W tę sobotę miał być pierwszy i teoretycznie ostatni negatywny post, pokazujący wszystkie niechciane strony transseksualizmu, na jakie można się natknąć przed, w trakcie i po zmianie płci. W ostatniej chwili wywaliłem go z kolejki publikowania, ponieważ nie jestem pewny, czy powinienem go wrzucać. Stad pytanie do Was: czy chcecie tego typu tekst?
Oczywiście jest on opatrzony ostrzeżeniem dla osób w złej kondycji psychicznej i łatwo zniechęcających się, ale nie jestem pewny, czy powinienem go wrzucać, kiedy w necie mamy już tyle zniechęcających przykładów. Głównym celem tego posta miało być ukazanie całości konsekwencji, z jakimi należy się liczyć, podejmując decyzję o zmianie płci. Jak część czytelników mogła zauważyć, staram się nadać blogowi bardziej pozytywny wydźwięk, ale oczywiście nie jestem ślepy na kijowe aspekty transseksualizmu, z jakimi spotykałem się i spotykam się nadal w codziennym życiu. I właśnie te kijowe sprawy chciałem ukazać.
Taki stos nieciekawych zniechęcaczy może skutecznie przygnieść początkującą osobę, która dopiero zabiera się do coming-outu czy układania planu zmiany (nie mówiąc o tych, którzy są na etapie godzenia się z własną płcią). Jeśli ktoś utknął gdzieś w trakcie tranzycji, też nie poczuje się lepiej. Z drugiej strony patrząc, pokazywanie jedynie pozytywnych aspektów zmiany płci jest w moim odczuciu pewnym oszustwem i nie przygotowuje na rozczarowania i wysiłek, z jakimi spotyka się każdy trans. To jak wysyłanie turysty w obcasach na górską wycieczkę.
Także jak myślicie, przyda się Wam taki post?
Moim zdaniem warto wrzucić.
OdpowiedzUsuńWiem, że na pierwszych etapach tranzycji brakowało mi takich informacji, bo na początku docierałem tylko do tych błyszczących, zachęcających faktów, a jednak trudno wierzyć, że wszystko jest takie różowe. Zaznaczasz też przecież, że bycie transseksualistą i tranzycja to nie tylko te ciemne strony, ale też i zalety, więc w czym problem?
Wydaje mi się, że warto poznać temat w szerokim aspekcie, nie tylko pozytywy, ale i negatywy. Choćby po to, żeby wiedzieć, w co się idzie i czy na pewno chce się w to iść. Osoby, które potrzebują korekcji płci prawdopodobnie i tak nie zniechęcą się, a być może uda Ci się nieco ograniczyć ilość tych, które pakują się w nią z myślą, że od teraz wszystko będzie idealnie.
Wydaje mi się, że większość 'zniechęcaczy' które widzę w necie to raczej rzeczy które dotykają również cismężczyzn, bo po prostu jest to wpływ testosteronu na ludzki organizm. Wiele osób transseksualnych wkurza się np na łysienie, które może wystąpić i niewątpliwie jest negatywnym skutkiem, ale do cholery genetyczny facet też nie wybiera sobie genów/chorób/skutków ubocznych działania testosteronu. Nadciśnienie/osteoporoza? To samo jest z genetycznymi facetami. Rak? pomidory też są ponoć rakotwórcze i zbyt częste zażywanie leków z ibuprofenem również. Ważne, żeby nie bagatelizować kiedy coś jest nie tak, badać się, kontrolować, również wstydliwe dla nas sprawy. Wizyta u ginekologa jest 'niemiła', ale czy facet który ma problem z prostatą zalicza wizytę u lekarza do przyjemnych? Wstydzisz się rozebrać przed lekarzem, to jak pójdziesz na operację? Mają Ci ją zrobić przez ubranie? :P
OdpowiedzUsuńA wracając do proponowanego posta. Jak najbardziej moim zdaniem jest potrzebny. Nie dlatego żeby się bać, a dlatego, żeby wiedzieć na co zwrócić uwagę i jakich lekarzy raz na jakiś czas odwiedzić, zwłaszcza w późniejszym wieku / po paru czy tam parunastu albo i parudziesięciu latach przyjmowania tst. ;)
Osobiście najbardziej mnie interesują, realne i szczerze skutki uboczne 2 operacji. Słyszałem, że ciskobiety gorzej ją przechodzą od transmeżczyzn - moim zdaniem wiele leży w psychice - my tej operacji chcemy, ciskobiety nie, ale mimo wszystko mnie to interesuje, głównie z doświadczenia osób które przebyły już jakiś czas temu, chociaż Twoje stosunkowo świeże doświadczenia również chętnie jeszcze przeczytam. I nie oznacza to że zrezygnuję jeśli coś mi się ''nie spodoba''. Bardziej chce po prostu zastanowić się nad zminimalizowaniem ewentualnych skutków ubocznych itp ;)
Miałem II w 2009 roku, nie bardzo wiem jakie skutki uboczne masz na myśli, nic negatywnego nie odczuwam (ale w 2010 przeszedłem III, więc może to też coś zmienia...).
UsuńJa też jestem za :) myślę że to ważne żeby uprzedzić wszystkich także o negatywnych stronach tranzycji,to jest do przejścia a może taka zła strona wszystkiego sprawi że co prawda mała cześć, ale jednak- dojdzie do wniosku że to nic fajnego to bycie transem, ze względu na to że ostatnio często spotykam się z, mam wrażenie pozorowanym ts. A reszta przeczyta i może się zmartwi, ale jak już mówiłem - to jest do przejścia. Pozytywy, takie jak życie w chociaż większej zgodzie ze sobą, z poczuciem realizowania siebie są w stanie wynagrodzić część strat. Jak to mówią, no pain no gain. W każdym możliwym sensie
OdpowiedzUsuńI ja również jestem za. Nie będę za dużo pisać. Po prostu uważam, że powinienes pokazywac nie tylko te lepsze strony ts, ale także i skutki tego wszystkiego. Tych decyzji. Bo tak jak zawsze mówisz, hormony to nie cukierki, które leczą z depresji albo wspomagacze wyglądu. Jak najbardziej post będzie mile widziany dla myślę większości czytelników bloga :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że to nie tyle byłby zniechęcacz co realizm? Złudnie jest wierzyć, że wszytko uda się od a do z i nie spotka mnie w życiu nic przykrego.
OdpowiedzUsuńJa też jestem za :p lepiej wiedzieć co może się stać niż być później zaskoczonym
OdpowiedzUsuńDawaj, obalimy ;)
OdpowiedzUsuńA tak poważnie - napisz, będzie może można podyskutować i zastanowić się jakby zminimalizować te skutki uboczne :)
Uważam, że taki post jest potrzebny. Zawsze lepiej wiedzieć za dużo niż za mało. A poza tym, jeśli ktoś jest zdecydowany przejść tranzycję, to "Negatywny post" tego nie zmieni.
OdpowiedzUsuńWrzucaj :)
Jestem za
OdpowiedzUsuń