpadły. Także nie powinno być ciśnienia na używanie wyłącznie męskich kosmetyków, zwłaszcza kiedy nie ma do tego warunków (np. ze względu na rodziców). Warto też porównywać kosmetyki "men" z oryginalnymi podstawowymi. Czasem jedyną różnicą jest opakowanie, a cena wzrasta o kilka-kilkanaście złotych. Jeśli masz wrażliwą skórę lub miewasz alergię, zacznij od kosmetyków "sensitive", które są łagodniejsze niż damskie.

A jeśli się okaże, że nie jestem transseksualistą?

Wydaje mi się, że spora część transów przed diagnozą zadaje sobie często pytanie "A co jeśli to nie te-es? Co jeśli jestem tylko powalony? Co jeśli wszystko zostanie tak jak jest?". Spróbujmy to razem ugryźć w tym krótkim poście.

Są różne możliwości, w których pojawia się poczucie płci innej niż biologiczna - zaburzenia hormonalne, guzy uciskające konkretne miejsca, wady genetyczne, zaburzenia psychiczne, traumy zdobyte gdzieś po drodze, bycie manipulowanym... Niezależnie od przypadku leczenie tradycyjną trans-drogą odpada. Jeśli okażesz się interseksualny, możesz zmienić dokumenty z biegu w ramach błędu lekarskiego (błędne określenie płci przy narodzinach), zatem nie ma co się bać kariotypu. Dostaniesz także całkiem nowy akt urodzenia, bez adnotacji o zmianie płci, jak to jest w przypadku transów. Jeśli łapiesz się na inne zaburzenie, prawdopodobnie przejdziesz leczenie, które ma je usunąć i odzyskasz swoją kobiecą stronę. Oczywiście u większości transów taka wizja powoduje drgawki - żyć jako kobieta? O fu! Nie chodzi jednak o zmuszanie cię do udawania kobiety. Po prostu się nią staniesz, tak jak większość cis-kobietcis - osoba czująca się tej samej płci, której się urodziła. Nie będziesz czuł się uwięziony, ciało przestanie być obce, będziesz mógł cieszyć się "normalnym" życiem. Czy to nie jest przyjemna wizja? Życie bez blizn, bez wydawania tysięcy na chirurgów, bez codziennej szarpaniny. Dlatego właśnie nie powinieneś się bać diagnozy. Większość transów mając do wyboru "wyleczyć głowę - stracić poczucie męskiej płci" lub "wyleczyć ciało - zyskać męskie ciało" wybierze tę drugą opcję. Zrozumiałe, głowa zawsze ma więcej do powiedzenia niż ciało. ;) Tyle że niestety akurat ta opcja jest niemożliwa. Wyleczenie łba u typowego ts jest równie nieosiągalne, chyba że ts wynika właśnie z innego schorzenia. I tak oto jedna z zazwyczaj zamkniętych dróg staje się dostępna - droga do wyleczenia z ts, w której niepotrzebne są wieloletnie zmiany ciała.

Dla tych, którzy zdążyli już poprzestawiać życie na męską stronę mocy, jest to pewnie trudniejsze. Muszą od nowa przechodzić przez tłumaczenie, odpierać ataki pt. "to było głupie widzimisię". Jeśli jednak zestawić plusy "normalnego" życia i minusy wprowadzania go... Cóż, normalne życie wygrywa.

Nie bój się diagnozy, tylko dlatego, że może wyjść coś dziwnego. Zawsze jest sposób, żeby ci pomóc, nie zostaniesz sam bez względu na przypadek.

Jak powiedzieć rodzicom, że jestem transseksualistą?

Na początek dwa linki do starszych postów - o podchodach z rodzicami i materiałach przydatnych do coming-out (dalej "CO"). Teraz może coś o samej rozmowie z rodzicami. W tym poście zakładam, że jesteś już niemal pewny swojej płci i chcesz zacząć ją okazywać we właściwy sposób. O rozmowach na temat wątpliwości w przyszłych postach. Zakładam także, że masz problem w rozmowie z rodzicem, w innym wypadku zapewne nie szukałbyś takiego posta. ;) Nie dam rady ułożyć planu idealnego dla poszczególnych rodzin, jednak z poniższych wskazówek na pewno skorzysta każdy.

Nim przystąpisz do CO, musisz sobie uświadomić, że ta chwila nie jest ciężka wyłącznie dla ciebie. Twoi rodzice mogą być w szoku, mogą być zirytowani, że już nie ma jak udawać niewiedzy, mogą się zawstydzić samego tematu... Ilu ludzi, tyle reakcji. Z taką myślą będzie ci łatwiej znieść całą sytuację. Wiedz też, że twoi rodzice nie będą przeciwko tobie - mogą być przeciwko transseksualizmowi, twoim decyzjom lub reakcjom otoczenia, ale nie będą przeciwko tobie. Wykorzystaj to, żeby ich przekonać, że tylko będąc sobą będziesz szczęśliwy.

Kiedy zacząć rozmowę?
Wybierz moment, w którym wszyscy uczestnicy rozmowy będą mieli w miarę dobry humor i wolną chwilę. Zmęczony i poirytowany po całym dniu pracy ojciec może okazać miłość w umiarkowanie wylewny sposób. ;) Nie zaczynaj, kiedy wiesz, że za godzinę musicie wychodzić lub kiedy rodzic czeka na ważny telefon. Jeśli nie chcesz, żeby przy rozmowie było obecne np. rodzeństwo, zadbaj o to wcześniej. Możesz też zaproponować rodzicom, żeby przyszli do ciebie, kiedy skończą już wszystkie sprawy, wtedy jednak twoja cierpliwość i pewność siebie zostanie wystawiona na próbę - nie wiesz, kiedy dokładnie to nastąpi.

Jak w ogóle zacząć?
Najprościej prosto z mostu, np. "Chcę wam powiedzieć coś ważnego, coś nad czym myślę od dawna. Potraktujcie to poważnie i nie żartujcie sobie, to dla mnie naprawdę ważne. Chcę zmienić płeć, czuję się chłopakiem. Nie dam rady żyć jako dziewczyna i potrzebuję waszej pomocy". Możesz też podrzucić rodzicom list, w którym wszystko wyjaśnisz, a potem poczekać w pokoju aż go przeczytają i przyjdą porozmawiać.

Jakich końcówek używać?
To zależy wyłącznie od ciebie. Końcówki w zasadzie będą miały niewielkie znaczenie w trakcie tej rozmowy, najważniejsze, żebyście sobie wszystko wyjaśnili. Użyj tych, z którymi łatwiej ci rozmawiać z rodzicami.

