Jak mogliście dotychczas zauważyć, blog jest utrzymywany raczej w pozytywnym nastroju. Łatwego życia nie mam, ale jakoś w nim trwam i wierzę, że inni także są w stanie o siebie zadbać. Myślę jednak, że potrzebny nam jest jeden post, który pokaże także negatywną stronę transseksualizmu. Nie chcę was zniechęcać, ale uważam, że będzie wam łatwiej, kiedy dowiecie się, o co możecie się w przyszłości potknąć. Zapnijcie pasy, przed wami dużo czytania!
Będzie to mój jedyny niemal w całości negatywny post, dlatego jeśli aktualnie jesteś w kiepskiej sytuacji psychicznej, rozważ przełożenie lektury na inną okazję. Jeśli jednak planujesz w najbliższym czasie rozpoczęcie diagnostyki lub leczenia, przeczytaj. Postanowiłem ukazać tutaj wszelkie nieprzyjemne konsekwencje transseksualizmu. Pamiętaj, że nie każda z wymienionych poniżej przeszkód musi wystąpić w twoim przypadku. Bądźmy świadomi, co nam grozi, ale nie popadajmy w panikę.
Myślę, że warto zacząć od diagnostyki. Nie oszukujmy się, jest to długi i wyczerpujący proces. Frustracja, wyrzeczenia, zniecierpliwienie, wątpliwości, strach przed zmianami, zmiany planów... Z tym wszystkim będziesz miał okazję się dość dobrze zaprzyjaźnić. Będzie ci brakowało pieniędzy, czasu, wsparcia lub pewności siebie, a czasem i wszystkiego na raz. Na samym początku drogi możesz być całkowicie sam, bez dobrego kontaktu z bliskimi czy transowym środowiskiem. Z czasem zresztą nie musi być wcale łatwiej, im dalej w las, tym więcej drzew. Już pomińmy pieniądze, które wydają się znikać w jakiejś głębokiej dziurze bez wymiernych efektów... Diagnostyka psychologiczna wkracza w intymne obszary, do których często nie chcesz nikogo wpuszczać. Będziesz pytany o rzeczy, do których być może nie chciałeś się przyznawać (np. sposób masturbacji) lub wydarzenia i uczuciach, o których chciałeś zapomnieć (np. molestowanie, odrzucenie ze strony rodziny). Psycholog spędzi z tobą godzinę, a później będziesz musiał z tym walczyć sam. Wszystko, co sobie przypomnisz, może wywołać w tobie negatywne reakcje - jeśli nie masz podstawowych umiejętności radzenia sobie z nimi, twoje samopoczucie i pewność siebie ucierpią. Jeśli do tego jesteś nietypowym przypadkiem, istnieje ryzyko, że lekarz nie będzie chciał się zagłębiać w szczegóły i albo zmusi cię do zaprzeczania samemu sobie, albo zdiagnozuje cię nieprawidłowo.
Przeszkody związane z diagnostyką:
Ostateczna diagnoza to kolejny powód do stresu - bo który z nas jest gotowy na opinię inną niż upragniony transseksualizm? A to może się zdarzyć. Możesz nie być transseksualistą, tylko transwestytą, mizoginistką, lesbijką, osobą z nieprzepracowanymi traumami czy niepewną swojej kobiecości, mieć problemy hormonalne albo guza mózgu... Istnieje dużo przypadków dających objawy pozornego transseksualizmu. I choć oczywiście możesz zasięgnąć opinii innego specjalisty (najlepiej dwóch, żeby mieć realne porównanie), to co jeśli okaże się, że pierwszy diagnosta miał rację? Jesteś na to gotowy? Nie zapominajmy też o osobach, które nie chcą być transseksualne. Dla nich opinia o byciu transem jest potwierdzeniem największych obaw. Powszechnie wiadomo, że nie ma możliwości "wyleczenia się" z płci odczuwanej. Mają zatem do wyboru skazać się na nieszczęśliwe, ale "normalne" życie jako kobieta, albo przewrócić wszystko do góry nogami, nie mając żadnej pewności, co z tego wyjdzie.
Przeszkody związane z wystawieniem opinii:
Kiedy już przebrnąłeś przez proces diagnostyki, czeka cię wiele lat leczenia, masakrującego twoje - mniej lub bardziej udane, ale jednak normalne - ciało. Leczenie blokerami, antykoncepcją i im podobnymi to jedyne neutralne wyjście, ale wszystko ponad to potrafi zniszczyć twój wygląd, zamiast zmienić cię w atrakcyjnego faceta. Hormony dają fajne efekty: głęboki głos, zarost na brodzie, większą wytrzymałość fizyczną, zanik okresu... Ale jest też wiele negatywnych skutków, np. łysienie androgeniczne, trądzik, nadmierna potliwość, zarost w niechcianych miejscach (barki, plecy, tyłek, wierzch dłoni), zmiana charakteru i libido, zwiększone ryzyko chorób ginekologicznych, obniżenie nastroju, agresja... Nie ma na chwilę obecną sposobu na oddzielenie tych pozytywnych od negatywnych. Na początku terapii hormonalnej będziesz prawdopodobnie szczęśliwy, te niechciane paskudy pojawiają się później. Jako że niemal nikt nie chodzi do endokrynologa, wiele osób zmienia się we włochate kulki z łysymi łebkami. Zresztą chodzenie do lekarza nie gwarantuje, że i tak się tak nie stanie. Są osoby, u których jakaś tam dawka powoduje przykładowe łysienie, a już niewiele mniejsza przestaje być skuteczna i trzeba wybierać między łysiną a niewyrównanymi hormonami (wahania nastroju, plamienie i krwawienie z dróg rodnych, trądzik itd.).
Przeszkody związane z leczeniem:
Z kolei operacje to nic innego, jak celowe okaleczanie zdrowego ciała. Od strony cielesnej jesteśmy w końcu zdrowi. Usunięcie piersi i rekonstrukcja klatki zostawiają blizny i inne ślady, które bez odpowiedniej opieki są widocznym dowodem na przebytą operację. Im większy rozmiar piersi, tym większe i bardziej oczywiste blizny zostają. Panhisterektomia to trwałe ubezpłodnienie oraz poważna ingerencja w organizm - przy niej mastektomia wydaje się wręcz zabiegiem kosmetycznym. Od tego momentu stajesz się na zawsze zależny od przyjmowanych leków. Nie masz możliwości przerwania kuracji hormonalnej, chyba że chcesz, żeby twój organizm zaczął się starzeć i staczać w ekspresowym tempie. Od tego momentu twoje geny w zasadzie stają się gatunkiem wymarłym - tyle lat ewolucji, każdy przed tobą był w stanie założyć rodzinę, a tu proszę, koniec. Nie jest to przyjemna myśl. Jeśli poprzestaniesz na drugiej operacji, zostajesz wiecznie pomiędzy płciami fizycznymi. Jeśli przechodzisz trójkę, nie masz gwarancji na powodzenie operacji. Prącie nigdy nie wygląda i nie zachowuje się identycznie jak zwykły penis. Choć przy szybkim numerku niektóre metody pozwalają na poczucie się "prawdziwym samcem", to już bliższych oględzin przy seksie oralnym żaden sztucznie wytworzony penis nie przejdzie. Z operacjami idzie ryzyko powikłań (zwłaszcza przy ostatniej), które zagrażają nie tylko zdrowiu, ale też estetyce twojego ciała. Obwiśnięcia, blizny, zniekształcenia, ewidentnie sztuczny wygląd... Często spotykane jest także upośledzenie czucia w operowanych obszarach - u mnie miało to miejsce przy każdej operacji i mogę ci powiedzieć, że to beznadziejne uczucie (a raczej jego brak). No i najbardziej oczywista sprawa: pieniądze! Operacje kosztują, i to całkiem sporo. Za penisa z jądrami możesz zapłacić nawet do 100tys! Mógłbyś sobie za to kupić mieszkanie w mniejszym mieście. Jasne, nikt nie każe ci aż tyle płacić, jest wiele tańszych opcji, ale czy w tych tanich będzie też taka, która będzie bezpieczna, skuteczna i w pełni cię usatysfakcjonuje? Pamiętaj, że do kosztów takiej operacji wlicza się dojazd do kliniki i powrót do domu, koszt pobytu w klinice (często zagranicznej i drogiej), opatrunki i leki itd., a nie tylko sam zabieg.
