UWAGA! Wszelkie kopiowanie treści bloga bez mojej zgody będę uważał za kradzież. Wszystkie poniższe teksty (o ile nie napisano inaczej) są tylko i wyłącznie mojego autorstwa. Cytując lub tworząc własny tekst na podstawie mojego, koniecznie zamieść źródło, tj.: http://transseksualizm.blogspot.com/

Czytasz starą część bloga, na której już nie pojawiają się aktualizacje. Żeby zobaczyć nowe posty, zajrzyj na nowy adres.

3 lipca 2014

Transseksualna masturbacja.

W którejś ze wcześniejszych notek wspominałem o "kodeksie walenia", czyli spisie zasad spisanych przez "tru-transów". Jak wiadomo, nijak nie popieram tego typu akcji, dlatego dzisiaj mały poradnik na temat masturbacji.

Obrazki ukradzione z google grafika.

Może najpierw mały wstęp do tematu. W obecnych czasach nie ma już wątpliwości, że masturbacja jest normalna i pospolita. Jej brak też jest normalny, o ile wynika z natury danego człowieka, a nie wewnętrznych blokad czy przymusów. Nie ogranicza jej ani orientacja, ani płeć, nawet osoby aseksualne czasem zabawiają się same ze sobą, choć najczęściej w ramach mechanicznego zmniejszenia napięcia (a przynajmniej tak mi wiadomo z rozmów). Wszelkie teksty typu "jak możesz być facetem, skoro lubisz się macać" czy "jesteś lesbą, skoro tak robisz" można sobie schować głęboko w kieszeń. Pozwolę sobie powtórzyć fragment z zalinkowanego posta: 
Jakiej jesteś płci? Ano jesteś facetem, prawda? Ewentualnie właśnie się zastanawiasz jakiej jesteś płci, ale w takim wypadku zalecam elastyczność i sprawdzanie, po której stronie czujesz się lepiej, po prostu. Wracając do facetowania... Jesteś facetem. Masz cycki i jesteś facetem. Masz bardziej lub mniej żeńskie imię i jesteś facetem. Masz lub miałeś okres i jesteś facetem. Wszystkie te kaemowe sprawy nie zasłaniają poczucia, że jednak jesteś facetem, hm? Niefortunna wada wrodzona, ot, zdarza się, jedni rodzą się z dziwną ilością palców, ty się urodziłeś bez fujary, bywa. Skoro przełknąłeś wszystkie powyższe, to dlaczego nie miałbyś przełknąć (ba, cieszyć się z) seksu, do którego cię ciągnie? No okej, możesz czuć się dziwnie, ale tak w zasadzie, w trakcie i tak zapomnisz, że coś jest nie halo. ;)
Jeśli masz duże opory, warto zacząć od stopniowego oswajania się z własnym ciałem. Możesz zacząć od głaskania, masowania czy ugniatania różnych części ciała (np. okolice żeber, wnętrze ud, szyja), powoli odkrywając całość. Kiedy już przywykniesz do własnego dotyku, możesz spróbować pójść o krok dalej. Nie zmuszaj się do niczego, ale też nie powstrzymuj na siłę. Pamiętaj, to całkowicie normalne i naturalne! Warto też zainwestować w żel (np. taki) albo starą, dobrą wazelinę. Im więcej nawilżenia, tym łatwiej.

 
Odrobina anatomii przed konkretnymi opisami, coby się ręce nie zagubiły. ;) Od razu mówię, że jeśli spodziewałeś się jakichś nowych metod wyłącznie dla transów, to niestety muszę cię zasmucić - nie ma takiej. Można natomiast powybierać sobie z "klasycznej oferty" te elementy, które zaakceptujesz.