Jak się zachować w trakcie?
Jeśli przeczytałeś kilka starszych postów, zapewne znasz jedną z moich podstawowych zasad: podejdź do ts naturalnie, a inni też tak zrobią. Bądź spokojny, odpowiadaj na wszystkie pytania, ale nie dawaj się wciągać w złośliwe przepychanki czy awantury. Jeśli się popłaczesz, trudno, w końcu odsłaniasz się całkowicie, nie ma się co wstydzić. Jeśli rodzic ci to wytknie, stwierdź że "to naprawdę ważne i liczysz na zrozumienie, a nie wyśmiewanie" - jest duża szansa, że się opamięta. Pozwól rodzicom wyrazić swoje zdanie, nawet jeśli jest sprzeczne z tym, czego chcesz. Mało kto jest w stanie zmienić swój sposób myślenia w jeden wieczór, będzie im potrzebne trochę czasu. Niech widzą, że szanujesz i rozumiesz ich stanowisko. Z drugiej strony nie daj się zagłuszyć ani "przekabacić na babską stronę". Przyszedłeś do nich coś ogłosić, nie pytać o zdanie. Jesteś osobną jednostką, która jako jedyna wie, co czuje w środku. Każdy ma swoje poglądy: ty szanujesz fakt, że mogą mieć problem z przestawieniem się, oni szanują, że nadszedł czas zmian. Jeśli trzeba, róbcie przerwy. Nawet kilkudniowe. Znam przypadki, w których dokończenie coming-out trwało nawet kilka tygodni; za to później wszystko było już jasne i poukładane. Bądź gotowy na różne pytania i nie bój się mówić "nie wiem". Możesz zaproponować wspólne szukanie informacji lub rodzinną wizytę u specjalisty. Pamiętaj też, że jeśli czegoś nie powiesz, to tego nie będzie - nie możesz z góry zakładać, że coś jest oczywiste albo że każdy się czegoś domyśli. Lepiej założyć, że rozmówca ma wrażliwość omszałego głazu i powiedzieć o wszystkim, na czym ci zależy.

Czego nie robić?
Nie zakładaj z góry, jaka będzie reakcja rodziców. Prawdopodobnie obstawisz najgorszy scenariusz i na rozmowę przyjdziesz już cały zastraszony lub zagniewany. Błąd. Znam wiele historii, zarówno od znajomych jak i obcych ludzi, w których lgbt-fobiczni rodzice zaskakiwali swoją postawą. Często inaczej reaguje się na teoretycznego geja/transa niż na własne dziecko, które przecież nie jest żadnym zboczuchem pokazywanym w tv, tylko normalnym nastolatkiem/młodym dorosłym. Nie reaguj gniewem na wypowiedzi typu "przecież tak uwielbiałaś lalki" lub "a to nie pamiętasz jak biegałaś pod rękę z Wojtkiem?". Jeśli tak było, nie ma co się kłócić i zaprzeczać. Powiedz, że kiedyś też nie umiałeś chodzić, a jednak nie dziwią się, że na ostatnim wf-ie mieliście sprawdzian z biegów. Ludzie się zmieniają, ewoluują, dojrzewają. Także w kwestii własnej tożsamości.

Co potem?
Jeśli rodzice zaakceptują twoją płeć, nie pozostaje nic innego, jak rzucić się w wir pozyskiwania informacji lub ewentualnej diagnozy. Jeśli udają, że temat nie istnieje lub reagują złością, powinieneś uparcie dawać im do zrozumienia, że zmiany się zaczęły i mogą cię wyłącznie wesprzeć. Wspominaj o planach na przyszłość, w których występujesz jako kobieta, pytaj o radę odnośnie męskiej koszuli, opowiedz o nowo poznanej koleżance z grupy... Oczywiście nie chodzi o zalanie rodziców komunikatami "jestem facetem, będę miał pałę". Raczej o subtelne podkreślanie swojej płci. Ot, raz na kilka dni. Od niechcenia w codziennych rozmowach. W końcu będą musieli stawić czoła sytuacji. Możesz za jakiś czas ponownie zaproponować wizytę u specjalisty - niemal każdy rodzic robi własne dochodzenie za twoimi plecami, wspólna wizyta może pomóc im uporządkować zdobyte informacje.

Powodzenia! :)

12 maja 2014

Własne imię.

Post o czymś, co wydaje mi się najważniejsze przy byciu sobą: o własnym imieniu. Miażdżąca większość znanych mi transów ma kilka opcji, nad którymi się zastanawia lub używa pseudonimów. Mało kto ma imię, które czuje i które jest jego. Jeśli mało jest okazji do używania, nie czuje się wewnętrznego przymusu do nadania sobie takiego. Warto jednak poświęcić parę wieczorów na przemyślenie kwestii imienia. Wiadomo, wewnętrzne poczucie jest ważniejsze niż nazwa, ale też imię jest bardzo ważne przy codziennym funkcjonowaniu wśród ludzi.
Uwaga, post zawiera ohydnie wiele powtórzeń słowa "imię". ;p

Do przemyślenia przed wyborem.

Jest parę rzeczy, nad którymi musisz się zastanowić przed "ochrzczeniem się". Musisz zdać sobie sprawę z tego, że dane imię będzie ci towarzyszyło nieustannie. Łatwo to zauważyć, kiedy na każdym kroku ktoś używa Anki, Kaśki czy innej Baśki. O imię potykasz się non stop - przedstawiając się komuś, zakładając profile na portalach, robiąc zakupy przez internet... Warto by było częścią ciebie, a nie kolejnym zbiorem liter, do którego nijak nie jesteś przywiązany. Jeśli używasz aktualnie pseudonimu, prawdopodobnie uznasz, że jest on wystarczający. Okej, jeśli nie masz takiej potrzeby, nie nadawaj sobie imienia. Jak długo jednak będziesz się mógł nim posługiwać nim zaczną się sypać pytania o twoje prawdziwe dane? I co zrobisz, kiedy zwyczajnie nie będzie wypadało podać pseudonimu lub użycie go będzie oznaką braku zaufania? Nikogo nie chcę zmuszać do wybierania sobie imienia, brońcie bogowie. Zastanówcie się jednak nad tym, bo w końcu i tak was to czeka, choćby w trakcie diagnozowania lub w sądzie.

Jeśli decydujesz się na nowe, własne imię, musisz - po raz kolejny - wbić sobie do głowy, że będzie z tobą na zawsze. Nie warto decydować się na imię tylko dlatego, że aktualnie jest modne, brzmi zabawnie albo nawiązuje do jakiejś śmiesznej sytuacji z przeszłości. Jeśli chcesz, zrób z takiego imienia pseudonim lub drugie imię, nikt nie broni. To samo z zagranicznymi imionami. Jeśli masz rodziców o różnych narodowościach lub obco brzmiące nazwisko, zagraniczne imię jest okej. Dziwnie jednak wygląda Brayden Malinowski, syn Ryszarda i Krystyny, prawda? Niemal każde imię ma swoją wersję językową. Świetnym wyjściem z takiej sytuacji jest oficjalne przyjęcie polskiej wersji i używanie obcojęzycznej na co dzień (np. Marek oficjalnie, Markus na co dzień). Sam w ten sposób robię, używając ruskiej odmiany imienia. ;) M.in. tutaj znajdziecie różne wersje.

