Dostaję naprawdę wiele pytań typu: "Czy tyle i tyle testosteronu to normalna dawka?", "Czy fiolka tego leku w takim odstępie to nie za mało?", "Mój kolega bierze ten sam lek o tydzień rzadziej niż ja, czy powinienem zmienić sobie dawkę?". Za każdym razem odpowiadam dokładnie to samo, ale pytania napływają dalej. Dlatego dzisiaj osobny post, który - mam nadzieję - dotrze do większej liczby osób i rozwieje ich wątpliwości.
Po pierwsze i najważniejsze - nie wierzcie we wszystko, co piszą ludzie w internecie. W internecie ktoś może napisać, że brał 2 fiolki co 3 tygodnie, kiedy w rzeczywistości brał 1 co tydzień i nikt nie będzie podejrzewał, że coś jest nie tak. Tak naprawdę ktoś może napisać, że brał kiedyś 5 fiolek co 8 tygodni, polajkować lub skomentować to z kilkudziesięciu fejkowych kont i nagle okaże się, że taka dawka jest możliwa. Także ostrożnie z internetowymi mądrościami. A nawet jeśli ktoś pisze prawdę, to pisze z myślą o reakcji własnego organizmu, a nie waszego czy jakiegoś Uniwersalnego Transowego Ciała.
Początkową dawkę i formę leku dobiera się do konkretnego przypadku. Do wyników badań, oczekiwań, możliwości finansowych, dostępności leku w danym regionie, potencjalnej podatności na efekty uboczne... Lekarz może was nie pytać wprost, ale bierze pod uwagę więcej niż tylko sam fakt bycia transseksualnym. Wielu transów ma podobne wyniki przed hormonoterapią, stąd podobne początkowe dawki, ale to nie oznacza, że istnieje jakaś jedna standardowa dawka idealna dla każdego. No i nie oszukujmy się, jest wielu lekarzy, którzy taśmowo przepisują hormony w tej samej dawce każdemu - czasem nawet przed zobaczeniem wyników. Takie coś nie ma nic wspólnego z dobieraniem dawki do pacjenta.
Kiedy już dostaniecie receptę, może was kusić, żeby się porównać z innymi transami. I okej, porównujcie się. Ale bierzcie poprawkę na to, że macie różne organizmy oraz prawdopodobnie jesteście na różnych etapach. Osoba na samym początku leczenia ma inne zapotrzebowanie niż osoba po roku terapii oraz kompletnie inne niż osoba po kilku latach leczenia czy po wycięciu jajników. Porównując się ze "starymi wyjadaczami", porównujecie świeżo zagniecioną masę na ciasto z połowicznie udekorowanym wypiekiem. Osobiście w trakcie swojej tranzycji zmieniałem rodzaj leku dwa razy, o dawce nawet nie wspominając. Pomijając podstawowe indywidualne zapotrzebowanie, które każdy ma inne, różnicę wzmaga wiek, stan zdrowia, technika podawania testosteronu, styl życia, wspomniany etap tranzycji oraz inne czynniki. Jak widać, osoba w tym samym wieku i na tym samym etapie co wy może dostać inną dawkę, ponieważ różnicie się pod kątem reszty czynników.
Cudza dawka nie wpływa na wasze indywidualne zapotrzebowanie. Co to oznacza? Że nie ma znaczenia, ile i w jakiej formie biorą leki inni, jeśli wy czujecie się dobrze na swojej dawce. Całe transowe środowisko może brać dwa razy mniej albo dwa razy więcej niż wy, ale to nie wpływa na to, ile faktycznie potrzebuje wasz organizm. Może akurat będziecie jednym z tych nietypowych przypadków, gdzie potrzeba rzadko stosowanego leku lub niestandardowej dawki, o której nikt w "branży" nie słyszał. Czy to oznacza, że macie olać wskazania lekarskie i albo samemu sobie ustalić dawkę wedle słów internetu, albo szukać nowego lekarza aż traficie na takiego, który przepisze wam coś taśmowego? Nie. Wasz organizm nie ogląda się na innych. Ma w nosie, że Tomek z Elbląga bierze trzy razy mniej, a Paweł z Tomaszewa o połowę więcej. Potrzebuje dokładnie tyle, ile on sam pokazuje za pomocą wyników badań i waszego samopoczucia.
