UWAGA! Wszelkie kopiowanie treści bloga bez mojej zgody będę uważał za kradzież. Wszystkie poniższe teksty (o ile nie napisano inaczej) są tylko i wyłącznie mojego autorstwa. Cytując lub tworząc własny tekst na podstawie mojego, koniecznie zamieść źródło, tj.: http://transseksualizm.blogspot.com/

Czytasz starą część bloga, na której już nie pojawiają się aktualizacje. Żeby zobaczyć nowe posty, zajrzyj na nowy adres.

29 marca 2013

Czekanie i sarkanie.

Trochę przerażające jak wiele mejli ma w sobie "Albo coś zaraz z tym zrobię, albo skończę z tym wszystkim, bo tak się żyć nie da!". Hm. Wiem, jak bardzo frustrujące i dobijające jest czekanie na jakiekolwiek zmiany w życiu. Odwlekanie wszystkich planów, bo TO JEDNO przeszkadza w absolutnie wszystkim. Życie w zawieszeniu. Kręcenie, maskowanie się, ciągłe wpadki, brak akceptacji, stres. To jest ciężkie, owszem. Ciężkie i trudne. Ale da radę to wszystko pokonać. Bo kto jak nie Ty. ;) Post nijak nie będzie poparty psychologicznymi bajerami. Ot, Grabieżca dla braci transowskiej.

Okej, zatem lecim - "TERAZ, ZARAZ, NATYCHMIAST, W TEJ MINUCIE I NA WCZORAJ, KUTWA MAĆ!!!". Tak. Mniej więcej tak to brzmi. Gdyby nie to, że wizualnie wyszłaby okazała kupa, to powinienem jeszcze użyć rozmiaru czcionki nazwanego przez edytor blogspota "Największa". I czerwonego koloru. I podkreślenia. I highlight'nąć to jeszcze. I w ogóle, w ogóle. Sądzę, że już załapaliście, hm?

Panowie. Ja to rozumiem. Rozumiem jak cholera. Pierwsze oficjalne kroki podjąłem koło 16r.ż., pierwsze wizyty u lekarzy po opinię do rozprawy zaliczyłem jako niepełnoletni, minęło tak ze 6 lat, a ja dopiero się podlizuję sądom, żeby zmienić papiery. Frustracja: level over 9000. Ile to razy odrzucałem jakąś drogę, bo "za długo, a ja chcę na szybko". Ta. Pięćdziesiąt razy bym już zrobił to "za długo" przez ten czas. ;) Wiecie, że byłbym w tym momencie żonaty (albo nawet rozwiedziony, bo się pozmieniało), miałbym jakiś lichy stopień wojskowy i zaliczoną praktykę w naprawdę ciekawym salonie cukiernictwa artystycznego, gdyby nie "babskie" papiery? Że startowałbym w kilku fajnych sparingach bokserskich, reprezentował szkołę w pływaniu i miał skompletowane umundurowanie do ASG, gdyby nie nieprzerobiona klata? Ja naprawdę rozumiem ten pośpiech. Pomijam już pierdoły typu lejący się pot spod spłaszczaka latem, ukrywanie się z dokumentami i inne atrakcje. Rozumiem pośpiech całkowicie. Ale jednocześnie zachęcam do wbicia sobie w łepetynkę jednej rzeczy: rób to, co w tej chwili możesz, skup się na tym całkowicie i nie kombinuj do przesady. Nie ma to zachęcać do siedzenia na dupsku i olewania możliwości, co to, to nie. Ale każdy ma swoje tempo. Jedni załatwiają wszystko nim skończą licencjat, bo "mama sponsoruje", a inni czekają do czterdziestki aż ich dziecko stanie się pełnoletnie. A jeszcze inni chcą wszystko załatwić jak najszybciej, bo nie są pewni i to ma ich utwierdzić w decyzji (błąd!). Dostosujcie się do własnych możliwości, a nie tego, co zrobili inni. Fakt, frustrujące jest, że ktoś obok już sobie biega w obcisłych slipach na basenie, kiedy Ty musisz kłócić się o strój formalny niezawierający w składzie bluzuni z falbaniunią i kokardunią. Ale dasz radę. Kwestia czasu, naprawdę. Z czasem przychodzi cierpliwość, możliwości i pieniądze. Nikt też nie każe Ci wszystkiego robić na raz - tutaj sobie podzióbiesz papierek od psychologa, tam zakręcisz się wokół jednego badania, potem jakiegoś innego, na spokojnie, wedle możliwości. Uzupełniasz sobie segregatorek, którym prędzej czy później jebutniesz z dumą sędziemu pod twarz. To też jest droga. Wcale nie gorsza od tej "teraz, zaraz". Ba, czasem nawet pomaga w sądzie - bo przez tyle czasu nie zmieniłeś zdania i mimo że pod górkę, to uparcie dążyłeś do swojego. Poza tym - czy ktoś Ci broni zacząć w ten sposób, a kiedy pieniądze zaczną rosnąć na drzewach, to zmienić tryb na szybszy? No nie. Więc działaj jak potrafisz teraz, a potem najwyżej przyspieszysz.

Pojawią się też myśli typu: "Kurde, mam już XX lat, a nadal nic nie zrobiłem... Może powinienem dać sobie siana?", "Jestem za stary na to wszystko, co, mam czekać z życiem po swojemu tyle czasu? Nie dam rady!", "Kto mnie zechce takiego pomiędzy płciami?", "Prędzej się zabiję niż doczekam całej zmiany!". Niech się pojawiają, ich prawo. Natomiast Twoim prawem jest pokazać im drzwi wyjściowe z Twojej głowy. Jesteś facetem cały czas, Twoja męskość nie ma terminu ważności i nie musi być przechowywana w chłodnych i zarośniętych warunkach. Charakter nie jest uzależniony od zawartości spodni czy literek w dowodzie. Bądź sobą i powoli działaj w kierunku ulepszenia życia. Bo to jest to - przemianą ulepszasz swoje życie, czynisz je łatwiejszym, a nie ulepszasz siebie. Ty jesteś sobą, jesteś facetem i fajnym gościem. To ciało jest jakieś wadliwe i do zwrotu. Myślisz, że Twojej przyszłej żonie/przyszłemu chłopakowi będzie zależało głównie na ciele i wyglądzie pały? Oj, mój drogi, to lepiej zmień upodobania, bo z kimś takim możesz mieć dość specyficzny związek. Liczy się co masz w łepetynie, jakkolwiek oklepanie to nie brzmi. Mówi Ci to facet z karaczanim wzrostem, klatą jak po operacji powiększenia cycków i permanentnym brakiem kasy. ;)

1 komentarz:

Ze względu na zamknięcie bloga komentarze dostępne wyłącznie dla autora i moderatorów.

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.