Przeszkody związane z operacjami:
Przeszkody związane z diagnostyką:
- zbyt wysokie ceny,
- rozległość w czasie,
- konieczność rozpoczynania od nowa przy zbyt długiej przerwie między badaniami,
- brak odpowiedniego specjalisty w okolicy,
- trafienie na specjalistę z uprzedzeniami lub bez kwalifikacji,
- trafienie na specjalistę wyzyskującego finansowo transów,
- zbyt szybka lub zbyt wolna diagnostyka,
- badania niedostosowane do pacjenta (taśmowa obsługa pacjenta),
- odrzucenie nietypowego pacjenta,
- niewykonanie wszystkich badań (i przez to problemy w sądzie albo złe leczenie),
- nadmierne obciążenie psychiczne i emocjonalne (w tym rozdrapywanie starych ran),
- zaangażowanie rodziny/partnerki/przyjaciół w proces diagnostyki (nie zawsze jest to negatywna sytuacja),
- odmowa diagnozowania,
- bycie odsyłanym od specjalisty do specjalisty,
- stracenie pieniędzy na "pierwsze wizyty" u wielu specjalistów, którzy nie chcieli się podjąć dalszej diagnostyki,
- czasochłonność poszukiwania specjalisty w swojej okolicy,
- cena specjalistów z listy polecanych w "branży",
- wymuszanie bycia stereotypowym na nietypowym pacjencie,
- nakłanianie do bycia kobietą,
- większe skupienie diagnosty na słowach rodzica niż pacjenta,
- skierowanie na oddział psychiatryczny lub przepisanie psychotropów z powodu uprzedzeń,
- wymuszanie zbyt szybkich zmian wyglądu lub coming-outów na pacjencie,
- namawianie do natychmiastowego zrywania relacji zamiast podejmowania próby porozumienia,
- upokorzenia ze strony uprzedzonych specjalistów/rejestratorek lub innych pacjentów w poczekalni,
- poczucie braku akceptacji ze strony diagnosty, wymuszające kłamanie,
- nacisk na badanie przezpochwowe bez znieczulenia lub dużymi narzędziami przy ocenie układu płciowego,
- uzyskanie przestarzałych informacji,
- wewnętrzny przymus dopasowania się do stereotypu "prawdziwego transa".
Ostateczna diagnoza to kolejny powód do stresu - bo który z nas jest gotowy na opinię inną niż upragniony transseksualizm? A to może się zdarzyć. Możesz nie być transseksualistą, tylko transwestytą, mizoginistką, lesbijką, osobą z nieprzepracowanymi traumami czy niepewną swojej kobiecości, mieć problemy hormonalne albo guza mózgu... Istnieje dużo przypadków dających objawy pozornego transseksualizmu. I choć oczywiście możesz zasięgnąć opinii innego specjalisty (najlepiej dwóch, żeby mieć realne porównanie), to co jeśli okaże się, że pierwszy diagnosta miał rację? Jesteś na to gotowy? Nie zapominajmy też o osobach, które nie chcą być transseksualne. Dla nich opinia o byciu transem jest potwierdzeniem największych obaw. Powszechnie wiadomo, że nie ma możliwości "wyleczenia się" z płci odczuwanej. Mają zatem do wyboru skazać się na nieszczęśliwe, ale "normalne" życie jako kobieta, albo przewrócić wszystko do góry nogami, nie mając żadnej pewności, co z tego wyjdzie.
Przeszkody związane z wystawieniem opinii:
- błędna diagnoza,
- diagnoza prawidłowa, ale niezgodna z odczuciami pacjenta,
- diagnoza wystawiona na podstawie niewystarczającej ilości badań (późniejsze kłopoty w sądzie i niewiarygodna podstawa do leczenia),
- odwlekanie wystawienia opinii celem wyciągnięcia pieniędzy,
- odmowa wystawienia końcowej diagnozy, mimo wykonania badań,
- niewiarygodna diagnoza, wymagająca powtórzenia (np. z powodu skandalu wokół lekarza),
- diagnoza wydana w formie zaświadczenia lekarskiego (powinna być rozbudowana o wykonane badania i testy),
- brak możliwości odświeżenia "przeterminowanej" diagnozy u tego samego specjalisty (powinno się co roku, jeśli nie złożyło się papierów do sądu, w przeciwnym razie trzeba zacząć całość od nowa),
- intymne szczegóły zawarte w opinii, będącej do wglądu dla strony pozwanej (tj. rodziców).
Kiedy już przebrnąłeś przez proces diagnostyki, czeka cię wiele lat leczenia, masakrującego twoje - mniej lub bardziej udane, ale jednak normalne - ciało. Leczenie blokerami, antykoncepcją i im podobnymi to jedyne neutralne wyjście, ale wszystko ponad to potrafi zniszczyć twój wygląd, zamiast zmienić cię w atrakcyjnego faceta. Hormony dają fajne efekty: głęboki głos, zarost na brodzie, większą wytrzymałość fizyczną, zanik okresu... Ale jest też wiele negatywnych skutków, np. łysienie androgeniczne, trądzik, nadmierna potliwość, zarost w niechcianych miejscach (barki, plecy, tyłek, wierzch dłoni), zmiana charakteru i libido, zwiększone ryzyko chorób ginekologicznych, obniżenie nastroju, agresja... Nie ma na chwilę obecną sposobu na oddzielenie tych pozytywnych od negatywnych. Na początku terapii hormonalnej będziesz prawdopodobnie szczęśliwy, te niechciane paskudy pojawiają się później. Jako że niemal nikt nie chodzi do endokrynologa, wiele osób zmienia się we włochate kulki z łysymi łebkami. Zresztą chodzenie do lekarza nie gwarantuje, że i tak się tak nie stanie. Są osoby, u których jakaś tam dawka powoduje przykładowe łysienie, a już niewiele mniejsza przestaje być skuteczna i trzeba wybierać między łysiną a niewyrównanymi hormonami (wahania nastroju, plamienie i krwawienie z dróg rodnych, trądzik itd.).