Przez pierwsze pół roku - rok złe samopoczucie nie zawsze związane jest ze złą dawką. Organizm przechodzi wtedy duży szok hormonalny i nie jest to niestety przyjemne. Należy zgłaszać wszelkie objawy lekarzowi, ale brak reakcji z jego strony niekoniecznie oznacza brak zainteresowania lub niekompetencję. Przestawianie się z żeńskich hormonów na męskie trzeba przeżyć i tyle. Nie ma sposobu na złagodzenie objawów, bo musielibyśmy ingerować w poziom hormonów - a przecież właśnie o to chodzi, żeby były nienaturalnie nierówne. Natomiast złe samopoczucie po pierwszym roku stosowania oznacza potrzebę dopasowania dawki na nowo. Rzadko kiedy transi (podlegający kontroli endokrynologicznej) zostają na dawce, z którą zaczynali hormonoterapię.
Tych, którzy nadal czują silną potrzebę wciśnięcia swojej dawki w normy, informuję, że jakiekolwiek zastrzyki w odstępie 7-21 dni są standardową, zwykłą dawką u transów i nie ma potrzeby roztrząsania się nad nią. Często trafiają się wariacje do 28 dni. Wyjątkowe przypadki biorą w innych odstępach. Genetyczni faceci biorą testosteron w innych odstępach niż my, więc nie ma sensu szukać informacji na forach dla kulturystów czy pacjentów onkologicznych. Najczęściej przepisuje się 1-2 fiolki, ale zdarzają się inne kombinacje (osobiście brałem kiedyś połówkę). Tabletki i żele stosuje się zazwyczaj codziennie o podobnej porze, a dawkę modyfikuje poprzez ilość użytych tabletek/saszetek. Tak naprawdę każda dawka jest dobra, jeśli jest skuteczna i ogranicza efekty uboczne do minimum - nawet jeśli nikt inny w transowej branży jej nie stosował.
Mam nadzieję, że ten post wyjaśnił, dlaczego porównywanie się i szukanie "idealnych" dawek po internecie nie ma większego sensu. Można porównać się z ciekawości, żeby zobaczyć, jak to wygląda u innych transów, ale nie po to, żeby stwierdzić, czy wasza dawka jest odpowiednia. Wszelkie wątpliwości wobec leczenia należy rozwiewać u lekarza, nie w internecie czy u znajomych.
Może jestem naiwny, ale widziałbym miejsce na takie rozmowy w internecie w wypadku, gdy ktoś chodzi do pewnego oj bardzo znanego lekarza na hormony, bo chce je dostać byle szybko, ale otóż okazuje się, że ten przepisuje taśmowo, człowiek czuje się źle, nie ma reakcji ze strony lekarza i chce się dowiedzieć, czy to wina lekarza. A w tym przypadku, który teraz opisuję, jest to jak najbardziej wina lekarza.
OdpowiedzUsuńDlatego byłoby wskazane raczej podkreślić, że to jest absolutnie istotne zwrócić się w sprawie dozowania *do wykwalifikowanego endokrynologa*. Jeszcze lepiej byłoby wskazać, gdzie można się dowiedzieć, którzy endokrynolodzy znają się na potrzebach transludzi i są dla nich przyjaźni. Bo z tego, co się orientuję, jest bardzo mała garstka takich osób w skali krajowej :(
O "pewnym znanym lekarzu" pisałem nie raz, że odradzam rozpoczynanie u niego terapii hormonalnej, bo może zrobić krzywdę. Ale kiedy już się stało i dawka jest kiepska, to nie należy traktować tego jako wymówki do szukania po internecie, który guzik wie nie tylko o stanie twojego organizmu, ale i medycynie jako takiej, tylko naprawić błąd i zgłosić się do endokrynologa lub innego seksuologa.
UsuńTo prawda, że nie wszyscy lekarze się znają. Ale jeśli mam być szczery, to nie przekreślałbym niebranżowych specjalistów. Sam chodzę do endo, który widział transa pierwszy raz na oczy, kiedy wszedłem do niego do gabinetu. I prowadzi mnie naprawdę świetnie. Ba, okazało się nawet, że miał rację w tematach, o których w branży krąży wiele mitów. Także zwykły endo może wiele pomóc, a już na pewno jest lepszy niż internet lub taśmowi lekarze z branży.