Najmniej "niemęską" metodą jest z pewnością masturbacja łechtaczkowa. Dlaczego? Łechtaczka to odpowiednik penisa. Na hormonach staje się "mikropenisem" (w przenośni, mikropenis to nazwa schorzenia) i coraz bardziej przypomina typowy męski sprzęt. Wydaje mi się też najprostszą drogą do przyjemności. Jeśli jesteś przed hormonami, nie wszystkie "chwyty" mogą się nadawać - ale to się zmieni jak tylko zaczniesz brać hormony lub bawić się pompkami. Oprócz tego wchodzi w grę wersja analna (tutaj nie ma rozróżnienia na płeć, więc jest całkowicie uniseksowa), waginalna, piersi (czasem bywa, że traci się w nich czucie przez spłaszczanie) oraz całego ciała lub poszczególnych części (np. niektórzy osiągają orgazm dzięki masażowi stóp, każdy ma swoje preferencje). Oczywiście kombinacji/zabawek/itp jest więcej i można ich używać jak się komu żywnie podoba, wszystko poniżej tylko wskazówki na dobry początek.

Zacznijmy od ręcznej przygody.

Ułóż rękę tak, jak na obrazku powyżej. W ten sposób masz możliwość masowania całego wzgórka łonowego i warg. Dociskaj całą dłoń, masuj, pocieraj. Możesz też mocniej dociskać końce palców w okolicy ujścia pochwy - nie musisz ich nigdzie wkładać. Takie ułożenie sprawdza się także przy piersiach i pośladkach.

Prostując dłoń zyskasz więcej nacisku. Możesz na zmianę prostować i zginać palce, żeby zobaczyć, co na ciebie lepiej działa.

Wyprostuj trzy palce - wskazujący, środkowy i serdeczny. Wskazujący i serdeczny zajmą się masowaniem warg zewnętrznych, a zgięty środkowy w tym czasie zaatakuje łechtaczkę. Inną wersją jest włożenia środkowego palca do odbytu i masowanie ujścia pochwy/warg dwoma pozostałymi palcami. Możesz pocierać, masować lub rytmicznie zginać i prostować palce. Poeksperymentuj z naciskiem, tempem i rytmem.

Znakiem zwycięstwa możesz masować zarówno wargi większe, jak i mniejsze (umieszczasz palce pomiędzy nimi). Tak samo jak w powyższych, możesz pocierać, masować, zginać/prostować palce lub po prostu rytmicznie dociskać.

Tym chwytem zajmujesz się łechtaczką dość intensywnie. Kciukiem i palcem wskazującym/środkowym wykonujesz ruch podobny do toczenia kulki z plasteliny. Polecam robić to nie bezpośrednio na łechtaczce, ale na napletku (kapturze). Palcem wskazującym możesz drażnić czubek łechtaczki lub masować ujście pochwy. Do wykorzystania także przy sutkach. Na niektórych działa też lekkie podszczypywanie.


Jeden lub dwa wyprostowane razem palce służą głównie do pocierania lub penetracji. Nadają się do zabawy z łechtaczką, sutkami pochwą lub odbytem. Nie trzeba ich nigdzie wpychać na siłę - można zacząć od stopniowego masowania np. okolic pochwy i z czasem powoli próbować wejść coraz głębiej.

Myślę, że dobrym pomysłem dla transów jest masturbacja z użyciem zabawek. Ogranicza kontakt z babskimi częściami ciała, więc początkowy dyskomfort jest mniejszy.

Pierwszym krokiem może być wykorzystanie wszelkiej maści pompek lub masażerów do łechtaczki. W zasadzie większości transów (z którymi na ten temat rozmawiałem) taki gadżet całkowicie wystarcza do szybkiego rozładowania się. Kosztuje od kilku do kilkudziesięciu złotych, wszystko zależy od rodzaju i firmy.
Masażer łechtaczki 1, 2, 3.
Dodatkowo pompki powiększają łechtaczkę, co jest dość miłym bonusem. ;) Efekt jest tymczasowy, ale imponujący. Z czasem ponoć można uzyskać dodatkowe mm czy cm w długości, ale na pewno nie u wszystkich. Gwarantowane są natomiast lepsze wrażenia - łechtaczka jest dzięki temu lepiej ukrwiona. Trzeba uważać, żeby z takimi pompkami nie przegiąć, maks raz na kilka dni.