Częstym argumentem przeciwko imieniu, które jakoś przylgnęło po drodze, jest "nie podoba mi się" albo "jest brzydkie". Szczerze mówiąc, jeden pies czy imię jest "ładne". Wielu, wielu ludzi krzywi się na swoje imię, a jednak mało kto je zmienia. Na pewno znasz kogoś, kto jęczy na swoje dane, bo są "głupie" albo "mogłyby być fajniejsze". Osobiście uważam, że moje imię jest z lekka cipowate, ale trudno, takie mam, takie dostałem, z takim żyję. Mógłbym sobie je zmienić, w końcu mam kilka tygodni przed wyrobieniem nowego dowodu - ale to jest MOJE imię, to jestem ja. Jeśli więc masz imię, które się za tobą plącze, przewija co jakiś czas, to może warto się mu przyjrzeć? Wydaje mi się też, że imię nadane przez kogoś będzie bardziej docenione niż wymyślone podczas przeglądania internetu. ;) Nie rezygnuj też tylko dlatego, że tak ma na imię ktoś, kogo nie lubisz. Mało to przypadków powtarzających się imion? Zdarza się, ot co.

W polskim języku niewiele jest aseksualnych imion, jeśli jednak twoja płeć nie podlega prostemu wyborowi "jestem babą - jestem facetem", to spróbuj się za takimi rozejrzeć. Aseksualne imiona pozwalają na łatwiejsze dostosowanie reakcji do konkretnych sytuacji.

Ostatnia sprawa, którą trzeba wziąć pod uwagę: "normalni" ludzie nie zmieniają sobie imienia co kwartał. Jeśli już się zdecydujesz na jakieś imię, to powinieneś przy nim zostać. W przypadku, kiedy naprawdę nie możesz się zdecydować między dwoma imionami, zrób z nich pierwsze i drugie imię; wtedy możesz używać ich zamiennie i nikt się nie zdziwi.

Jak zdobyć własne imię?

Po męsku.
Najprostszym sposobem jest użycie męskiej wersji babskiego imienia, np. zamiast Adrianna użyć Adrian. Nadal będziesz reagować automatycznym zrywem na jego dźwięk, odpada ci zatem okres przyzwyczajania się i niepewności, czy aby na pewno chodzi o ciebie (zauważ, że na stare imię reaguje się automatycznie nawet jeśli nie jest skierowane wprost). Wszelkie zagmatwania z danymi, np. na liście konkursowej, można wyjaśnić zwykłą literówką czy pomyłką. Ot, ktoś źle przepisał i zamiast Dominika zrobił Dominikę. Parę złośliwych żartów i po sprawie. Jeśli pierwsze imię jest nie do przełożenia lub brzmi zbyt dziwnie, zawsze możesz pokombinować z drugim imieniem. Tutaj przykładowe przemiany.

Podejście numer dwa.
Jeśli masz dobre układy z rodzicami, możesz ich poprosić o nadanie ci nowego imienia lub powiedzenie, jakie imię miałbyś, gdybyś się urodził chłopcem. Możesz też poszukać zapisków w ich starych dziennikach lub książkach typu "Pierwszy rok naszego dziecka", gdzie uzupełnia się różne pytania itd. Najbardziej naturalne rozwiązanie, którego raczej nie trzeba tłumaczyć. Jest to też świetny sposób na podkreślenie ich roli w twoim życiu. Zawsze możesz też użyć ich imienia jako drugiego, jeśli masz już własne, ale chciałbyś dać rodzicom taki przywilej.

Ważne imię.
Innym wyjściem jest przyjęcie imienia po kimś, kto miał duży wpływ na twoje życie i to, kim aktualnie jesteś. Może to być ojciec, dziadek, wychowawca na obozie, idol, którego życiorysem się inspirowałeś czy przyjaciel, który pomógł ci z coming-out. Możesz takich imion użyć zarówno na pierwsze, jak i na drugie (np. jeśli nie chcesz, żeby się myliło innym). Chwilowe fascynacje są średnim pomysłem, lepiej wybierz kogoś, kto jest dla ciebie ważny od dawna. Przyjrzyj się też imionom, które chciałeś nadać synowi, postaci z opowiadania lub wymyślonemu przyjacielowi - może odruchowo użyłeś takiego, z którym się utożsamiasz?

Imię zapisane w gwiazdach?
Kiedyś był zwyczaj nazywania dziecka zgodnie z imieninami obchodzonymi w dniu jego narodzin. Na dzień narodzin przypada zazwyczaj wiele imion, praktycznie każdy kalendarz ma wybrane po dwa z całej puli dostępnych. Przejrzyj różne terminarze (np. takie jak tutaj), żeby poznać wszystkie imiona z twojej daty urodzenia. Ciekawym sposobem jest też szukanie imienia po cechach, które ma do siebie przypisane (np. tego typu) lub znaku zodiaku (kolejny przykład).

Imię z pseudonimu.
Jeśli Twój pseudonim przypomina w jakiś sposób męskie/aseksualne imię, możesz spróbować go przekształcić. Jasne, jeśli wołają na ciebie "Gruby" to marne są szanse, że znajdziesz imię Grubosław... Ale w takim przypadku nadal masz szansę coś wykombinować. Możesz przeprowadzić np. sondę wśród znajomych - z jakim imieniem kojarzy im się Gruby? Jeśli macie wspólne skojarzenia, niech to będzie wskazówką.

Lista linków, które mogą się przydać:
350 najpopularniejszych imion w Polsce
Rzadkie imiona męskie
Imiona do bierzmowania (mogą być użyte jako zwykłe imiona)
Znaczenie imion męskich
Zagraniczne neutralne płciowo imiona

Wizyta u dr Jabłońskiego.

Doktor Jabłoński to mój ulubiony diagnosta związany z ts, zawsze jestem gotów polecić zarówno jego jak i dr Robachę. Współpraca z nim wyglądała zupełnie inaczej niż ustalaliśmy na początku, jednak nie mam wobec niego żadnych pretensji czy żalu.

