UWAGA! Wszelkie kopiowanie treści bloga bez mojej zgody będę uważał za kradzież. Wszystkie poniższe teksty (o ile nie napisano inaczej) są tylko i wyłącznie mojego autorstwa. Cytując lub tworząc własny tekst na podstawie mojego, koniecznie zamieść źródło, tj.: http://transseksualizm.blogspot.com/

Czytasz starą część bloga, na której już nie pojawiają się aktualizacje. Żeby zobaczyć nowe posty, zajrzyj na nowy adres.

15 kwietnia 2017

Panhisterektomia - relacja Grabieżcy

Niedawno przeszedłem swoją drugą (lub trzecią, zależy jak liczyć) operację pod kątem zmiany płci, czyli histerektomię całkowitą. Jest to tzw. "dwójka", w czasie której usuwa się macicę z przydatkami. Niestety, jest to dla mnie najgorsze przeżycie szpitalne ze wszystkich kilkudziesięciu w moim życiu oraz z czterech operacji, jakie w ogóle przeszedłem. Miałem inne wskazania do operacji (ginekologiczne), nie tylko sam transseksualizm.


Do kliniki zgłosiłem się tego samego dnia. Mocno głodny, ponieważ od poprzedniego wieczora nie wolno mi było jeść. Załatwiłem wszystkie sprawy związane z przyjęciem do szpitala (zaświadczenia lekarskie, wyniki krwi, spisanie danych, wywiad nt. przyjmowanych leków itd.). Skierowano mnie do sali i kazano czekać.

Jak w przypadku mastektomii, tak i tutaj dostałem seksowną szpitalną sukienko-koszulę. Ubrałem ją, a po jakimś czasie zostałem wezwany na salę operacyjną. Tam kazano mi się rozebrać i wdrapać na przedziwny sprzęt, będący połączeniem stołu operacyjnego i krzesła ginekologicznego. Początkowo zakładano, że dostanę znieczulenie rdzeniowe, zatem ułożyłem się na boku. Samo podanie jest albo bezbolesne, albo cholernie bolesne, zależy jak anestezjolog trafi. Ja miałem "szczęście" zapoznać się z obiema wersjami. Znieczulenie to zaczyna się objawiać ciepłem, rozlewającym się w rękach, nogach, a następnie całym ciele. Stopniowo wszystkie członki stają się zbyt ciężkie, by nimi poruszać. Mowa i oddychanie przychodzi z trudem. Z pomocą lekarza i asystentek ułożyłem się w docelowej pozycji: plecy i głowa na płasko, nogi rozwarte jak u ginekologa. Choć nałożono mi maskę z tlenem, walkę o oddech uważam za najbardziej traumatyczną z całego zabiegu. Przez bliżej nieokreślony czas (straciłem poczucie czasu) miałem wrażenie, że nie będę w stanie wziąć już następnego oddechu, a te, które byłem w stanie jakoś zassać, ledwo starczały. Skojarzyło mi się to z torturą, gdzie ofierze nakłada się na twarz szmatę, a następnie polewa głowę wodą... Coś strasznego. Nie miałem absolutnie siły, aby dać znać, co się dzieje, mówienie było dla mnie zbyt trudne. Mogłem co najwyżej lekko poruszyć głową lub zamknąć/otworzyć oczy. Później powiedziano mi, że to normalne, ale lęk został. Po tym doświadczeniu wiem jedno - już nigdy nie zdecyduję się na tę formę, jeśli nie będzie choć nikłej szansy na znieczulenie w innym trybie.

Ze względu na - jak się okazało - nietypową anatomię i sprawy związane z chorobą operacji nie udało się wykonać laparoskopem (trzy małe blizny) ani przez pochwę (zero blizn lub jedna-trzy małe) i trzeba było wykonać klasyczne cięcie w dole brzucha (długa pozioma blizna). Tego już nie pamiętam, ponieważ wprowadzono znieczulenie ogólne (zasnąłem).

