UWAGA! Wszelkie kopiowanie treści bloga bez mojej zgody będę uważał za kradzież. Wszystkie poniższe teksty (o ile nie napisano inaczej) są tylko i wyłącznie mojego autorstwa. Cytując lub tworząc własny tekst na podstawie mojego, koniecznie zamieść źródło, tj.: http://transseksualizm.blogspot.com/

Czytasz starą część bloga, na której już nie pojawiają się aktualizacje. Żeby zobaczyć nowe posty, zajrzyj na nowy adres.

10 czerwca 2017

Zmiany po histerektomii - relacja Grabieżcy + zdjęcia

W momencie pisania tego posta mija prawie dwa i pół miesiąca od mojej "dwójki" (a dokładnie dwa miesiące i tydzień). Około półtora miesiąca przed operacją mój endokrynolog zmniejszył mi dawkę testosteronu na najmniejszą możliwą, jeśli chodzi o testosteron w zastrzykach, podejrzewam, że miało to wpływ na natężenie zmian, jakich doświadczam po operacji. Jeśli ktoś jeszcze nie zapoznał się z relacją z operacji, to polecam przeczytać przed przejściem do dalszej części posta.


Bardzo długo miałem problemy z gojeniem się. Chodziłem na ciągłe kontrole, na których przepłukiwano mi ranę po klasycznym cięciu. Ciekło mi z niej nieustannie. Po domu chodziłem w gigantycznych koszulkach do kolan, z domu wychodziłem rzadko i bez bielizny, w samych za dużych, luźnych spodniach, obłożony warstwą chłonnej gazy. Do tej pory prawa strona rany miewa humory, odkażam i smaruję cholerstwo, ale na szczęście nie musi być już płukana. Czucia nie odzyskałem, blizny swędzą, nic szczególnego, dokładnie to samo miałem przy poprzednich operacjach.

Dobra, zacznijmy od rzeczy najciekawszej dla przypadkowych gapiów, czyli zdjęć. Jeśli czytaliście relację, to wiecie, że mam podwójny zestaw blizn - zarówno te z laparoskopii, jak i z klasycznego cięcia. Jeśli chodzi o blizny z laparoskopii, to babrała się tylko jedna z trzech i jestem w stanie uwierzyć, że jeśli ktoś miał dwójkę tą metodą, to nikt wokół niego nie musi o tym wiedzieć. Po dwóch miesiącach tylko jedna blizna jest widoczna, reszta ginie we włosach, z czasem wszystkie zbledną na amen. Polecam tę metodę. Na zdjęciach są to blizny z prawej i lewej strony oraz przy pępku. Natomiast blizna od klasycznego cięcia to ciemny, rzucający się w oczy potwór, którego na chwilę obecną nie da się ukryć, chyba że zapuszczę wiszącą fałdę tłuszczu (pozioma kreska). Inna sprawa, że najczęściej jest zasłonięta gumką od majtek (co sprawia duże problemy logistyczne zaraz po operacji, bo nic jej nie może uciskać). Zdjęcia mają słabą jakość, bo były robione na szybko, ale mam nadzieję, że z grubsza wszystko widać. Aby powiększyć, należy kliknąć na zdjęcie.


Jeśli chodzi o zmiany, jakie odczuwam po operacji, to tutaj kilka słów wstępu. Przypomnę, że od kilkunastu lat jestem leczony psychiatrycznie (depresja, zaburzenia odżywiania) i w ostatnich dwóch-trzech latach sporo się w tym temacie dzieje, także może to mieć wpływ na psychiczny wymiar zmian, jakie odczuwam. Mimo to uważam, że byłby to zbyt duży zbieg okoliczności, gdyby takie zmiany nastąpiły nagle w ciągu ostatniego półtora miesiąca. Pytanie też, ile z tych zmian to placebo? Ciężko określić. Jak pisałem na początku, już przed operacją zacząłem przyjmować zmniejszone dawki testosteronu, to z pewnością w jakiś sposób wpłynęło na mój organizm i sposób myślenia. Czytając poniższy tekst, miejcie te okoliczności na uwadze.