Po długiej przerwie w diagnozowaniu, kiedy już byłem w stanie finansowym pozwalającym myśleć o jakichkolwiek krokach, szukałem szybkiego sposobu na zdobycie opinii. Zależało mi na szybkiej zmianie danych z kilku powodów, sąd był dla mnie priorytetem. Niestety większość błyskawicznych lekarzy odpadała - wysoka cena, konieczność dojazdów... Z polecenia znajomej m/k zadzwoniłem do dr Jabłońskiego, żeby dowiedzieć się jak to jest u niego. W trakcie rozmowy dokładnie powiedział, czego się mogę spodziewać w trakcie diagnozy, jak to mniej więcej wygląda i ile kosztują wizyty (ceny są u niego zmienne, krąży kilka wersji). Próbowałem się dowiedzieć, czy da radę zrobić całość w trzy-cztery miesiące, usłyszałem, że jest taka możliwość, ale mam podejść do niej bardzo ostrożnie, bo wszystko zależy od konkretnego przypadku. Koniec końców, przez moje problemy z kasą i dłuższy wywiad niż był zapowiadany na początku, diagnozowałem się chyba rok. Długo, ale za to dostałem solidną opinię, dzięki której sąd jest pozytywnie nastawiony, a biegły z biegu ją potwierdził w ciągu 5-ciominutowej rozmowy. Dr współpracuje z dr Liberem, sam nie wypisuje hormonów.

Dr Jabłoński to starszawy facet, konkretny, taktowny i bardzo spokojny. Przyjmuje w większości pacjentów niezwiązanych z ts, transi mają u niego jeden dzień w tygodniu. Można z nim pogadać, popytać. Ma neutralne podejście do wszystkiego, nigdy nie czułem się oceniany pod żadnym względem. Nie słodzi, nie potępia - jego zadaniem jest opisanie stanu faktycznego i świetnie mu to wychodzi. Wypytuje dokładnie, nie skupiając się wyłącznie na ts, zahacza o każdą sferę życia. Choć w trakcie rozmowy padają dość intymne pytania, to w opinii nigdy nie ma czegoś, co chciałbyś zachować tylko dla siebie. Dr trzyma takie szczegóły dla siebie i na ich podstawie tworzy ogólny obraz. Ma dużo zrozumienia dla aktualnej sytuacji pacjenta, dostosowuje do niej wizyty, czasem też cenę. Na każdej wizycie dostajesz testy, u mnie było ich sześć, z czego jeden czy dwa wypełniałem po kilka razy (dla sprawdzenia, czy sytuacja się zmienia z czasem). Wypełniasz je w samotności, nikt nie patrzy ci na ręce, chyba że test wymaga obecności diagnosty. Przyjmuje w gabinecie będącym zwykłym mieszkaniem, urządzonym skromnie, ale wygodnie i czysto. Nigdy nie widzisz się z innym pacjentami w samym gabinecie. Jeśli przyjdziesz przed czasem, dr kieruje cię do poczekalni/pokoju do wypełniania testów, gdzie czekasz za zamkniętymi drzwiami, więc nie widzisz wychodzących. Zdecydowanie polecam.

10 maja 2014

Fakty o facetach, których być może nie znacie.

Tutaj opisałem podstawy męskiej anatomii, teraz może kilka ciekawostek, które warto znać. Nigdy nie wiadomo, na co zejdzie rozmowa z kolegą. ;)

Mężczyźni też udają orgazm.
Zdarza im się to o wiele rzadziej niż kobietom, ale jednak zdarza. Powody udawania mogą być takie same jak u kobiet - brak ochoty, zmęczenie, wstyd... Cokolwiek. Wytrysk nie ma zawsze takiej samej objętości, więc można się uprzeć, że tym razem był wyjątkowo skąpy lub zmieszał się z wydzieliną kobiety. Sprawę ułatwia też prezerwatywa, którą można szybko zdjąć i wyrzucić, usuwając dowód "przedstawienia". Zbrodnia idealna następuje, kiedy mimo braku orgazmu następuje wytrysk, co też jest możliwe (wykorzystuje się to w fetyszach na failed orgasm). Jeśli facet ma dość zaufania, zamiast udawać może też zwyczajnie skończyć bez orgazmu, wyjąć penisa i tyle. Tak samo jak kobiety, może się zmęczyć w dążeniu na ślepo do orgazmu i zrezygnować w połowie. Zakompleksieni panowie wybiorą jednak udawanie, ponieważ brak chęci do seksu wydaje im się niemęski.

Mogą mieć orgazm bez wytrysku.
Brak wytrysku to niekoniecznie udawanie. Najczęściej dochodzą z "fajerwerkami", ale możliwy jest też orgazm na sucho. Są nawet specjalne ćwiczenia tantryczne, które pozwalają im na orgazm bez wytrysku. Więcej info.

Mleko w klacie.
Niektóre dzidzie rodzą się z mlekiem w piersiach z powodu hormonów, które podwędziły od matki. Nie ma znaczenia, czy jest to chłopczyk, czy dziewczynka, zazwyczaj też nie ma powodów do niepokoju. Powiększenie piersi lub wydzielanie mleka zdarza się także w trakcie burzy hormonów (dojrzewanie), w trakcie choroby, przez leki (np. na raka prostaty) lub częste drażnienie brodawek. Trafiłem nawet na fragment dokumentu ze szwedzkim eksperymentem, w którym udowodniono, że zdrowy mężczyzna jest w stanie karmić piersią. Więcej info.

Strumień moczu.
Faceci zazwyczaj nie sikają idealnie po linii prostej, zwartym, mocnym strumieniem, nad którym całkowicie panują. Strumień może się rozdzielać na kilka, może pójść w niespodziewanym kierunku... I częściowo już wiadomo, czemu męskie toalety wyglądają jak wyglądają. Jako bonus - pełny pęcherz może spowodować wzwód, tym samym podnosząc level trudności.


Różowy jest chłopięcym kolorem.
Aktualne stereotypy średnio się mają do oryginalnego znaczenia kolorów. Różowy był kolorem chłopięcym - żywym, energicznym. Niebieski natomiast, jako delikatny i spokojny, był kolorem dziewczęcym.

Męskie dorastanie też boli.
Faceci nie dostają pierwszych miesiączek, jednak ich genitalia też chcą mieć swój udział w niezręcznych wspomnieniach okresu dojrzewania. Rosnący penis i jądra powodują różne rodzaje bóli, czasem promieniujące na całe podbrzusze lub nogę/i. Dodajmy do tego bóle nóg czy pleców związane z szybkim rośnięciem i mamy odpowiednik damskiego cierpienia. Obie płcie brudzą też łóżka - aż do czasu unormowania popędu (a i później się zdarza) miewają mokre sny, zostawiające charakterystyczne plamy na pościeli.

Przysiadka.
Jest możliwe usiąść na własnych jądrach. I jakoś to facetom sprawia umiarkowaną radość. ;)

TG - ts w wersji okrojonej.

