Post głównie dla pełnoletnich, jako że trzeba być już za siebie i swoje decyzje odpowiedzialnym przy kombinowaniu ze szkołą. Czyli zacząć można od liceum - wtedy jest się najbliżej mistycznej osiemnastki. Skupiłem się na osobach, które chcą ukryć swoje dane przed innymi uczniami/słuchaczami/studentami. Jeśli zmieniasz dane w trakcie roku szkolnego lub pomiędzy klasami/latami, twoja sytuacja będzie trochę inna i możesz podejść do tematu wyglądu trochę swobodniej.
Od razu mówię, że to oczywiście kolejna rzecz, którą opracowałem i testowałem sam na sobie. Kombinować z listą zacząłem już w podstawówce, gdzie nie miałem najmniejszych szans ani nawet bladego pojęcia, jak to działa, a sukces odniosłem dopiero w liceum. Przeszedłem od "Ale niech pani do mnie mówi [męskie imię]!", poprzez "To nie są moje prawdziwe dane, tylko takie jakie matka chciała, żebym miał", aż do właściwego składania podań o zmianę na liście.
Przede wszystkim, jak zawsze - wygląd. Będę bezlitosny, ale kiedy chcesz naginać prawo do siebie (niby przestępstwo żadne, ale norma też nie) musisz wyglądać jak facet. Może być od biedy zgejały albo zniewieściały facet. ;) Żadna chłopczyca, żadne "ale ja za miesiąc będę lepiej wyglądał", żaden uniseks. No, chyba że wyjątkowo zdolny uniseks. Także zastanów się dobrze, czy spełniasz ten warunek, żeby nie mieć potem problemów z przekonaniem dyrekcji albo - już po zmianie listy - z ludźmi z klasy/roku. Zastanów się też, czy dasz radę się maskować przez cały czas trwania nauki, czyli trzy-cztery lata co najmniej. Musisz być przygotowany na wf, basen (jeśli taki będzie, a musisz założyć, że nigdy nic nie wiadomo), korzystanie z męskich łazienek, wyjazdy integracyjne i wycieczki (wspólne pokoje i prysznice), panowanie nad okresem (żadnych wpadek ani pożyczania tamponów od koleżanek), wywiadówki (co by rodzice nie wypalili z czymś przy innych rodzicach, którzy przekażą to potem twoim kolegom), zbiórki legitymacji do podbicia (nie mogą mieć zmienionych danych), wspólnych znajomych sprzed zmian itd itp. Musisz też wziąć pod uwagę pocztę pantoflową - ploty szczerzą się szybciej niż grypa. Ogólnie - nie jest to sprawa byle jaka. Skoro wkładasz tyle trudu, żeby dostać się do dobrej szkoły, to nie chcesz z niej uciekać, prawda?
Najlepiej by było, gdybyś miał jakiś papier od lekarza - psychologa, seksuologa, psychiatry, wszystko jedno. Papier dobra rzecz, jeśli tylko masz okazję taki zdobyć - rzucaj się z zębami. Przydaje się praktycznie do wszystkiego, łącznie z okazywaniem sieciówki w autobusie. Jeśli nie masz - świat się nie rozpada, musisz się po prostu mocniej starać. Nie musi to być od razu końcowa opinia o transseksualizmie, na dobry początek starczy zaświadczenie, że jesteś w trakcie diagnostyki pod tym kątem.
Zmianę na liście itd należy załatwić nim zacznie się rok szkolny/akademicki, żeby nie było potem akcji z metamorfozą nazwiska. Poza tym nie chcesz tracić pierwszych dni przez unikanie nowych znajomych czy niechodzenie na zajęcia. Dowiedz się, w jakich dniach przyjmuje się interesantów w twojej przyszłej szkole (musisz oczywiście wiedzieć, że się dostałeś) i wybierz się z wizytą. Weź ze sobą podanie z prośbą o zmianę danych i uzbrój się w masę argumentów i informacji. Dobrze byłoby mieć już jakiś plan, który pozwoliłby na zmianę papierów do matury/egzaminu zawodowego/pracy dyplomowej. Przykładowe podanie.
Rozmowę możesz zacząć albo od przekazania podania, albo od wyjaśnienia sprawy. Osobiście jestem za tym drugim. Jeśli masz jakieś zaświadczenie, to dajesz je na samym początku. Odpowiadaj na wszystkie pytania dyrekcji - w większości przypadków spowodowane są niewiedzą albo niepokojem, a nie złośliwością. Złota zasada Grabieżcy - podejdź do tego naturalnie, to inni też tak zrobią. Zawsze zabiegałem o to, żeby nikt poza dyrekcją, księgowością i panią z sekretariatu nie wiedział, co mam w dowodzie. Nawet nauczyciele. Zwykle nie było problemu. W przypadku studiów kieruj się bezpośrednio do dziekana, a jeśli nie jesteś w stanie się dobić, spróbuj uzyskać pomoc pań w dziekanacie w przyspieszeniu wizyty. Nie załatwiaj tego drogą pisemną, nawet jeśli będą cię do tego namawiać. Ludzie zupełnie inaczej reagują na żywego człowieka z problemem, a inaczej na świstek papieru.