Jeśli chodzi o główną zmianę, to z pewnością odczuwam dużą ulgę i relaks, jeśli chodzi o brak zagrożenia nagłym okresem. Mimo że na hormonach jestem dobrych parę lat i ostatni okres miałem przy pierwszym zastrzyku drugiego podejścia do hormonów, to ciągle żyłem z lękiem, że coś się może spieprzyć i w dowolnej chwili zaleje mnie krew. Miałem nawet wyrobiony nawyk noszenia ze sobą awaryjnego tamponu, wciśniętego gdzieś w najmniejszą, nieużywaną kieszeń torby. W teorii mój organizm nigdy nie dał mi sygnałów, że powinienem się tego spodziewać... Mam problemy z krzepliwością krwi, ciągle bóle brzucha i nieraz przegapiłem termin kolejnego zastrzyku, więc jeśli coś by się miało wydarzyć, to już by się dawno wydarzyło, ale jednak strach został. Głównie spowodowany tym, że kiedy odstawiałem hormony ze względów finansowych, okresu dostałem już tydzień po dacie planowanej kolejnej dawki. Poza tym nie da się ukryć, że okres ni z gruchy, ni z pietruchy zdarza się nawet u ludzi leczonych testosteronem przez długie lata - są na ten temat artykuły, wypowiedzi na formach, piszecie o tym do mnie... Niestety, ulga ta ma też swoje minusy - zrobiłem się bardziej lekkomyślny i niedbały, jeśli chodzi o pilnowanie kolejnych zastrzyków.

Jestem o wiele bardziej stabilny hormonalnie, przynajmniej patrząc od strony mojego komfortu (badań jeszcze nie robiłem).  Zniknęły wszystkie te odczuwalne wahnięcia zaraz po i przed zastrzykiem. No, aktualnie robię się drażliwy chwilę przed kolejną dawką, ale zwalam to na zbyt małą dawkę testosteronu (pół Prolki co 14 dni). Wcześniej nie stawałem się drażliwy tak szybko, chyba że przeoczyłem zastrzyk o dobrych parę dni. Endo mnie zresztą ostrzegał, że tak mała dawka może to spowodować. Co ciekawe, stwierdził, że po dwójce mogę mieć większe zapotrzebowanie na testosteron niż przed, co wzbudziło mój niepokój (czyżbym musiał zmienić lekarza?), ale wszystko jak na razie wskazuje na to, że albo muszę brać minimalną dawkę częściej niż zwyczajną albo zwyczajną, ale rzadziej. W każdym razie poza dolegliwościami, które ewidentnie jestem w stanie powiązać z dawką, nie czuję absolutnie nic od strony hormonów. Czuję się jak gładka, chłodna tafla jeziora wieczorną porą, po której czasem przepłynie samotna kaczka źle dobrej dawki leku.

Ze względu na zmniejszony tst mam znacznie obniżone libido, więc nie miałem okazji do częstych eksperymentów, ale zmienił się sposób odczuwania przyjemności seksualnej. Jako że wcześniej wszelkie doznania wiązały się u mnie z silnym bólem podbrzusza, starałem się ich unikać. Aktualnie mam z tym spokój. Po kilku intymnych rozmowach ze znajomymi doszedłem do wniosku, że część osób może być rozczarowana po "dwójce". Jako że usuwana jest macica i przydatki, nie doświadczysz już skurczów tych okolic, a dla większości są one przyjemne. Większość moich rozmówców określa orgazm po histerektomii jako "inny", niektórzy jako "spłycony", "wybrakowany". Kobiety na forach zgłaszają czasem problemy z uzyskaniem jakiegokolwiek orgazmu, wydaje mi się jednak, że jest to kwestia psychiczna, ponieważ u transów występuje to o wiele rzadziej.