Dawno temu i wielu osobom obiecana notka o trangederystach/transgenderach. Z góry zaznaczam, że tekst odnosi się wyłącznie do mojej definicji transgenderystów, która urodziła się gdzieś w ciągu kilku lat rozmów z różnymi ludźmi. Wg tej definicji tg to osoby, które zmieniając płeć nie przechodzą wszystkich (lub jakichkolwiek) zabiegów, kierując się wyłącznie własnym, wewnętrznym poczuciem. Transgenderystą nie będzie więc trans-facet, który rezygnuje z trójki, ponieważ uważa, że efekty nie są warte pieniędzy i zachodu. Transgenderystą będzie trans-facet, który dobrze czuje się bez trójki i jakiekolwiek penisy nie są mu potrzebne do bycia sobą. Oczywiście są też inne definicje, np. transgender może oznaczać każdą osobę, która nagina jakoś stereotypowe podziały płci (w tym przypadku transseksualizm jest podkategorią transgenderyzmu).

Jak już wspomniałem we wstępie, tg różni się od ts głównie pod względem zmian cielesnych, a dokładniej - chęci ich wprowadzenia. Zestawmy mojego biednego teoretycznego transa Antka z nowo stworzonymi transgenderami Maćkiem i Markiem. Maciek i Marek oczywiście będą przykładowi i absolutnie nie są wyznacznikiem dla wszystkich tg. Tak samo jak Antek, o którego już się wcześniej mogliście potknąć. Żeby zaliczyć każdy wariant, musiałbym stworzyć fikcyjny trans-naród. ;)

To, co łączy naszych chłopców to bycie facetem - wszyscy trzej, mimo babskiego ciała, są facetami. Wiedzą o tym, są tego świadomi, chcą to wprowadzić w życie. Posyłają swoim kobiecym wersjom życzliwego kopa na pożegnanie i zaczynają zmieniać wygląd. Wymiana ubrań na bardziej męskie lub uniseksowe, modyfikacja fryzury, nowe imię lub pseudonim... Moment, w którym panowie się rozdzielają to droga leczenia. Antek i Maciek żwawym krokiem ruszają w stronę recept na hormony, Marek natomiast zostaje gdzie jest, ulepszając swój wygląd bez medycznej pomocy. Będzie funkcjonował prawnie jako kobieta, ponieważ bez hormonów i chęci wykonania operacji prawdopodobnie nie zmienią mu dokumentów. Na co dzień jednak Marek będzie Markiem, traktowanym jak facet, wyglądającym jak facet i będącym facetem. Można ogólnie uznać, że Marek zatrzyma się na etapie "trans przed wszystkim", tyle że w przeciwieństwie do transów, jemu będzie tam dobrze. Antek i Maciek idą dalej, brną przez sądowe szarpaniny, zmotywowani zachodzącymi w ich organizmie zmianami. Wspólnie przeskakują przez pozbycie się babskich części - mastektomię, panhisterektomię. Żegnają się dopiero przy trójce, czyli tworzeniu męskich części. Antek ochoczo wskakuje na stół operacyjny, po raz kolejny zresztą. Maciek natomiast już zakończył całą przemianę i dobrze czuje się z babskimi genitaliami. Nie ma wewnętrznego przymusu do tworzenia męskich tylko dlatego, że tak by wypadało. Nie będą mu przeszkadzały w trakcie np. seksu (myślę, że wręcz przeciwnie), wizyt na basenie czy u lekarza.

Wielu transów, których znam przechodziło przez bycie tg. Część z powodu braku informacji o leczeniu ("to tak się da?"), część z powodu presji otoczenia ("wydawało mi się, że chciałem tylko podstaw, ewentualnie usunąć cycki, ale po wyprowadzce zorientowałem się, że myślę o całości"), a część z jeszcze innych powodów. Możesz być ts, nadal nie będąc pewnym, czy chcesz operacji - to się nie wyklucza. Ts i tg rozróżnić można po jednej podstawowej rzeczy - czy żeby mieć swoje ciało potrzebujesz wszystkich trzech zabiegów (mastektomii, panhisterektomii, tworzenia męskich narządów)? Jeśli nie, to być może jesteś tg. W takim przypadku nie daj sobie wmówić, że musisz przejść wszystkie operacje albo brać hormony. Nie rób niczego, co byłoby wbrew twojemu ciału. Nie bój się, że kiedyś zmienisz zdanie - zawsze możesz to nadgonić. A łatwiej jest zacząć diagnozowanie od nowa niż przyszyć z powrotem cycka. ;)

Jeśli chodzi o użytkowanie bloga, tg mogą z niego korzystać w ten sam sposób co "zwykli ts". Większość porad dotyczy samego początku przemian.

9 maja 2014

Podklejanie piersi plastrami.

Podklejanie cycków jest sposobem doradzanym zazwyczaj transom z bardzo małym rozmiarem lub bardzo dużym. Osobiście próbowałem i nijak tego nie polecam. Sposób głupi, w dodatku utrudnia normalne funkcjonowanie po kilku użyciach. Opisuję wyłącznie dla waszej wiedzy i uzupełniania informacji o sposobach płaszczenia. Dla bezpiecznego podklejania zajrzyj do podpunktu "zamienniki".

Na czym polega podklejanie.
Do tego sposobu używa się plastrów bez opatrunku (przylepców) lub różnych taśm przywierających do skóry, najczęściej sprzedawanych w rolkach do samodzielnego przycinania.


Jako że łatwo schodzące, papierowe taśmy rozmiękają od potu, przecierają od ruchu i nie utrzymują ciężaru większych rozmiarów, zazwyczaj wybiera się solidne, wodoodporne plastry z mocnym klejem. Plaster przykleja się po zewnętrznej stronie piersi, przesuwa ją w bok (z dala od mostka) i mocuje drugim końcem plastra na żebrach. W zależności od potrzeby używa się od jednego do kilku kawałków plastra. Przy wyjątkowo małych rozmiarach chodzi o efekt bardziej męskiej klaty bez użycia innych spłaszczaków (efekt napakowanej klaty zamiast górek cycków). Przy dużych ma to zapobiegać zsuwaniu się cycków na środku klaty pod głównym spłaszczakiem.