Jak zacząć rozmowę? Ja podchodzę do tego na tej samej zasadzie, co do załatwiania zaświadczenia o nauce. Bez spiny. "Dzień dobry, zostałem przyjęty tu i tu i w związku z tym mam małe pytanie, a właściwie prośbę." - i dalej lecę z prądem. ;)
Jeśli zbierze ci się na taką decyzję w trakcie nauki w danej szkole, np w drugiej klasie, to przemyśl dokładnie reakcję każdej ze stron - zarówno nauczycieli, uczniów, dyrekcji, jak i twoich rodziców. Mogą być bardziej przeciwni szemranej zmianie w trakcie niż już oficjalnej zmianie po zakończeniu tego etapu edukacji.
W szkołach dla dorosłych lub na studiach jest też kwestia indeksu. Nie zapomnij zaznaczyć tego w odpowiednim miejscu w podaniu, inaczej będziesz do stycznia facetem, a w trakcie sesji nagle zonk. Co prawda większość uczelni ma już wersję elektroniczną, no ale może gdzieś się jeszcze trafi. Tutaj niestety może cię spotkać odmowa, ale warto powalczyć. Jeśli szkoła/uczelnia, mimo twoich próśb, upiera się przy babskim indeksie, odpuść. To dokument i mają prawo do pozostawienia go w wersji zgodnej z dowodem.
Druga część posta - co udało się osiągnąć Grabieżcy
Druga część posta - co udało się osiągnąć Grabieżcy
cześć, możesz odnowić link z podaniem?
OdpowiedzUsuńJasne, tylko napiszę je od nowa, bo plik mi gdzieś zaginął. ;)
UsuńBędę wdzięczny ^^
UsuńWłaśnie plik zaginął w akcji, więc ja przypomnę, że miał zostać wstawiony ponownie.
UsuńU mnie w liceum, gdzie w sumie każdy wiedział co i jak, w ostatniej klasie kiedy już chodziłem w brodzie, głos się znacząco zmienił itd żaden nauczyciel nie robił mi problemu po za panią dyrektor, która po kolei brała na tzw. dywanik, nauczycieli którzy spełniali moją prośbę, a nie jej. Złożyłem więc podanie i niestety nic to nie dało, dlatego pożegnałem się czym prędzej z tą szkołą i przepisałem się do LO dla dorosłych. I co? Bez żadnego problemu, bez żadnego podania, poszedłem w sumie z podaniem o przyjęciem do szkoły wprost do pani dyrektor, która była tak uprzejma, że nawet głupie doniesienie świadectw z poprzednich klas załatwiała sam na sam ze mną, tak samo z deklaracją maturalną. Chciała mi oszczędzić stresu jak to nazwała. Pod koniec roku tylko wychowawca został wtajemniczonych, ale przy wyczytywaniu świadectw przeczytał mnie w formie męskiej, chociaż na świadectwie dane były inne. Tak, więc wszystko też zależy od tego na kogo trafimy. Wbrew pozorom pani z liceum dla dorosłych jest starsza od pani z dziennego a jednak dużo bardziej otwarta i wyrozumiala. Dodam, że później po rozmowie z panią dyrektor musiałem tylko donieść jakąś opinie od lekarza, że mam stwierdzony TS, tak dla bezpieczeństwa. Opinia od psychiatry z podrzednego gabinetu na NFZ. Pani po prostu napisała co jej powiedziałem, bez żadnego problemu.
OdpowiedzUsuńBądźcie szczerzy i autentyczni, taka moja mała rada. No i przygotowani na każdą ewentualność, bo nie wiadomo co się przyda
Piszesz, że to post głównie dla pełnoletnich, jednak jak wiadomo, do szkoły ponadgimnazjalnej idzie się w wieku 16 lat. Czy to, że ktoś ma rodziców po swojej stronie, chętnych do pomocy coś zmieni? Pomoże? I jak to wygląda z tą rozmową? W mojej szkole dyrektorka ciągle jest zajęta lub nie ma jej w szkole, a nigdzie na stronie nie ma informacji, w które dni jest, a załatwianie tego z sekretarką to głupota. Nie będę przecież codzinnie sprawdzać czy jest i wchodzić jej do gabinetu bez pytania.. Co robić?
OdpowiedzUsuńPozytywnie nastawieni rodzice to zdecydowanie spora pomoc w liceum dziennym. Na spotkanie z dyrekcją można się umówić, wtedy nie ma problemu z czekaniem aż się na nią trafi. Masz do tego prawo. W niektórych szkołach za sprawy uczniowskie odpowiada wicedyrektor, może w twojej też tak jest? Warto sprawdzić, wtedy łatwiej będzie zacząć.
UsuńRozmowa wygląda zwykle podobnie. Przychodzisz, mówisz w czym rzecz, dyrekcja albo już jest zorientowana (bo np. jest to twoja kolejna klasa i już cię kojarzą), albo się lekko dziwią, pokazujesz papiery i/lub podanie i albo mówią od razu, co myślą (rzadziej), albo się zastanawiają. Jeśli rodzice chcą pomóc, powinni być już przy pierwszej rozmowie. Postaraj się, żeby dyrektor przyjął podanie, a nie oddał ci je ze słowami "nie da rady", wtedy będą musieli ci odpowiedzieć na piśmie, a to oznacza, że będziesz wiedział, co konkretnie stoi na przeszkodzie.