Zaskakującą zmianą jest brak zainteresowania rodzicielstwem i zmienione podejście do dzieci. Pragnienie bycia ojcem było moją cechą charakterystyczną, z której czasem żartowali moi znajomi. Oglądałem się za kobietami w ciąży, zaczepiałem dzieci w wózkach, miałem świetny z dziećmi i młodszymi nastolatkami. Na randkach bez większych oporów zahaczałem o tematy związane z posiadaniem dziecka i automatycznie skreślałem ludzi niezainteresowanych potomstwem. Z każdym kolejnym rokiem terapii hormonalnej moje zainteresowanie rodzicielstwem słabło, ale nie jakoś spektakularnie. Moja orientacja seksualna to jakaś kosmiczna zagadka przełomu wieków, więc rodzicielstwo nie miało w tym łatwego miejsca, ale zawsze starało się wcisnąć (zwłaszcza, że całe życie byłem za adopcją). Po operacji moje podejście do zakładania rodziny drastycznie się zmieniło. Jakby całe było zakodowane w jajnikach. Aktualnie nie wykluczam związania się z kimś, kto ma już dzieci, ale nie chcę się aktywnie starać o "nowe" dziecko, niezależnie czy z adopcji czy inną metodą. Mało tego, przestałem rozumieć zasadność posiadania dzieci. To chyba największa zmiana, jakiej doświadczyłem.

Zaobserwowałem też znaczne osłabienie włosów, ale biorąc pod uwagę, że moja lista leków obejmuje na chwilę obecną ponad 20 pozycji, niekoniecznie musi to mieć związek z operacją. Chociaż osłabły ok. miesiąc po zabiegu, więc nie wiem... To już jest pytanie do bardziej znających temat.

W ogóle nie przejmuję się sprawami typu "A co jeśli się na mnie obrażą?", "A co jeśli atmosfera się skwasi?", "A jeśli nie będą chcieli ze mną więcej rozmawiać?". Po prostu idę, mówię swoje i tyle. Jasne, unikam bycia chamskim i zbyt bezpośrednim, ale krycie się po kątach czy owijanie w bawełnę mnie nie bawi. Od czasu kiedy jestem na hormonach dużo się zmieniło w moim podejściu do tych spraw, naprawdę dużo. W zasadzie potwierdziły się wszelkie stereotypy na temat różnic między kobietami a mężczyznami. Teraz, po dwóch miesiącach od operacji, mogę powiedzieć, że nabrały ostatecznego szlifu. Konflikty, które normalnie wlokły się za mną miesiącami (a przed hormonami latami) jestem w stanie rozwiązać od ręki. I jest mi z tym całkiem nieźle.

No i nieszczęsne bóle brzucha, które przewijają się od czasu do czasu. Oczywiście jest ich mniej niż było wcześniej (ze względu na chorobę i wadliwą anatomię), ale przybył mi jeden nowy ból. Mianowicie po opróżnieniu bardziej pełnego pęcherza boli mnie brzuch w bardzo charakterystyczny, dziwny sposób, który po raz pierwszy poczułem po wyjęciu cewnika po zabiegu. Prawdopodobnie wybiorę się z tym do urologa, ale podejrzewam, że tak już zostanie. Pewnie coś się gdzieś zaplątało, źle zrosło albo źle ułożyło. Oprócz tego czuję jeszcze szarpnięcia, które czułem nieustannie po operacji, ale wygląda na to, że z biegiem czasu znikną.

I na chwilę obecną tyle. Gdybym miał podsumować moje wrażenia po operacji w jednym zdaniu, to powiedziałbym, że jestem po prostu jakiś spokojniejszy, stabilniejszy. "Dwójka" nie wniosła spektakularnych zmian do mojego życia, jest najmniej efektowną operacją, mimo że moim zdaniem najważniejszą ze zdrowotnego punktu widzenia.

________
Pomóż autorowi w leczeniu oczu

13 komentarzy:

  1. Z tego co mi wiadomo, to po histerektomii przez jakiś czas powinno się brać takie same dawki teścia jak przed - nie od razu schodzić na niższe. A potem stopniowo.