Jakie są efekty?
Po całym dniu noszenia takich taśm i uklepywania ich innym spłaszczakiem plaster odchodzi razem ze skórą. Powstaje rana, plamiąca wszystko krwią i limfą. Nawet jeśli nie zerwie się zbyt dużo skóry, każda fałdka uwięziona do tej pory pod plastrem da z siebie wszystko, żebyś znienawidził tego sposobu. Bywa, że za pierwszym razem jesteś w stanie to wytrzymać, ale wyobraź sobie, co się będzie działo po kilkakrotnym przyklejaniu plastrów w tym samym miejscu. Technicznie rzecz ujmując, za każdym razem będziesz musiał zakryć plastrem żywą ranę lub jej fragment, a następnie go zerwać, powodując kolejne obrażenia. Nie mówiąc o tym, że nawet po rezygnacji pozostaje ci problem gojących się ran w najgorszym miejscu, czyli pod spłaszczakiem - tak jakby same cycki nie były dość kłopotliwe.

Zamienniki.
Jeśli koniecznie chcesz wypróbować podklejanie, użyj przylepca włókninowego ("papierowego"). Może wydawać się słaby, czasem się porwie, ale to raczej kwestia dobrania odpowiedniej szerokości (od 5cm do 10cm powinno być ok). Dla tego samego efektu wystarczy ubrać coś pod spód spłaszczaka (np. stanik sportowy) lub wypełnić przestrzeń między nimi (np. kawałkiem materiału; nie będą miały miejsca do zsuwania się).

Obklejanie się w całości.
A na koniec coś na zasadzie ciekawostki - są osoby na tyle zdesperowane lub niemyślące, że postanawiają się obkleić po całości cycków lub dookoła całego torsu. Pozdrawiam wszystkich, którzy musieli się potem męczyć ze zdzieraniem około 1/5 swojej skóry i zaleczyć tę cholerną wielką ranę.

Rejestrowanie się na pierwszą wizytę.

Poprzedni post o pierwszej wizycie u lekarza nie rozwiał wszystkich wątpliwości co do samej rejestracji, także małe uzupełnienie właśnie o tym. Rejestrowanie się jest pierwszym krokiem do urzeczywistnienia swojego marzenia o pełni męskości (lub do określenia, kim się jest), nie przejmuj się zatem, jeśli zje cię stres. To naturalne. Pamiętaj, że nikt cię nie ocenia. Liczy się jedynie efekt (umówienie terminu lub uzyskanie informacji), a nie przebieg samego procesu.


Jak wygląda rozprawa w sądzie?

Wszelkie scenki sądowe, które macie okazję oglądać w telewizji mają zazwyczaj mało wspólnego z realną rozprawą. Nie ma na sali tłumów obcych ludzi, świadkowie nie czają się zaraz przy oskarżonym, a przesłuchiwany ma marne szanse na gorące dyskusje z sędzią... Poniższy tekst na podstawie moich doświadczeń.

O samej rozprawie dowiadujesz się z pisma sądowego, które przychodzi do Ciebie na adres podany w pozwie. Zazwyczaj z dużym uprzedzeniem, więc możesz sobie spokojnie zaplanować dany dzień. Sąd kontaktuje się wyłącznie przez listy, nikt nie będzie dzwonił ani nawiedzał osobiście. W dniu rozprawy należy pojawić się wcześniej. Musisz przejść kontrolę ochrony, oddać kurtkę do szatni i znaleźć salę w sądowym labiryncie. Weź ze sobą kartkę z wezwaniem na rozprawę, znajdziesz tam wszystkie potrzebne informacje w razie, gdybyś się nie mógł znaleźć. Na "twoich" drzwiach będzie informacja o rozprawach zaplanowanych na dany dzień - możesz łatwo sprawdzić, czy poprzednia już się zakończyła czy jeszcze trwa. Kiedy dotrzesz już pod salę, przygotuj dowód osobisty (nie musisz go trzymać w ręku, chodzi o to, żebyś nie musiał grzebać po miliardzie przegródek, kiedy cię o niego poproszą) i cierpliwie czekaj. Na salę nie wchodzi się samemu, nie puka się, żeby zobaczyć, jak sytuacja ani nic podobnego. Wchodzisz wyłącznie na wezwanie, które często następuje z opóźnieniem. Wezwanie następuje w ogólnej formie, coś w stylu "wezwani w sprawie Anny Nowak przeciwko Barbarze i Janowi Nowakom", nikt wokół nie będzie wiedział, kim ty tak dokładnie jesteś.

Na sali prawdopodobnie będziesz ty, sędzia, ktoś do notowania zeznań plus ewentualnie twoi rodzice lub pojedynczy stażysta. Żadnych tłumów żądnych sensacji. Twoje miejsce, jako pozywającego, jest po prawej stronie sędziego (czyli twojej lewej).

Na środek wychodzisz zazwyczaj raz, do krótkiego streszczenia dlaczego chcesz zmienić płeć, od kiedy jesteś tego pewny i w czym ci to pomoże. Dobrze by było, gdyby zgadzało się to z treścią pozwu i opinii. ;) Warto zwrócić uwagę na ręce - trzymaj je po prostu na barierce, tak jest najbardziej neutralnie. Resztę czasu siedzisz sobie wygodnie na swoim miejscu. Rozprawa jest krótka - maksymalny czas jaki spędziłem na rozprawie to chyba dziesięć minut, obstawiam że z zeznaniami rodziców zajęłoby to maksymalnie pół godziny. Wszystko zostaje zanotowane, sędzia na koniec informuje cię, czy powołuje biegłego lub o innych sprawach. I tyle, wychodzisz, możesz iść na ciastko dla relaksu. O terminie następnej sprawy dowiadujesz się albo bezpośrednio na rozprawie, albo poprzez kolejne pismo.

7 maja 2014

Transpłciowość a opieka zdrowotna w Polsce

UWAGA! Jest do wypełnienia ankieta na temat naszych doświadczeń ze służbą zdrowia (nfz i prywatnie). O lekarzach, pielęgniarkach, szpitalach, rejestracjach itd., itp., pod kątem ts. W pełni anonimowa, nie podajecie nawet nazwy miasta. Wypełnijcie, może to w czymś w przyszłości pomoże. Za badanie odpowiedzialna Trans-Fuzja.

Ankieta.
Pełny opis badania i informacje.

Jak zamawiać z zagranicznych stron?

Zauważyłem, że zamawianie z internetu, zwłaszcza z zagranicznych stron, sprawia sporo problemów, dlatego dzisiaj post właśnie na ten temat. Oczywiście są inne sposoby niż te opisane poniżej, ale zazwyczaj w zupełności starczają. Poniżej instrukcja zamawiania za pomocną PayPala i karty płatniczej, dwóch najczęściej stosowanych form płatności w internecie.


Spłaszczanie pasem pociążowym.