Przeszkody związane z leczeniem:
- przepisanie hormonów bez wykonania wszystkich badań,
- brak regularnych kontroli w trakcie terapii hormonalnej,
- przepisanie taśmowej dawki zamiast dobranie jej pod pacjenta,
- konieczność stosowania leków wywołujących okres przed pierwszą dawką testosteronu,
- zmiany nastroju, zwłaszcza te nagłe i silne,
- obniżenie nastroju, a w niektórych przypadkach depresja (jako choroba, nie tzw. doły),
- agresja,
- zmiany charakteru i poglądów,
- brak efektów,
- inne efekty niż oczekiwane,
- zmiany w wyglądzie nieodpowiadające pacjentowi,
- choroby ginekologiczne (np. endometrioza, niektóre nowotwory),
- infekcje intymne i choroby weneryczne (np. przez mikropęknięcia spowodowane zab. hormonalnymi),
- zaburzenia miesiączkowania i plamienie, mogące trwać nawet rok po pierwszej dawce,
- dolegliwości intymne (np. zagęszczanie się zarostu, świąd, wysychanie błon śluzowych),
- menopauza (i związane z nią obniżenie płodności),
- potencjalnie krótsze życie niż w przypadku zrezygnowania z leczenia,
- zmiany w popędzie, a czasem też preferencjach seksualnych,
- pogorszenie wyników krwi (np. cholesterolu),
- obciążenie wątroby,
- stany zapalne, urazy mięśnia, częściowy paraliż od źle podanych zastrzyków,
- wprowadzenie do krwiobiegu nieznanych, niezbadanych substancji przy korzystaniu z nielegalnych źródeł (nawet jeśli opakowanie jest identyczne jak przy legalnym leku),
- reakcje alergiczne,
- przetwarzanie testosteronu w estrogeny lub odporność na testosteron (przy zbyt dużej dawce),
- rozchwianie hormonalne organizmu (przy zbyt małej dawce),
- nadmierne przybranie masy mięśniowej przy braku zmian w treningu,
- wzrost krzepliwości krwi, stany zapalne, problemy naczyniowo-sercowe, nadciśnienie,
- nadmierna potliwość,
- zmiana nie tylko głębokości, ale i brzmienia głosu,
- otyłość brzuszna zamiast wcześniejszego, zdrowszego rozkładu tkanki tłuszczowej,
- odporność na insulinę (ryzyko cukrzycy typu 2. i otyłości),
- konieczność odstawienia hormonów z powodu innego schorzenia, braku pieniędzy lub braku leku w hurtowniach,
- konieczność zmiany dawki z biegiem lat i postępami w zmianie płci,
- wystąpienie lub znaczne nasilenie występującego już chrapania.
Z kolei operacje to nic innego, jak celowe okaleczanie zdrowego ciała. Od strony cielesnej jesteśmy w końcu zdrowi. Usunięcie piersi i rekonstrukcja klatki zostawiają blizny i inne ślady, które bez odpowiedniej opieki są widocznym dowodem na przebytą operację. Im większy rozmiar piersi, tym większe i bardziej oczywiste blizny zostają. Panhisterektomia to trwałe ubezpłodnienie oraz poważna ingerencja w organizm - przy niej mastektomia wydaje się wręcz zabiegiem kosmetycznym. Od tego momentu stajesz się na zawsze zależny od przyjmowanych leków. Nie masz możliwości przerwania kuracji hormonalnej, chyba że chcesz, żeby twój organizm zaczął się starzeć i staczać w ekspresowym tempie. Od tego momentu twoje geny w zasadzie stają się gatunkiem wymarłym - tyle lat ewolucji, każdy przed tobą był w stanie założyć rodzinę, a tu proszę, koniec. Nie jest to przyjemna myśl. Jeśli poprzestaniesz na drugiej operacji, zostajesz wiecznie pomiędzy płciami fizycznymi. Jeśli przechodzisz trójkę, nie masz gwarancji na powodzenie operacji. Prącie nigdy nie wygląda i nie zachowuje się identycznie jak zwykły penis. Choć przy szybkim numerku niektóre metody pozwalają na poczucie się "prawdziwym samcem", to już bliższych oględzin przy seksie oralnym żaden sztucznie wytworzony penis nie przejdzie. Z operacjami idzie ryzyko powikłań (zwłaszcza przy ostatniej), które zagrażają nie tylko zdrowiu, ale też estetyce twojego ciała. Obwiśnięcia, blizny, zniekształcenia, ewidentnie sztuczny wygląd... Często spotykane jest także upośledzenie czucia w operowanych obszarach - u mnie miało to miejsce przy każdej operacji i mogę ci powiedzieć, że to beznadziejne uczucie (a raczej jego brak). No i najbardziej oczywista sprawa: pieniądze! Operacje kosztują, i to całkiem sporo. Za penisa z jądrami możesz zapłacić nawet do 100tys! Mógłbyś sobie za to kupić mieszkanie w mniejszym mieście. Jasne, nikt nie każe ci aż tyle płacić, jest wiele tańszych opcji, ale czy w tych tanich będzie też taka, która będzie bezpieczna, skuteczna i w pełni cię usatysfakcjonuje? Pamiętaj, że do kosztów takiej operacji wlicza się dojazd do kliniki i powrót do domu, koszt pobytu w klinice (często zagranicznej i drogiej), opatrunki i leki itd., a nie tylko sam zabieg.