    Orgazm jest inny, ale dla mnie te skurcze były wręcz bolesne, więc po histerektomii jest jak dla mnie lepiej - orgazm jest "krótszy" ale intensywniejszy :) (po metoidioplastyce jeszcze bardziej się skrócił i zintensyfikował :P ). Znaczy nie krótszy w sensie trwania :D tylko w sensie zasięgu :P jest to mniejszy obszar ale intensywniej odczuwam przyjemność. Jak dla mnie tylko na plus! :) Poważnie - wrażenia się co raz lepsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja zmiana dawki była spowodowana czym innym, nie operacją, niefortunny zbieg okoliczności. Wtedy jeszcze nie byłem pewny, czy faktycznie przejdę zabieg.

      A jak z efektem psychologicznym? Jak duży miał u ciebie udział? Mam na myśli większą swobodę w seksie i z własnym ciałem, odczuwałeś coś takiego z każdą kolejną operacją?

      Usuń
    2. W sensie orgazmu oczywiście ;)

      Usuń
    3. Wiesz co... nie uprawiałem seksu jeszcze nawet 5 lat po operacjach, bo takie miałem opory :P nigdy z nikim nie byłem wcześniej, to trudno powiedzieć ;) Ale sam dla siebie to oczywiście że lepiej - psychicznie o wiele lepiej mając poczucie, że pozbyłem się wszystkiego co kobiece :)

      Usuń
  2. Jesli moge zapytac, dlaczego masz blizny po lapriskopii i po cieciu? Czy jedno nie wyklucza drugiego? Czy ciecie bylo pozniejsze w zwiazku z komplikacjami? Pytam zupelnie z ciekawosci jak to wyglada w Polsce bo tu w UK ciecie robi sie tylko jesli nie ma mozliwosci zrobienia laproskopii.
    Jesli pytanie jest nie na miejscu to przepraszam z gory. Zycze szybkiego powrotu do zdrowia i bezproblemowych kolejnych krokow jesli takowych sobie zyczysz :) Pozdrawiam serdecznie, Ryan

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko jest wyjaśnione w relacji z operacji. ;) Miał być zabieg laparoskopem, ale okazało się, że ze względu na anatomię i chorobę nie da się go przeprowadzić i ostatecznie zrobiono klasyczne cięcie. Ot, cała zagadka. :)

      Usuń
    2. TO nie mogli od razu robić normalnie? Anatomię widać na USG chociażby.

      Usuń
    3. Tak jak pisałem w relacji, żałuję, że wybrałem ten szpital. Mieli terminy o wiele szybsze niż inne i chyba właśnie dlatego, że kiepsko operują.

      Usuń
    4. @Anonimowy - nie da się wszystkiego przewidzieć. Ja akurat od razu wybrałem cięcie (bo mi było blizny obojętne, moja jest z resztą prawie niewidoczna, zwłaszcza że mi się tak brzuch układa :P ), ale dzień przede mną był operowany chłopak, który miał mieć laparoskopowo, ale też w trakcie musieli go ciąć. Tak bywa.

      Usuń
    5. Cis kobieta here, ale przechodziłam prawie to samo - u mnie zaczęli laparoskopowo, ale w polu było za dużo krwi, bali się że uszkodzą jelita i cośtam jeszcze, więc ostatecznie mnie otworzyli, w ten sposób mam bliznę w pępku i klasyczne cięcie.

      Usuń
  3. Gdybys mial cofnac czas zdecydowalbys sie znow na operacje? Na jakiekolwiek. Wiedzac ile bolu itd sobie zafundujesz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, na każdą. Mimo że z pierwszych dwóch ledwo mnie dobudzili, a histerektomia to jakiś koszmar - i tak bym na nie poszedł. No, histerektomię zrobiłbym gdzieś indziej ;) Mimo wszystko uczucie bycia sobą jest silniejsze od bólu i dyskomfortu.

      Usuń
  4. Jest szansa, żeby dostać od Ciebie namiary na obeznanego z tematem ginekologa i gdzie miałeś robioną II? Albo chociaż namiary w inne miejsca gdzie można się zgłosić, gdzie robią II (sprawdzone miejsca), ile się czeka, ile to kosztuje i czy (wiem dziwne pytanie) jest możliwość wykonania operacji, a póżniej spłacania w ratach należności?

    OdpowiedzUsuń

Ze względu na zamknięcie bloga komentarze dostępne wyłącznie dla autora i moderatorów.

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.