Post dzięki uprzejmości Mikoto. :)

"Ja osobiście używam tzw "pasu ciążowego". Używają go kobiety po ciąży, żeby brzuch im się wciągnął i nie zwisał za bardzo. Ma on około 20 cm szerokości i jest najczęściej na rzep, ściąga dość mocno a przy tym bardzo ładnie oddycha, w praniu też jest wygodny. Tak jak miałem problemy w przypadku bandaża elastycznego który mi się ciągle zawijał i cisnął tak teraz wiele godzin mogę chodzić bez jakiegokolwiek poprawiania.
Jedynym za to ogromnymi minusem jest cena... około 45-50 zł... i do kupienia jedynie w sklepach medycznych. Ja sam dostałem go od kuzynki która kupiła go w czasie ciąży ale nie użyła ani razu bo ładne jej ułożyło, jak sama stwierdziła: "Może Ci się kiedyś przyda"... heh xD nawet nie wiedziała jak szybko!"

Zdjęcia przed i po:

A teraz sam pas:

Od Grabieżcy:
Poza sklepami medycznymi na pewno da radę je znaleźć w starym, dobrym internecie. Zaryzykowałbym też poszukiwania w sklepach dla młodych matek, ale za to już głowy nie dam.

5 maja 2014

Sława, sława...

Od momentu, kiedy postanowiłem odkurzyć bloga, wszystko zaczęło zbyt mocno zahaczać o moje prywatne życie... Wcześniej nie miałem nic przeciwko podzieleniu się swoją historią w mejlach, tłumaczyłem wszystko na przykładach z mojego życia, a nawet pokazywałem swoje lekarskie kwitki i spotykałem się na żywo, żeby przesiedzieć z kimś kilka godzin nad wspólnie szytym spłaszczakiem... Teraz mnie to przygniotło. Ludzie chcą coraz więcej i więcej, zapominając, że sami przecież nie chcieliby eksponować swojego ts wszem i wobec. Do tego stopnia, że mam poważne opory przed podaniem imienia i jestem bliski wymyślenia sobie "podpseudonimu". Nie umiem ostro uciąć rozmowy, nie odwarknę na kolejne przesłuchanie. Nie obrażam się też na kulawo zadawane pytania czy przejście na wstydliwe problemy prosto z mostu. Rozumiem, że można być ciekawym, bo ktoś chce na własne oczy zobaczyć, że życie z ts jest normalne, bo wcześniej nie znało się nikogo, kto przechodzi to samo. Można też być ciekawym tak po prostu, w końcu jakoś znajomych się zdobywa. Ale ignorowanie ustalonych przeze mnie granic, nawet tych wypowiedzianych żartobliwym, życzliwym tonem nie jest czymś, co zachęca mnie do udzielania się. W takiej sytuacji internet robi się zbyt ciasny na pomaganie innym. Dlatego zwracam uwagę wszystkim - jeśli nie chcecie, żebym uciekł, nie drążcie na siłę tematów, o których nie chcę mówić lub mówię zdawkowo. Nie zadawajcie pytań, które krok po kroku mają odsłonić moje życie. Dzielę się wszystkim, co wiem. Próbuję robić to w najlepszy sposób, w jaki umiem. Nie zdradzam treści tych wszystkich wiadomości, które dostaję. W zamian proszę o odrobinę zrozumienia - nie jestem typowym internetowym fejmem, który obsypuje się brokatem za każdym razem, kiedy ktoś go rozpozna lub zechce wysłuchać szczegółowej relacji z całego życia. Owszem, lubię kiedy komentujecie, czytam stosy wiadomości (na które odpowiadam z właściwym mi poślizgiem), biorę pod uwagę sugestie - tak trzymać. Jeśli komuś ma pomóc rozmowa ze mną, niech śmiało pisze! Ale weźcie pod uwagę, że jestem zwykłym facetem, którego znajomi mają dostęp do internetu i często są sojusznikami LGBTI. Wolę, żebym to ja decydował o tym, czego się o mnie dowiedzą. Z góry uprzedzając wiadomości i komentarze typu "to nie pisz/nie odpowiadaj/trzeba było pomyśleć" - zakładam, że jestem w stanie zaprzyjaźnić się z każdym czytającym tak samo jak z ludźmi na żywo. I tak samo jak na żywo, w internecie nie zaczyna się znajomości od dokładnego wywiadu na temat czyjegoś całego intymnego życia. Po prostu. Mam nadzieję, że przyjmiecie to ze zrozumieniem, ale też nie będziecie się bali pisać. Jestem tu, żeby wam pomóc - ale skuteczny ratownik, to bezpieczny ratownik. ;)

Jak to jest mieć złe ciało?

Każdy z czytających na pewno ma taką cechę, której żywiołowo nie znosi i chciałby się jej pozbyć. Przykładowo użyję tutaj wady zgryzu, ale każdy niech sobie podstawi swoje kompleksy dla lepszego wczucia w sytuację.

