UWAGA! Wszelkie kopiowanie treści bloga bez mojej zgody będę uważał za kradzież. Wszystkie poniższe teksty (o ile nie napisano inaczej) są tylko i wyłącznie mojego autorstwa. Cytując lub tworząc własny tekst na podstawie mojego, koniecznie zamieść źródło, tj.: http://transseksualizm.blogspot.com/

Czytasz starą część bloga, na której już nie pojawiają się aktualizacje. Żeby zobaczyć nowe posty, zajrzyj na nowy adres.

29 października 2015

Drugi etap mastektomii - opis

Tutaj jest opis pierwszego etapu, natomiast fotki można obejrzeć w tym poście. Post pisany 17 dni po przeszczepie.

Przed wakacjami przeszedłem pierwszy etap krojenia klaty, w trakcie którego przeszczepiono mi brodawki (sutki) na bok brzucha. Piersi były zbyt duże, żeby od razu zająć się brodawkami - prawdopodobnie nie przyjęłyby się ze względu na wielkość cięcia i problemy z krążeniem. Przy przeszczepie brodawki nie zostały zmniejszone lub zostały zmniejszone minimalnie, nie wiem dokładnie. Przez jakiś czas miałem fantomowe odczucia na klacie (np. że kurczą mi się sutki z zimna, choć ich już tam nie miałem), aktualnie już to minęło. Obecnie nie mam czucia ani w sutkach, ani w bezpośredniej okolicy blizny po mastektomii (wcześniej nieczuły był większy obszar, część czucia wróciła po paru miesiącach).


Operacja była o wiele krótsza niż poprzednia, trwała zaledwie 45-60 minut (zwykle tyle czasu trwa zwykła, typowa, jednoetapowa mastektomia). Obudzili mnie jeszcze w trakcie roboty, chyba zakładania szwów. ;) Nic nie czułem, więc nie przejąłem się tym. Zresztą położono mnie spać też dosyć późno - może bali się powikłań jak przy poprzedniej opce?

Pobrano brodawki z miejsca ich zimowania, pomniejszono o ponad połowę i wszyto w należne im miejsce. Na brzuchu aktualnie mam dwie dziury bez skóry, które mają się całkiem zabliźnić w ciągu ok. dwóch miesięcy. Sutki są dość twarde, pokryte strupami i innym tałatajstwem, ale wyglądają o wiele lepiej niż przy poprzedniej przeprowadzce. Nie miałem zakładanych drenów ani niczego podobnego, po prostu zmieniano opatrunki i używano różnych maści (przy okazji obklejano mi 3/4 torsu przylepcem - a przy potestosteronowej sierści nie jest to miłe...). Szwy ściągnięto chyba po 11 albo 12 dniach.

Problemem okazała się - tak jak poprzednio - prawa strona klaty. Brodawka dość długo nie mogła się zdecydować, czy ze mną zostaje, czy jedzie dalej. Dodatkowo po prawej stronie mam nieapetyczny fałd, który utrudniał zakładanie opatrunków (wszystko się wyginało i odlepiało w nocy). Na szczęście ostatecznie brodawka się do mnie przekonała i nawiązaliśmy trwałą więź. W teorii jest jeszcze ryzyko jej utraty, ale z każdym dniem coraz mniejsze. Przyznam szczerze, że nie bardzo się tym przejmuję, jeden sutek to też coś. Z jednym jest też łatwiej wymyślić wiarygodną bajeczkę o Wydarzeniu, w Którym Zmasakrowano Mi Klatę. ;)

W zasadzie cały ten etap sprowadza się do operacji i zmiany opatrunków aż się to to zagoi.

1 komentarz:

  1. Hej, a jaka może być bajeczka o "Wydarzeniu, w Którym Zmasakrowano Mi Klatę"? Może 'ugryzł mnie rekin' albo coś w tym stylu? XD znaczy zawsze zostaje 'byłem strasznie gruby i odessali mi tłuszcz'ale jednak rekin brzmi o wiele fajniej :D co o tym myślicie? :P

    OdpowiedzUsuń

Ze względu na zamknięcie bloga komentarze dostępne wyłącznie dla autora i moderatorów.

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.