Przeszkody związane z operacjami:
- powikłania pooperacyjne:
- uszkodzenia nerwów, w tym utrata czucia w operowanym obszarze lub większym,
- złe gojenie ran (sączenie, ropienie, rozłażenie brzegów),
- krwiaki,
- obrzęki,
- martwica tkanek,
- blizny i przerastanie blizn (bliznowce),
- zakażenia i infekcje,
- odrzucenie przeszczepionych tkanek,
- krwotoki,
- przetoki,
- niewydolność układów i narządów,
- zapętlenie szwów (brak możliwości usunięcia ich bez operacji lub pozostawienie na parę lat w ciele),
- silny ból pooperacyjny,
- zgon,
- powikłania narkozy:
- świadoma narkoza,
- wybudzenie śródoperacyjne,
- reakcje alergiczne,
- zachłystowe zapalenie płuc,
- uszkodzenie rogówki oka,
- uszkodzenia jamy ustnej, zębów, tchawicy, dróg oddechowych, strun głosowych,
- gorączka złośliwa,
- powikłania krążeniowe,
- powikłania neurologiczne,
- wymioty,
- ogólna słabość,
- niedotlenienie mózgu,
- zgon,
- nienaturalny wygląd operowanych obszarów,
- konieczność przeprowadzania tzw. poprawek, czyli dodatkowych operacji,
- efekty odmienne od oczekiwanych,
- konieczność zmiany metody w trakcie wykonywania zabiegu (kiedy pacjent jest już nieprzytomny i nie ma możliwości podjąć decyzji),
- wysokie ceny,
- konieczność przerwania "między etapami" z powodu braku pieniędzy,
- czas potrzebny do rekonwalescencji,
- poczucie bycia okaleczonym lub wybrakowanym,
- konieczność tłumaczenia się ze swoich operacji przy innych pacjentach,
- obnażanie się i bycie dotykanym w najbardziej intymnych miejscach,
- rozczarowanie widokiem opuchniętego ciała świeżo po operacji,
- przeszkody przy mastektomii:
- konieczność usunięcia brodawek,
- nienaturalne ułożenie tkanki tłuszczowej wokół wyciętych gruczołów,
- brak wrażliwości seksualnej w brodawkach,
- powstanie "grud i guzów" pod skórą,
- asymetria brodawek,
- zbyt duże/zbyt małe brodawki,
- przeszkody przy histerektomii:
- bezpłodność,
- nietrzymanie moczu,
- wypadanie pochwy,
- upośledzenie funkcji seksualnych,
- pseudo-okres i plamienie,
- bóle brzucha,
- problemy z przeprowadzeniem późniejszych operacji w obrębie brzucha metodą laparoskopową,
- infekcja dróg moczowych,
- problemy z wypróżnianiem,
- uszkodzenie jelit, pęcherza, moczowodów lub innego narządu,
- uzależnienie od hormonów do końca życia (lub późnej starości),
- przeszkody przy "trójce":
- zmarnowanie tkanek w przypadku niepowodzenia,
- konieczność wymiany protez wewnętrznych lub implantów,
- nietrzymanie moczu lub problemy z jego oddawaniem,
- upośledzenie lub całkowity brak funkcji seksualnych,
- infekcje dróg moczowych (zwłaszcza przy plastyce cewki moczowej),
- brak erekcji,
- sztuczne wywoływanie erekcji (proteza hydrauliczna),
- niezadowalający rozmiar prącia,
- brak napletka,
- brak wyraźnej, naturalnej główki,
- mała, podniesiona moszna,
- nienaturalnie gęsto owłosiona moszna,
- przebicie protezy przez tkanki,
- pęknięcie lub deformacja implantów/protezy,
- skrzywienie, obkurczenie, przykurcz prącia,
- brak spermy i preejakulatu,
- brak reakcji kurczenia się na zimno lub strach,
- nienaturalne umiejscowienie penisa,
- konieczność oddawania moczu na siedząco (brak plastyki cewki, niektóre przypadki metoidioplastyki).
Nawet po przejściu wszystkich operacji, nadal jesteś transseksualny. Nigdy się z tego nie wyleczysz. Twoje geny na zawsze pozostaną kobiece i tego nie zmienisz. Będziesz osobą transseksualną po udanej korekcie płci. Choć sam wolałbym nie nazywać się transem po skończeniu leczenia, nie mogę udawać, że to coś więcej niż moje pobożne życzenia. Korekta płci będzie się za tobą ciągnęła. Za każdym razem, kiedy będziesz potrzebować pełnego aktu urodzenia, zobaczysz wpis o zmianie płci metrykalnej (zobaczą go zresztą wszyscy, którzy będą mieli z tym aktem styczność, np. urzędnicy, przyszła żona). W szpitalach i poradniach jesteś pytany o przebyte operacje i stale przyjmowane leki. Przy wyjściu na basen czy saunę będziesz pokazywał blizny. Jeśli uzyskałeś dyplomy lub zaświadczenia przed formalną zmianą płci, będziesz musiał się z nich tłumaczyć tak długo, jak będziesz się nimi posługiwał (nie licząc szkolnych i uczelnianych). Przy pracy fizycznej będą cię obowiązywały normy dla mężczyzn, chyba że przedstawisz dokumenty o zmianie płci. Przy każdym orgazmie brak spermy przypomni tobie lub twojej partnerce/partnerowi o sztuczności członka. Testosteron przyjmowany codziennie lub co 6-15 dni też nie wziął się z powietrza. Będziesz musiał wypracować w sobie pewność i akceptację, które pozwolą ci na normalne funkcjonowanie w takiej sytuacji - a to wymaga pracy i czasu.
Pracy i czasu wymaga także batalia z sądami i urzędami. Choć droga w nich jest prosta i standardowa, jest kilka rzeczy, które mogą pójść nie tak. Przede wszystkim jedna i bardzo podstawowa: jeśli przegrasz w sądzie i apelacja nic ci nie da, jesteś udupiony, bo nie masz podstaw do złożenia nowego pozwu. Utykasz na amen z babskimi papierami. I nie ma znaczenia, czy zbierzesz na nowo dokumenty od wszystkich specjalistów w tym nadwiślańskim kraju - nie masz drugiej szansy. Dopiero przejście operacji umożliwia ci popchnięcie sprawy dalej. Oznacza to, że albo musisz wydać pieniądze na operację prywatnie (mastektomia), albo - jeśli przeszedłeś mastektomię przed pierwszą sprawą - pojechać za granicę i wywalić jeszcze więcej pieniędzy.
Przeszkody związane z urzędami i sądem:
- odrzucenie pozwu,
- oddalenie pozwu,
- zwrot pozwu,
- wezwanie do uzupełnienia pozwu,
- zakwestionowanie dokumentacji przez biegłego, wystawienie przez niego odwrotnej opinii (o nie byciu ts),
- przedłużanie rozprawy przez rodziców lub sędziego z uprzedzeniami (nawet do kilku lat),
- problemy administracyjne/pocztowe (zgubione dokumenty, wolny obieg dokumentów itd.),
- odległe terminy rozpraw,
- negatywny wyrok,
- przegrana apelacja,
- wezwanie wielu biegłych (duży koszt),
- skierowanie przesłuchań na tematy osobiste, roztrząsanie domowych zatargów na sali sądowej,
- pobyt rodzica nie do ustalenia,
- problemy z honorowaniem upoważnień w przypadku osób przebywających poza swoim miastem,
- urzędnicy głośno komentujący wnioski i wprowadzane zmiany,
- odmowa zmiany imienia lub nazwiska na konkretnie wybrane,
- rodzice najmujący lekarzy z uprzedzeniami jako biegłych do obalenia dokumentacji,
- rozciągłość w czasie.
Bycie transseksualnym wiąże się z brakiem akceptacji ze strony otoczenia. Odrzucenie rodziny, wykluczenie ze społeczności (np. kościelnej wspólnoty), wykopanie z grupy przyjaciół (zwłaszcza jednopłciowej), obelgi, zaczepki na ulicy, złośliwe komentarze i "podśmiechujki" za plecami, próby zdemaskowania (wyałtowania) przed niewtajemniczonymi osobami, a nawet fizyczna agresja... To wszystko nie jest wcale takie rzadkie. Jestem w stanie ci obiecać, że na pewno doświadczysz braku akceptacji. Może od strony rodziny, może w szkole/pracy, może od znajomych... Nie wiem, ale na pewno nie każdy cię polubi w transseksualnym wydaniu. Dotyczy to zarówno osób żyjących jako mężczyzna, jak i tych żyjących jako kobieta. Ałtując się jako mężczyzna, możesz stracić wiarygodność, przestać być atrakcyjnym, zostać uznanym za oszusta. Ałtując się jako kobieta, możesz zostać potraktowany jako wróg kobiet/mężczyzn, zboczeniec czy po prostu osoba chora psychicznie. Czeka cię co najmniej kilka poważnych, intymnych rozmów, w trakcie których będziesz musiał na nowo przeżywać swój transseksualizm. A i tak nie gwarantują one, że dana osoba spojrzy na ciebie łaskawszym okiem. Awantury o męskie ubrania, uporczywe trzymanie się żeńskich końcówek, podkreślanie każdej kobiecej czynności jakiej się podejmiesz, niszczenie akcesoriów (np. binderów, pakerów), ałtowanie przed każdym, kto się napatoczy... Nie tylko niepełnoletni są narażeni na takie atrakcje. Partner/partnerka, przyjaciele czy współlokatorzy mogą być równie negatywnie nastawieni. Jeśli przy tym szczerze wierzą, że pomagają, odwiedzenie ich od durnych pomysłów może być wręcz niemożliwe.