Niby nic, co zagraża życiu, a jednak z miłą chęcią usunęłoby się to dziadostwo przy pierwszej nadarzającej się okazji. Nie znosisz swoich zębów, przeszkadzają ci przy zupełnie normalnych czynnościach - jedzeniu, mówieniu... Sama ich obecność w jakiś sposób burzy twój spokój, wiesz, że gdyby były inne, to miał(a)byś o wiele więcej swobody, był(a)byś bardziej otwartym człowiekiem. Czasem da się o takim defekcie zapomnieć, cieszyć się sobą... Aż tu nagle bach, lustro, zdjęcie zrobione z zaskoczenia czy uwaga kogoś z obecnych i wszystko szlag trafia. Zaciskanie warg przy uśmiechu, utrzymywanie odpowiedniego ustawienia głowy przy mówieniu, zasłanianie ust ręką lub kubkiem, wszystko byle ukryć te cholerne zęby. Zdjęcia z wakacji trzeba ocenzurować lub pokasować, bo mimo że ujęcie świetne, a pamiątka jeszcze lepsza, to koślawe zęby aż biją po oczach i wstyd komukolwiek pokazać. Chciałoby się uśmiechnąć, choć raz, tak szeroko i szczerze, żeby ludzie nie myśleli, że człowiek jest gburem, ale cóż, lepiej być gburem niż końską mordą lub krzywym płotem, nie? Była możliwość uleczenia wszystkiego w zarodku za dziecka, ale niestety rodzice uznali, że to jakieś fanaberie. Teraz jest za dużo wydatków, żeby pozwolić sobie na aparat, wizyty kontrolne i cały ten cyrk, więc pozostaje chowanie się po kątach i liczenie, że nikt nie zauważy... A teraz do tego całego wstydu i niepewności dołóż rzeczywistość, w której od zębów uzależnione jest wszystko. Wszystko! Na radce każdy zagląda sobie w usta. Równe, bielutkie zęby są wyznacznikiem normalności i atrakcyjności. Ludzie z upodobaniem odciągają wargi przyjaciołom, wesoło dyskutując o nowych szczoteczkach i dziwą się, że jakoś nienormalnie unikasz tych zwykłych społecznych interakcji. W twoim chowaniu się wyczuwają jakąś tajemnicę, którą powoli przekuwają w coś nienaturalnego, zboczonego. W dokumentach zamiast jak wszyscy "normalne uzębienie" masz wpisane "istny chaos", a zdjęcie przedstawia mocne zbliżenie odsłoniętych zębów. Wszędzie, na każdym kroku, ludzie wpatrują się w twoje uzębienie jak zahipnotyzowani. Na każdym kroku trafiasz na atrakcje i wydarzenia skierowane dla ludzi ze zdrowym zgryzem, takie, na których twoja obecność wzbudziłaby niezdrowe zainteresowanie. W desperacji sięgasz po różnego rodzaju sztuczne nakładki na obecne zęby, mając świadomość, że przy bliskim kontakcie każdy zauważy fałszywkę. O całowaniu nie mówiąc. Wśród wiecznych uwag, spojrzeń i komentarzy zaczynasz wariować na samo wspomnienie o zębach, nawet jeśli nie odnosiło się do ciebie. Masz ochotę płakać ze zmęczenia i frustracji, kiedy spoglądasz w lustro lub musisz te cholerne kły wyszorować. Masz cały czas nadzieję na zabieg prostowania, ale wiesz, że przez najbliższe lata możesz wyłącznie marzyć. Sama wstępna wizyta u ortodonty pozbawiłaby cię środków do życia na dwa tygodnie. Pomijając fakt, że ortodonta to lekarz dla tych popieprzonych, bo przecież kto normalny potrzebuje takiej korekty... W gorszych chwilach chwytasz kombinerki i resztą sił powstrzymujesz się od wyrwania ich na żywca... Znajomi nie rozumieją, przecież każdemu jest dobrze z takim zgryzem, jaki ma, w końcu natura tak nas stworzyła, żeby poszczególne części do siebie pasowały... Nie ma takiej opcji, żeby komuś własne zęby źle się ułożyły! Coś w przeszłości musiało źle na nie wpłynąć, na przykład sam(a) je sobie wypychałeś/aś językiem po nocach. Albo to wpływ ludzi z zewnątrz, na pewno nikt ci ich młotkiem nie poprzestawiał?

Przedstawienie wizyty u ortodonty jako czegoś zboczonego lub wady zgryzu jako bycia nienormalnym wydaje się być abstrakcyjne, prawda? A jednak tak właśnie zwykle czują się transi. Dla nich to jest równie naturalne, co dla nastolatka prostowanie zębów - irytujące, frustrujące, ale naturalne. I przejściowe, ot, stadium pośrednie, dzielące ich od ostatecznego wyglądu. Jest natomiast jedna zdecydowana różnica między wadami zgryzu a ts - mało kto z powodu zgryzu traci przyjaciół, rodzinę, a czasem życie, wliczając w to samobójstwa. Tak jak zębów nie przestawisz rozmową, terapią lub namawianiem ich do naśladowania zębów kuzynki, tak i z transem to nie wyjdzie, niestety.

Mniej więcej tak to właśnie można odczuwać. Oczywiście jest to o wiele gorsze, bo mimo wszystko odnosi się do całego ciała, a nie tylko jakiejś jego części. Nie da się dokładnie opisać tego uczucia, jeśli się tego nie przeżyło - wytarte stwierdzenie, ale w tym przypadku prawdziwe aż do bólu. (Nie wszyscy transi muszą się ze mną zgodzić, warto mieć to na uwadze.)

3 maja 2014

Sprytna kasjerka.

Byłem wczoraj w Oszą ze względu na jakieś urodzinowe promocje (pachnące kulki do kibla za dwa zeta, że o przecenionych suszonych morelach nie wspomnę). Człapię, człapię, a kiedy uznaję, że dotarłem do limitu finansowego, zmieniam kierunek człapania. Czas na kasowanie i płacenie. Przyjrzałem się kasjerom, wybrałem starym zwyczajem panią w średnim wieku, która miała na twarzy wypisane "za dwie godziny i dwadzieścia siedem minut stąd spierdalam, nic mnie nie obchodzi". Tym razem jednak się przeliczyłem, ale że nie ma tego złego, co by na śmieszne nie wyszło, powstała taka oto sytuacja...

Wykładam zakupy na kompletnie pustą kasę (w Oszą nigdy nie ma kolejek, kocham je za to). Pani sprawnie kasuje, dzieli je w siatkach na kategorie "da się zjeść", "nie da się zjeść", "co to w ogóle jest". Zawsze, kiedy pakują mi zakupy, czuję się jakby śpiewali mi "Sto lat!"... Nie wiem, co ze sobą zrobić, więc udaję uprzejmą zadumę i staram się zniknąć na kilka następnych minut. Uf, po sprawie, pani podsumowała wszystko. Niestety przekroczyłem 50zł (ah te comiesięczne duże zakupy), więc nie mogę zapłacić zbliżeniowo. Nic to, podaję pani kasjerce kartę, uzbrajając się od razu w dowód osobisty (przy okazji). Pani kasjerka skrupulatnie ogląda kartę, obracając ją w dłoniach co najmniej pierdylion razy, jakby rozwiązywała kostkę Rubika. Trudno, bywa i tak, cierpliwie czekam. Prawdopodobnie sam na siebie to ściągnąłem, zamawiając kartę z unikalną grafiką. Wreszcie następuje przełom i pani kasjerka wkłada kartę do czytnika. Wpisuję pin, po czym kątem oka zauważam, że pani kasjerka anuluje transakcję (doświadczenie na stanowisku sprzedawcy).
- Odrzuca kartę! - wygłasza triumfalnie.
Wzdycham po cichu.
- Niemożliwe, proszę spróbować jeszcze raz.
Pani na chwilę traci pewność siebie, prawdopodobnie spodziewała się innej reakcji. Postanawia zatem stanąć twarzą w twarz z problemem.
- Ale to jest karta kobiety, proszę pana.
Rzucam starannym półuśmiechem numer dwanaście i prezentuję swój dowód osobisty, ignorując niegoloną od dwóch tygodni twarz.
- O...
- To poproszę jeszcze raz. - cudem karta tym razem przechodzi.
Pani kasjerka, odzyskawszy swoją minę "za dwie godziny..." wyciąga zapisany arkusz z szuflady pod wagą.
- Mogę prosić pani kod pocztowy?
- xx-xxx. - odpowiadamy razem z brodą.
- Dziękuję.
- Dziękuję, do widzenia.
- Do widzenia, zapraszam ponownie.
Chwytam siaty i idę na przystanek, wcale nie mniej męski niż byłem przed konfrontacją z panią kasjerką. ;)