Po kilkugodzinnej operacji, która ponoć trwała dwa razy dłużej niż powinna, obudziłem się już na sali chorych. Okazało się, że przeniesiono mnie do jednoosobowej. Nie pamiętam nic, poza tym, że byłem potwornie zmęczony, ale nie wolno mi było spać. Męczyłem się tak przez kilka godzin, ze sprzętem wyjącym za każdym razem, kiedy mój oddech zwalniał. Dopiero późnym wieczorem sytuacja ustabilizowała się na tyle, żebym mógł pójść spać.

Następne dwa dni to jeden wielki ból. Mam wrażenie, że akurat leczenie bólu było tutaj zaniedbane, ponieważ nie dostawałem nic poza ibuprofenem (to samo co zwykły Ibuprom). Przy wcześniejszych operacjach dostawałem silniejsze leki, w dodatku dożylnie. Tutaj kilka razy płakałem z bólu, nie mogąc go znieść. Chodzenie czy siedzenie było poza zasięgiem moich możliwości, ale że miałem cewnik i zakaz jedzenia/picia, to i tak nie musiałem wstawać z łóżka. W pewnym momencie zwyczajnie nie wytrzymałem i wziąłem własne, silniejsze leki przeciwbólowe (dostaję na receptę na inne schorzenie) i dokarmiałem się na lewo. Normalnie nigdy nie brałbym nic poza kontrolą lekarza, jednak przestałem myśleć trzeźwo, jedyne, o czym myślałem, to pozbycie się bólu. Czytałem fora dla kobiet po histerektomii i okazuje się, że część z nich doświadcza takiego samego, trudnego do zwalczenia, silnego bólu, podczas gdy inne znoszą operację bez większych dolegliwości. Miałem niefart zaliczyć się do tej pierwszej grupy. Pierwsze dni wiązały się także z pooperacyjnymi wzdęciami, dość boleśnie odczuwałem każdy ruch gazów. Sprawę rozwiązałem Espumisanem.

Po dwóch dniach wyjęto mi cewnik, a parę godzin później dren z pochwy (odprowadzał krew z miejsca operacji). Początkowo miałem duże problemy z sikaniem ("nie szło"), ale ponoć to normalny objaw po znieczuleniu rdzeniowym. Ze względu na utrzymujące się krwawienie przez pierwsze trzy dni używałem podkładów dla matek w połogu, a następnie zwykłych podpasek. Jest ono inne niż to przy okresie, sama krew i bez charakterystycznego zapachu.

W czasie pisania tego tekstu mija czwarty dzień od zabiegu. Nadal nie do końca umiem określić, jak pełny mam pęcherz oraz czy opróżniłem go do końca. Nie mam czucia w części podbrzusza (nie wiem, czy to minie), nadal odczuwam silny ból, zwłaszcza przy wstawaniu i kładzeniu się (a kaszel to horror). Chodzę powoli, lekko zgięty do przodu. Miewam dziwne uczucie, jakby coś spływało mi po brzuchu od wewnątrz.

Przy mastektomii towarzyszyła mi euforia związana z widocznymi efektami, teraz jestem tylko zmęczony i obolały. Może z czasem się to zmieni, na razie cała sprawa ma dla mnie dość negatywny wydźwięk. W okresie największego bólu byłem nawet gotów zrezygnować z "trójki" (normalnie jestem na nią zdecydowany), byle tylko nie przechodzić tego na nowo. Według mojego bliskiego znajomego po histerektomii znikają fale hormonalne odczuwane, kiedy zbliża się pora następnego zastrzyku (ci, którzy biorą testosteron znają to uczucie), a nastrój jest stabilniejszy. Zobaczymy. Na razie jest za wcześnie, żebym mógł się wypowiedzieć.