Przeszkody związane z reakcją otoczenia:
- wyśmiewanie i poniżanie ze strony zarówno bliskich osób, jak i obcych,
- lekceważenie,
- traktowanie jak zboczeńca lub osobę chorą psychicznie,
- stosowanie przemocy psychicznej,
- stosowanie przemocy fizycznej, morderstwo,
- prześladowanie, stalking,
- wyrzucenie z domu, pozbawienie środków do życia,
- zakaz spotykania się z członkami rodziny (np. dziećmi), przyjaciółmi,
- wyrzucenie z pracy, trudności ze znalezieniem nowej,
- samotność, wykluczenie z dotychczasowych grup znajomych,
- lekceważenie zgłoszeń o stosowaniu przemocy przez policję, urzędy, szkołę itd. ("zasłużyłeś sobie"),
- przemoc seksualna, gwałt,
- publiczne wyśmiewanie i komentowanie,
- publikowanie i komentowanie zdjęć w internecie, czasem razem z danymi,
- konieczność udawania przedstawiciela swojej płci fizycznej celem uniknięcia przykrych konsekwencji,
- kwestionowanie preferencji seksualnych i romantycznych ("nie możesz być hetero, jesteś les"),
- bycie postrzeganym jako nieatrakcyjny ze względu na brak odpowiednich genitaliów lub niezadowalające efekty operacji,
- ciągłe spadanie rozmowy na tematy związane z korektą płci i/lub seksem osób trans*,
- odmowa obsługi, np. u lekarza, fryzjera, na basenie, w klubie tylko dla facetów,
- próby "nawrócenia na poprawną płeć",
- zamykanie w domu do czasu aż "te bzdury miną" lub na czas potrzebny do korekty płci,
- ałtowanie przez ludźmi, którzy o niczym nie wiedzą,
- zmuszanie do leczenia na siłę,
- chwalenie się, że ma się znajomego transa,
- manipulowanie, wywoływanie poczucia winy celem porzucenia pomysłu o korekcie płci,
- przeszkody związane ze związkami i rodziną:
- trudność w znalezieniu partnera/ki na stałe,
- rozpad związku po coming-outcie,
- manipulacja słabszym partnerem, aby wynagradzał w różny sposób "transowe braki",
- bezpłodność,
- komplikacje prawne w naturalnym posiadaniu dzieci oraz małżeństwie,
- sensacyjność ciąży u transa,
- bycie traktowanym jak para jednopłciowa mimo bycia parą hetero lub na odwrót,
- nierealistyczne oczekiwania partnera/ki wobec efektów leczenia,
- konflikty na tle finansowym (finansowanie korekty płci),
- odreagowywanie frustracji i kompleksów na partnerze/ce, zawiść wobec warunków fizycznych (np. mniejszy/większy biust, wyższy/niższy, głębszy/wyższy głos)
- problemy ze zrozumieniem swojej orientacji u dotychczas nieznającego transów partnera/ki,
- niemożność zrozumienia sytuacji przez cispłciowego partnera,
- wymuszanie zachowań sprzed coming-outu, udawania dawnego siebie przed znajomymi lub rodziną,
- stawianie warunków, pod jakimi partner(ka) pozostanie w związku,
- zaprzeczanie, wyparcie problemu
- nieudane życie seksualne,
- zanik zainteresowania seksem u partnera/ki po coming-outcie lub kiedy pojawiają się efekty leczenia,
- sceny przy danych niezgodnych z wyglądem (np. przy płaceniu kartą, najmowaniu pokoju, kontroli biletów),
- wykluczenie ze wspólnoty religijnej, prześladowanie za grzech lub opętanie,
- ograniczenie swojej grupy znajomych wyłącznie do innych transów,
- unikanie spotkań i imprez towarzyskich do czasu "aż będę sobą".
W teorii akceptację powinieneś uzyskać w gronie podobnych osób, tj. innych transów. Ale uwaga, to środowisko potrafi być pułapką. Wzajemne nakręcanie się, wynajdywanie przeszkód, zniechęcanie do pełnej diagnostyki, namawianie do "bycia prawdziwym transem", to wszystko potrafi nieźle namieszać w głowie. Może się zdarzyć, że pójdziesz na grupę wsparcia lub na forum, by rozwiać wątpliwości, a zostaniesz jedynie zlinczowany za brak podstawowej wiedzy lub bycie niestereotypowym. Zamiast odpowiedzi otrzymasz dawkę zniechęcenia i rozczarowania. Pamiętaj też, że taka grupa może być realnie niebezpieczna. Każdy chce zachować prywatność, ale niemal nikt nie ma zamiaru przejmować się prywatnością innych. Jakiekolwiek imię, zdjęcie, dane, namiary... To wszystko od razu jest przesyłane między użytkownikami i znajomymi jak najważniejszy news dnia. "Zobacz, on też jest transem!", "Laska z mojej klasy chyba płaszczy cycki, zobacz ją!", "Patrz, to chyba jest trans, tak mi się wydaje, przyjrzyj mu się!" - pełno tego w transowej branży. Każdy detal, jaki zdradzisz, zostanie przekazany z łapek do łapek, obmacany przez wszystkich zainteresowanych i połowę niezainteresowanych... Anonimowość w tej branży to bardzo trudna sztuka. Tylko nie ufając nikomu jesteś w stanie ją osiągnąć - a przecież nie po to i nie w taki sposób chcesz się zbratać ze transową społecznością, prawda?
Przeszkody związane z transową "branżą":
- wzajemne "nakręcanie się", tracenie zdrowego dystansu do procesu korekty płci,
- zniechęcanie z zawiści,
- wywieranie presji na osobach, które potrzebują więcej czasu, są niepewne lub mogłyby żyć bez drogiej diagnostyki,
- szerzenie stereotypu "prawdziwego transa", upokarzanie i krytykowanie osób, które do niego nie pasują,
- używanie w kółko tych samych sposobów, nieszukanie nowych dróg i metod,
- brak zainteresowania lokalnymi specjalistami,
- propagowanie nielegalnych i/lub niebezpiecznych leków, środków i metod, handel testosteronem,
- brak poszanowania prywatności,
- celowe wprowadzenie w błąd, rozpowszechnianie fałszywych informacji,
- zniechęcanie do procedur medycznych, wyglądających na mniej wygodne i/lub męskie,
- podszywanie się pod transa celem zwabienia kogoś z internetu do prawdziwego spotkania.