Innym bajerem są masażery i wibratory do całego sromu, które zazwyczaj się po prostu zakłada lub wkłada do bielizny i tyle. Zazwyczaj mają dostępne kilka stopni lub trybów masowania.
Motylek (skrzydełka zajmują się wargami).
Motylek z bolcem (masaż sromu + penetracja)
Masażer do bielizny/ręczny 1, 2, 3, 4 (trzeci służy też do masowania piersi).

Oczywiście jest też cała gama sztucznych penisów i wibratorów - od waginalnych, przez analne, po łączone. Niektóre z nich nie przypominają w zasadzie niczego poza jakimś dziwnym dziełem sztuki współczesnej... Mogą być żelowe, gumowe, z cyberskóry, szklane, drewniane, metalowe itd. Są nawet takie, które imitują wytrysk, ale jak dla mnie, to już lekka przesada. ;) Wybór jest przeogromy, miliard kolorów, kształtów, udziwnień... Na pewno ktoś znajdzie coś dla siebie. Takie dildo nie musi służyć wyłącznie penetracji. Można go użyć też do pocierania, drażnienia itd. Oprócz tego są też plugi, jajka, kulki, sznury i cała masa innych rzeczy, które powrzucam losowo, żeby dać pojęcie, jak takie coś może w ogóle wyglądać.
Podwójne dildo (wag+anal).
Podwójne dildo (tzw. lesbijskie dildo).
Dmuchane dildo (można zmieniać rozmiar w trakcie penetracji)
Potrójny wibrator (wag+anal+możliwość penetrowania partnera/ki)
Stożek (wibrator)
Jest też i metoda, w której masturbujesz się za pomocą strap on (na tobie) i seks lalki, ale o tym więcej w postach o seksie.

W aptekach i internecie dostępne są żele stymulujące. Niektóre z nich (np. ten) mogą być używane wyłącznie na łechtaczkę, dzięki czemu nie ma potrzeby sięgania palcami w nielubiane otchłanie kobiecości. ;))

13 komentarzy:

  1. Fajny post :) W sumie mam sporo zabawek :P ale najwięcej przyjemności i tak jak dla mnie daje najzwyklejszy i najtańszy wibrator ;) bo tak jak mówisz - nadaje się do wszystkiego :P A najlepiej się u mnie sprawdza do pocierania ;) I tak się zastanawiam czy ktoś ma doświadczenie w używaniu masażera do łechtaczki - o ten trzeci ( http://hz00.i.aliimg.com/img/pb/227/243/609/609243227_164.JPG ) mi chodzi? może ma ktoś jakieś porównanie między tym a wibratorem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam taki. Wibracje są skupione w końcówce, która ma wymienne nakładki plus ma płynną regulację wibracji (tylko jeden tryb, ciągły). Ogólnie jest "mocniejszy" niż zwykły wibrator w wypadku łechtaczki. Minusem jest dźwięk, po jakimś czasie (kiedy obudowa się poluzuje) słychać go nawet w czasie remontu. :p

      Usuń
    2. może tak bys z baba sprobowal a nie. bezplciowy nudziarzu wendigo

      Usuń
    3. Proszę nie wrzucać tego typu komentarzy.

      Usuń
  2. Ja bym uważał - najtańszy wibrator może też zawierać jakieś niefajne substancje, powodować alergie lub za żadne skarby nie dawać się doczyścić. Polecam cosie ze sprawdzonych materiałów, które są zdrowe i łatwe w czyszczeniu - np. medyczny silikon, kamień, szkło (z tymi ostatnimi trzeba bardzo uważać, żeby nie zarysować, zwłaszcza jeśli stosuje się je wewnętrznie) i markowych firm. Droższe, ale zdrowsze :) I zwykle mają więcej bajerów.
    Mój faworyt jest wodoodporny, ładowany ładowarką i ma x trybów wibracji :D I jak wcześniej miałem "iii tam, po co, za taką cenę mogę mieć kilka różnych zabawek", tak teraz nie wyobrażam sobie wrócenia do tanich. Zwłaszcza że się NIE WYSUWA i mam obie ręce wolne :)
    A kiedy miałem wibrator z cyberskóry, po jakimś roku czy dwóch rozpuścił mi się w niewyjaśnionych okolicznościach...