UPDATE: Posta pisałem wczesnym popołudniem. Wieczorem tego samego dnia wylądowałem SORze z powodu szybko nasilającego się bólu i "cieknięcia". Okazało się, że to wina uszkodzenia nerwów. Dostałem jakieś jebitne środki przeciwbólowe i nakaz nicnierobienia przez najbliższe tygodnie. Ciekawostka, musiałem tłumaczyć po kolei każdemu pracownikowi SORu, że wiem, czym jest histerektomia i tak, właśnie tę operację miałem. Spotkałem się z dużym zainteresowaniem i wsparciem, aczkolwiek nie byłem do końca pewny jak zareagować na komplementy typu: "Nie domyśliłabym się w życiu, pan wygląda jak prawdziwy facet!". ;) Jak się okazuje, zabieg ten był w moim przypadku bardzo rozległy i stanę na nogi najwcześniej za półtora miesiąca. Jeśli ktoś chciałby wspomóc zakup leków i opatrunków, to będę wdzięczny.

UPDATE 2: Kiedy piszę ten update mija dokładnie trzeci tydzień od operacji. Bóle ustały, nie licząc sporadycznych szarpnięć, rany zaczęły się wreszcie goić (rozlazły mi się po półtora tygodnia i miały opory z gojeniem). Chodzę już w miarę normalnym tempem, choć o podbiegnięciu do autobusu nie ma jeszcze mowy. Dalej nie mam czucia w części brzucha. Co ciekawe, zaobserwowałem sporo zmian w psychice, ale o tym napiszę najwcześniej za kilka tygodni. Muszę jeszcze sprawę poobserwować. Miałem też okazję zrobić z siebie atrakcję pobliskiej poradni ginekologicznej, w której byłem pierwszym transem od początku ich dość długiej działalności.

Zobacz także:
Post o zmianach po histerektomii + zdjęcia

12 komentarzy:

  1. Myślę, że ten ból jest wynikiem przecięcia mięśni brzucha - ja też go wspominam jako najgorszy ból operacyjny (niby leki przeciwbólowe dostawałem, ale i tak bolało, nie płakałem chyba ale jęczałem pół nocy po operacji ;) ).
    Wszystkiego dobrego życzę i szybkiego powrotu do zdrowia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie to chyba nie jest to, bo miałem kiedyś inną operację brzucha, przy której też przecinano mięśnie i nie wspominam tego tak traumatycznie. Najważniejsze, że już minęło.

      Dzięki. :)

      Usuń
  2. Życzę,żeby wszystko się ułożyło. Jestem jeszcze przed wszystkim i straszysz nieźle, ale liczę na szczęście. Pracuję w służbie medycznej i chyba bym kogoś zabił jakby coś mi nie pasowało;). Jeszcze raz dużo zdrowia!

    OdpowiedzUsuń
  3. W Krakowie miałeś tą operację? O szpital nie pytam, bo może nie chcesz mówic, ale o samo miasto. Masz możliwość dodania zdjęcia blizny?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie w Krakowie, ale w pobliżu, termin był bliższy. I to był błąd. Wrzucę, kiedy się wygoi, na razie przypomina przypalone pasmo spaghetti...

      Usuń
  4. Czy na czas operacji/ przed operacja musiales zaprzestac brania tst czy z tym raczej nie ma problemu i przy przymowaniu tst mozna robic tego typu operacje?

    OdpowiedzUsuń
  5. Ktoś Ci ustali nową dawkę Testo po dwójce czy sam na czuja się będziesz w to bawił?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Parę tygodni przed operacją byłem u endokrynologa, który zmienił mi dawkę. Mam zobaczyć, czy dobrze się na niej czuję, jeśli tak, to mam zostać, jeśli nie, to podawać kilka dni wcześniej lub wrócić do poprzedniej. Na razie jestem na tej zmniejszonej (nowej), ale chyba będę zmieniał, bo jestem drażliwy pod koniec.

      Usuń
  6. Słyszałem, że po usunięciu macicy będzie się mieć osteoporoze. To prawda?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jajników jak już, macica nie produkuje hormonów. Jeśli dbasz o terapię testosteronem, to niekoniecznie. Ale jeśli odstawiłbyś hormony albo przyjmował byle jakie dawki, to ryzyko jest (przy odstawieniu całkiem duże).

      Usuń
    2. Dzięki za odpowiedź. I wybacz za niesprecyzowanie, jak mówię macica to myślę o całym podwoziu

      Usuń

Ze względu na zamknięcie bloga komentarze dostępne wyłącznie dla autora i moderatorów.

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.