Bycie transem jest najtrudniejsze w szarej codzienności. Nie operacjach, nie pieniądzach, to się jakoś da przeskoczyć. Najgorsze są te codzienne, małe potyczki, które staczasz sam ze sobą. To od wyniku tej wewnętrznej walki zależy, jak poradzisz sobie z całą zewnętrzną masakrą. Jedni na początku mają się nieźle, ale z czasem tracą siłę rozpędu i zaczynają niedomagać, inni natomiast wpełzają bez żadnej kondycji, stopniowo ucząc się na błędach. Do której z tych dwóch grup byś się nie zaliczał, na pewno przejdziesz przez niejedno załamanie i zwątpienie. "Jestem inny", "Jestem dziwny", "Jestem wybrakowany", "Czemu nie mogę być jak reszta?" - każdy z nas miewa takie myśli.
Przeszkody związane z własną psychiką:
Przeszkody związane z własną psychiką:
- niska samoocena,
- drażliwość,
- frustracja,
- brak perspektyw,
- zniecierpliwienie,
- strach, niepewność,
- nadmierna pewność siebie, bycie głuchym na sugestie,
- poczucie bycia nieatrakcyjnym,
- sztuczny aseksualizm,
- zniechęcenie,
- samotność,
- poczucie bycia niezrozumianym,
- ucieczka w "bycie wyjątkowym",
- samookaleczanie,
- pozorowane próby samobójcze,
- próby samobójcze,
- schorzenia i zaburzenia psychiczne,
- unikanie profesjonalnej pomocy (psychiatry, terapeuty),
- niepewność własnej seksualności, unikanie bliskości i intymności,
- odkładanie działania na "lepszą, bardziej odpowiednią" chwilę,
- niezwracanie uwagi na resztę życia, skupianie się wyłącznie na dążeniu do bycia w pełni mężczyzną,
- wydawanie pieniędzy na drobnostki, by nie móc zaoszczędzić na diagnostykę/leczenie,
- udawanie, że bez działania i zmian jest w porządku,
- traktowanie diagnostyki i leczenia jako lekarstwo na wątpliwości i niepewność,
- zamykanie się w stereotypie "prawdziwego transa" ("tru transa"),
- zapominanie, że cismężczyźni są niedoskonali.
Oczywiście nie są to wszystkie przeszkody, na jakie możesz natrafić na swojej drodze. Możesz potknąć się także o wiele innych, mniej standardowych spraw. Nie jestem w stanie w jednym tekście ująć wszystkich możliwych przeciwności.
A teraz wyprostuj się, rozluźnij szczęki i odetchnij.
Dotarłeś do końca tego posta. Możesz czuć się przytłoczony. Może potwierdziłem twoje obawy, może dodałem nowe. Ale weź teraz głęboki oddech. Tysiące osób na całym świecie przechodzi dokładnie to samo co ty. A mimo to ostatecznie zakładają rodziny, robią kariery, prowadzą udane życie towarzyskie i seksualne... Zmiana płci, jak każda choroba przewlekła (a za taką zwykłem uważać transseksualizm), wymaga pewnego wysiłku od pacjenta. Jest obciążeniem psychicznym i finansowym, ale nie przekreśla szans na szczęśliwe, udane życie. I tego ci życzę. Jeśli czujesz się faktycznie zgnieciony powyższym tekstem, polecam przerzucić się na poprzednie, pozytywniejsze posty, które pokazują, jak sobie poradzić z wymienionymi tu problemami.
Pamiętaj, że nie musisz walczyć ze wszystkim na raz. Małymi krokami możesz zajść bardzo daleko.
I prośba, nie piszcie mi teraz w komentarzach: "A przecież xyz to bzdura, bo wcale nie musi nastąpić, jeśli zrobisz to i to", "A ja wcale xyz nie miałem!", "Jeśli wystąpi xyz, to przecież abc już nie może...", "Po co piszesz o xyz, skoro to się zdarza raz na pierdyliard przypadków?". Jasne. Wiele z nich da się obejść. Celem tego posta było przedstawienie przeszkód, które mogą stanąć na waszej drodze - wiele z nich wcale nie musi się wydarzyć.
________
Pomóż autorowi w leczeniu oczu!
Pamiętaj, że nie musisz walczyć ze wszystkim na raz. Małymi krokami możesz zajść bardzo daleko.
I prośba, nie piszcie mi teraz w komentarzach: "A przecież xyz to bzdura, bo wcale nie musi nastąpić, jeśli zrobisz to i to", "A ja wcale xyz nie miałem!", "Jeśli wystąpi xyz, to przecież abc już nie może...", "Po co piszesz o xyz, skoro to się zdarza raz na pierdyliard przypadków?". Jasne. Wiele z nich da się obejść. Celem tego posta było przedstawienie przeszkód, które mogą stanąć na waszej drodze - wiele z nich wcale nie musi się wydarzyć.
________
Pomóż autorowi w leczeniu oczu!
A to akurat było całkiem zabawne "tyle lat ewolucji, każdy przed tobą był w stanie założyć rodzinę, a tu proszę, koniec" widocznie moim genom nie jest dane przejść dalej to się nazywa selekcja naturalna xd
OdpowiedzUsuńPowodzenia wszystkim :) Ja niestety muszę najpierw skończyć studia i dostać dobrą pracę (kierunek informatyka), inaczej finansowo rozpoczęcie jest po prostu niemożliwe (zbyt dużo obowiązków na co dzień i dorabiania, by przeżyć i nakarmić kocie DT).
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o samą psychikę - swoją mam w strzępach, ale jakoś nie potrafię się przekonać do psychologa.
Zauważyłem, że są cztery momenty, w których ludzie zaczynają swoje zmiany: jako nastolatki, kiedy rodzice się zgadzają; jako młodzi dorośli, kiedy chcą zacząć życie na świeżo i ich sytuacja finansowa na to pozwala; koło trzydziestki, kiedy najważniejsze sprawy są uporządkowane; jako dojrzali ludzie, kiedy wszystko jest już uporządkowane (np. dzieci odchowane i nie ma problemu prawnego). Także nie masz się co martwić, rób swoje, a wszystko będzie okej. :)
UsuńNaprawdę polecam psychoterapię. Ja swoje zaczynałem naprawdę wiele razy i rezygnowałem dokładnie tyle samo razy ;) Aż w końcu po kilkunastu latach zebrałem się w sobie i wytrzymałem, zacząłem brać porządnie leki i wreszcie po większości życia z zdiagnozowaną ciężką depresją zaczyna się układać. :)
Napisales, ze im wieksze piersi tym wiekszy problem, czyli im mniejsze tym wieksze prawdopodobienstwo, ze nie straci sie czucia, brodawki beda ok albo nie bedzie sie mialo tych guzkow pod skora?
OdpowiedzUsuńDokładnie tak. Przy całkiem małych piersiach nacina się w obrębie brodawki, a co za tym idzie, w ogóle nie widać blizn.