    Świetny wpis :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. :)

      Jeśli chodzi o mnie, to wolę mieć więcej i taniej, bo wiem, że i tak zaraz będę chciał wypróbować coś nowego. Za to porządne rzeczy kupuję, kiedy wiem, że będę ich używał z kimś. Np. nie wyobrażam sobie używania tanich kajdanek z byle jakiego metalu (albo co gorsza plastiku) czy dildo z jakiejś parciejącej/rozpuszczającej się gumy (taa, też to przeżyłem :p ). Ale fakt faktem, droższe starczają na dłużej i wyglądają o wiele lepiej nawet po kilku latach (taniochy czasem się odbarwiają, nawet przy regularnym czyszczeniu).

      Usuń
    2. rzeczka wiselka7 lipca 2014 14:50

      Oo Rzeczkowski pisze o swoich fantazjach.

      Usuń
  3. Hm, ja mam w sumie opory, które tak silnie tkwią w psychice, że nie potrafię ich usunąć. Dla mnie nawet dotykanie stref erogennych nie daje przyjemności, masowanie ani nic, a kiedy pomyślę tylko o penetracji czymkolwiek - niedobrze mi. I chodzę taki niewyżyty XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam tak samo o.O

      Usuń
    2. ty masz opory przed wszystkim wonsz nawet przed wyjściem z domu

      Usuń
    3. Niedługo zacznę usuwać tego typu komentarze. To zwykłe zaczepki, nie będę ich tolerował. Proszę się gryźć gdzieś prywatnie, nie na moim blogu.

      Usuń
  4. Wszystko całkiem sensownie (zwłaszcza rada o nie zmuszaniu się do niczego), ale ten obrazek z panią (!) łapiącą się za czterylitery rozwala przekaz dość poważnie.

    A z "kodeksu walenia" i tym podobnych, to my się oczywiście możemy tutaj trochę śmiać, ale jeśli komuś to jest potrzebne do radzenia sobie z nieleczonym ciałem, to należy to uszanować. Byle nie wciskał tego innym jako jedynie słusznego postępowania i nie kwestionował cudzej tożsamości, jak w podanych w tekście przykładach.

    Panie Wonsz, z dwojga złego lepiej już chodzić niewyżytym, niż cokolwiek robić wbrew sobie.
    Z własnego doświadczenia: tego rodzaju blokady mogą z czasem zanikać.
    U mnie np. coś się zaczęło wyraźnie zmieniać jak zacząłem funkcjonować jako facet, przed hormonami. Potem, na hormonach "ciałowstręt" w jakiś 90% zniknął. Po mastektomii zniknął chyba całkowicie. -Czyli znowu widać, że nie każdy k/m potrzebuje wszystkich operacji, żeby czuć się ok.

    Pozdrawiam,
    Michał W.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, że treść bloga do tego skłania, ale nie wszystko musimy oceniać pod kątem płci - akurat obrazek jest z panią, bo tak wymyślił twórca. A że hasło mi się podoba, to taki wylądował na blogu i tyle. Żadnych podtekstów.

      "Kodeks walenia" z założenia jest nazwą właśnie na regulamin stworzony przez tru dla tru, zabraniający określonych czynności tylko dlatego, że ktoś sobie tak wymyślił. Inaczej jest w przypadku, kiedy dana osoba sama sobie ustala, co jej spprawia przyjemność, a czego nie jest w stanie zrobić. Wtedy są to zwyczajnie preferencje, upodobania itd., niezależnie od płci i orientacji (np. są faceci, którzy masturbują się analnie i są tacy, którzy tego nie robią, a nie muszą się trzymać żadnych kodeksów).

      Usuń

Ze względu na zamknięcie bloga komentarze dostępne wyłącznie dla autora i moderatorów.

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.