UsuńOj Grabieżco, toś sporo przesadził. Właściwie po każdej operacji mogą być komplikacje anestezjologiczne czy jakieś skórne, tłuszczowe. A to że transseksualizm zostaje na całe życie no tak, ale wiesz alkoholizm też, palaczem też się jest do końca życia nawet jak się rzuci. W poradniach wcale nie trzeba tak szczegółowo informować o swojej przemianie. Zależy od problemu z jakim się zgłaszasz. Wiem, że jesteś pod tym względem akuratny, ale wierz mi że nie zawsze jest jak piszesz. Jedyny kłopot to z sądem, taki uzasadniony. Chociaż naprawdę trzeba mieć pecha żeby doświadczyć tego wszystkiego co opisałeś. Blizny, grudy - wszystko jest do wyrównania. Wiele jest takich operacji, głównie plastycznych że efekt nie jest zadowalający i pacjent przychodzi jeszcze raz, choćby w przypadku plastyki nosa. Wiele też jest osób urodzonych we właściwym ciele, które mają coś niesymetrycznego, klasycznym przykładem są kobiece piersi. Widziałem już tyle deformacji i jakoś nikt na to nie zwraca aż takiej uwagi. Najważniejsze to żeby samemu być szczęśliwym. Wiem, że taki post może i był potrzebny, ale żeby nie było tak że ktoś po przeczytaniu go uzna że ani po zmianie ani przed nie jest szczęśliwy. Przed - wiadomo, nie to ciało co potrzeba. Po - bo blizny, bo zostało w genach XX, bo akt urodzenia pobrużdżony, bo tu więcej tłuszczu, a tam gruda itd. Jak zacząłem się nad tym zastanawiać to wiesz - też parę takich drobiazgów u siebie bym znalazł, tyle że gdyby nie ten post to w ogóle nie zwróciłbym na to uwagi - BO PO CO? A wracając do aktu urodzenia - gdy zmienisz samo nazwisko, ot tak, bo masz kaprys, bo nie kochasz ojca/matki,a masz tej osoby nazwisko i go nienawidzisz, a nie jesteś trans to też zostaje wzmianka i w akcie zupełnym to też widać. Nie ma co się przejmować takimi sprawami.
OdpowiedzUsuńTak jak zaznaczyłem bodajże dwukrotnie w poście, są to wszystkie możliwe konsekwencje, jakie przyszły mi do głowy w trakcie pisania. Nigdzie nie napisałem (a wręcz podkreślałem odwrotność), że muszą nastąpić i że należy z tego powodu panikować. Poza tym weź pod uwagę, że ludzie mają różne priorytety. To, że dla ciebie coś nie jest problemem, nie znaczy,że dla kogoś innego nie będzie. To, że inne operacje dają takie same powikłania, nie umniejsza wagi powikłań po transowych zabiegach. Uważam, że kiedy decydujesz się rozpoczęcie procesu, musisz znać potencjalne negatywne skutki.
UsuńTak, to prawda. Tylko chodzi głównie o to, żeby ktoś sobie nie pomyślał - źle mi w babskim ciele, to nie ja. No i poczyta sobie to wszystko i stwierdzi - w męskim też mi źle. I stwierdzi, że jego życie nie ma już w ogóle sensu.
UsuńAlbo gorzej, ktoś po zmianie to przeczyta i zacznie się doszukiwać u siebie. No i wiadomo że czegoś się doszuka. Wpadnie w kompleksy itd. Niektórzy mają naprawdę słabą psychikę.
Ten post to był dobry pomysł, zwłaszcza że zebrałeś te wszystkie negatywne rzeczy w jedną całość - myślę, że lepiej jest przeczytać wszystko co złe na raz niż fragmentami w osobnych postach - byłoby to o wiele bardziej dołujące, bo cały czas podkopywałoby w jakiś sposób pewność co do zmian. Nie jest to też znowu jakiś skrajnie dołujący post - po haśle "negatywny post" spodziewałam się, że będzie pełen najczarniejszych myśli, a koniec końców to po prostu uświadomienie na temat potencjalnych negatywnych skutków. Dobrze, że to opublikowałeś.
OdpowiedzUsuńWszystko fajnie, tylko tym sądem to nie jest prawda!! można za kilka lat po przegranym procesie złożyć kolejny pozew i zmienić dane, tylko wtedy są chyba zmieniane od momentu decyzji (ale życie to i tak ułatwia).
OdpowiedzUsuńŻeby złożyć nowy pozew musi nastąpić zmiana sytuacji. A w naszym przypadku nie następuje, bo nadal chcesz zmienić dane i nadal opierasz to na tym samym - że jesteś transseksualny i tylko zmiana danych i leczenie pozwalają ci normalnie żyć.
UsuńW sensie, nie możesz złożyć pozwu o zmianę płci metrykalnej drugi raz, jeśli przegrałeś sprawę, bo nie następują nowe okoliczności w sprawie. Dalej jest wszystko to samo. A prawo nie pozwala ci na "kłócenie się", czyli składanie pozwu o dokładnie to samo kolejny raz.
UsuńA znasz przypadek żeby ktoś przegrał apelację? W tej sprawie to raczej możliwe, ale tylko w teorii.
UsuńPisałem z jedną dziewczyną i gdzieś czytałem o dwóch przypadkach, przy czym jeden akurat miał prawo być odrzucony, bo osoba była bez płci (a sąd ma stwierdzić płeć męską, a nie brak kobiecej). Dziewczyna była załamana i skończyło się to skierowaniem do szpitala psychiatrycznego, nie wiem, co działo się z nią potem. Chłopak, o którym czytałem, postanowił obejść sytuację operacjami za granicą i zmienić dane na neutralne płciowo. Osoba bez płci nie wiem, co zrobiła, bo nie zagłębiałem się w temat.
UsuńTo znaczy jak bez płci? Chciała nie mieć płci ani żeńskiej ani męskiej czy nie miała jej formalnie?
UsuńMożliwe odrzucenie drugiego pozwu wiąże się z prawnym pojęciem "powagi rzeczy osądzonej". Wyobraźcie sobie sytuację, że ktoś zupełnie obcy pozywa Was do sądu o zapłatę 1 000 zł, które rzekomo Wam pożyczył (tymczasem nic takiego nigdy nie miało miejsca). Kiedy sąd raz uzna, że nie musicie płacić, bo niczego nie pożyczaliście, to okropnie uciążliwe by było, gdyby ten drugi złożył do sądu drugi pozew, trzeci, czwarty, i za każdym razem sąd badał by to od początku na podstawie dokładnie tych samych dowodów, prawda?
UsuńSąd nie orzeka, że powód jest transseksualistą, tylko że wskutek leczenia (uzasadnionego transseksualizmem) stał się mężczyzną (w przypadku K/M).
Najprostszą sytuacją, gdy zmieniają się okoliczności sprawy, jest przejście po pierwszym niekorzystnym wyroku którejś z operacji.
Sądy też patrzą na to podobnie, bo zdarzają się osoby, którym udało się zmienić dane za drugim podejściem - jeden z moderatorów Niebieskiego forum jest taką osobą.
Oczywiście rację ma wendigo co do tego, że ten drugi wyrok jest skuteczny od momentu jego uprawomocnienia, nie jak pierwszy od momentu urodzenia transseksualisty :)
Anonimowy - Ta osoba chciała mieć męską płeć w dowodzie, ale w praktyce była agenderem. Uważała, że z dwóch płci do wyboru lepiej będzie się czuć z męską.
UsuńMarek U. - Czyli operacja jest wystarczającym powodem do złożenia nowego pozwu? Jaką różnicę robi fakt, że płeć jest zmieniana od uprawomocnienia, a nie od urodzenia? Jak to wpływa tak realnie na życie, papierologię itd?
Zdaniem przyjaciela Trans-Optymisty - autora merytorycznego poradnika o zmianie płci metrykalnej na podstawie art. 189 kpc (adwokata) - i moim (mgr prawa): tak. Nie wiem, czy było tak w przypadku wspomnianego moderatora Niebieskiego - może po prostu powołał się on na dalsze funkcjonowanie społeczne oraz kontynuowanie HRT w okresie pomiędzy pierwszym wyrokiem a wniesieniem drugiego pozwu, no ale jest to trochę "palcem po wodzie pisane", w przeciwieństwie do operacji, które są nieodwracalne.
UsuńJeśli uda się dopiero za drugim podejściem, to problemem może być zmiana świadectw ukończenia szkoły, dyplomów wyższych uczelni czy świadectw pracy, które otrzymaliśmy przed dniem uprawomocnienia się drugiego wyroku.
Chodziło mi o tą samą osobę, której przykład przytoczył już Marek U. i możliwe konsekwencje też podał, więc nie będę się powtarzać ;)
UsuńOk, to post do korekty w wolnej chwili :)
UsuńNic nie ma sensu.. Życie nie ma sensu.. Dwie próby samobójcze.. Kobieta mnie nie chciała, bo nie jestem mężczyzną, czytam i te wyśmiewanie, myślenie, boli.. Za każdym razem..
OdpowiedzUsuńNie moge sie czuć bardziej przytłoczony po przeczytaniu tego posta. Moje obawy zostały ubrane w słowa, dzięki nie czytałem wcześniej o wszystkich negatywach, po tym można wiedzieć czego sie spodziewać. Moja psychika jest słaba, nie mam mocnej zachęty, żeby coś zmieniać. Otoczenie zapewne wolałoby ode mnie tak samo. Wątpię czy, by mi uwierzono w traseksualizm a, jeśli bym coś zrobił to przynajmniej brak ufności pomoże hehe xd. No i jakby trzeźwo pomyśleć to dużo tych negatywów to, po prostu nieuniknione zmiany magiczniej pewnie, by być nie mogło. Zaakceptowanie nie byciem naturalnym, biologicznym nie powinno być trudniejsze niż udawanie, ze wszystko jest w porządku, ale nie wiem czy jest lepsze wiec nadal mam wątpliwości xd
OdpowiedzUsuńNiemal każdy przechodzi przez takie same wątpliwości na samym początku, to normalne. Udawanie, że "wszystko jest w porządku" nie jest wcale łatwiejsze. Coming out i ewentualne późniejsze leczenie to walka z otoczeniem, czymś, czemu możemy stawić czoła. Natomiast udawanie jest walką z samym sobą, czym, czy po prostu jesteśmy - i tej walki nie da się wygrać.
UsuńTłamszenie samego siebie, aby dostosować się do oczekiwań otoczenia, prędzej czy później prowadzi do frustracji. Nie zaszkodzimy tym otoczeniu do którego tak bardzo chcemy się dopasować, ale najbardziej samemu sobie. Ostracyzm społeczny wynika ze strachu , niewiedzy i zawężonych horyzontów, więc nie sądzę, aby warto było przejmować się bardzo opinią otoczenia i pozwalać jej wpływać na osobiste decyzje.Nie będę przynudzać, że każdy sam sa siebie odpowiada, chociaż to jest klucz przemyśleń jeżeli chodzi o relację z otoczeniem. Przyznam się jednak bez bicia , że jestem ciskobietą i przyjaciółką transseksualisty k/m. Jesteśmy też oboje już "wapniakami", bo dobrze po 40-stce:).Mogę z pewną świadomością napisać, że cenię go bardzo jako człowieka i mężczyznę własnie. Tak- mężczyznę, bo trzeciorzędowe cechy płciowe to nie istota męskości. Nikt nie jest doskonały a miłość to nie tylko satysfakcja seksualna-to również porozumienie intelektualne i duchowe, a o to jest najtrudniej w każdym rodzaju związku. Mój przyjaciel jest obcokrajowcem z dobrze rozwiniętego kraju Europy i tam też się spotkał z brakiem akceptacji ze strony społeczenstwa i rodziny. Mimo, że było mu bardzo trudno, nie złamał się. Taka jest cena bycia sobą. Bywa wysoka, ale warto ją zapłacić, bo wtedy dajemy się poznać innym ludziom, a nie każdy ma problemy z tolerancją i zaakceptowaniem odrębności innych. Piszę "odrębnością" bo każdy z nas jest odrębnością, indywidualnością i dopiero lubiąc siebie możemy funkcjonowac w grupie, a nawet druga połówkę znaleźć.
OdpowiedzUsuńHej, zastanawiam się, czy lekarz/diagnosta może precyzyjnie określić, kto jest ts, kto w spektrum transpłciowym, ale nie ts a kto pragnie zmian z powodu mizoginii czy nieakceptowanego homoseksualizmu.
OdpowiedzUsuńZawsze wydawało mi się, że ts w pewnym sensie sam stawia sobie diagnozę a lekarz ma za zadanie wykluczyć zaburzenia psychiczne.
Btw. podobno w innych krajach podejście do tematu jest o wiele bardziej liberalne. Mam znajomego genderqueera ze Stanów, który twierdzi, że tam gender therapist może skierować osoby niebinarne/gender fluid itp. na operacje, jeśli tylko odczuwają dystrofię np. wobec piersi albo terpię T dla kogoś, kto po prostu chce uzyskać bardziej androgyniczny wygląd.
U nas jest to kwestia przepisów. Oczywiście możesz dostać diagnozę, że jesteś niebinarny, tutaj nie ma problemu, ludzie takie dostają. Prawo jednak zabrania dokonywania operacji na kimś, kto nie jest transseksualny i - w przypadków dwóch ostatnich opek - po zmianie danych. Czyli mastektomię jako niebinarny zrobisz, ale dalszych operacji już nie, ponieważ są nie orzeka, że nie jesteś kobietą, a orzeka, że jesteś mężczyzną - co byłoby nieprawdą w przypadku niebinarnych i dlatego takie wyroki nie zapadają (jeśli ktoś niebinarny chce zmienić płeć metrykalną, to zazwyczaj kombinuje z papierami do sądu). Nie jest to więc kwestia diagnostyki, a prawa.
UsuńOkreślenie źródła dysforii jest bardzo ważne. Jeśli dana osoba nie jest transpłciowa, a jej problem wynika z jakichś zahamowań czy traumy, to pozwolenie takiej osobie na zmianę płci jest szkodzeniem. Traumy i problemy psychiczne mogą być rozwiązane przez terapię, a czasem przechodzą same po latach, kiedy człowiek staje się dojrzalszy. Wyobraź sobie dramat kogoś, kto zmienił całe swoje życie, naraził się na dyskryminację, ból i okaleczenie, tylko po to, żeby odkryć, że jednak nie chce zmieniać płci, bo nie jest trans.