Dobranie dobrze leżącej koszuli jest według mnie najcięższym ubraniowym zadaniem. Nic nie sprawa mi tylu problemów, co zakup koszuli i wierzę, że nie jestem sam. ;) Musimy uwzględnić sylwetkę, okazje, na które koszula ma być noszona i materiał.
Podstawowym błędem popełnianym przez transów (i nie tylko transów) jest wybieranie złego rozmiaru koszuli. Zbyt ciasnej, żeby czuć się smuklejszym lub zbyt luźnej, żeby ukryć źle spłaszczoną klatkę. Nie ma nic straszniejszego niż widok faceta w obcisłej, za małej koszuli... A przynajmniej próbowałem tak wmówić współlokatorowi, noszącemu koszule o dwa rozmiary za małe, odsłaniające brzuch. Tragedia. Zatem! Koszula ma być dopasowana rozmiarem. Jeśli mimo to wygląda źle - widać typ jest nieodpowiedni.
Żeby idealnie dobrać koszulę, potrzebujemy trzech wymiarów - obwód szyi, obwód klatki (po spłaszczeniu) i długość rękawa (rękawy powinny być o 1cm dłuższe od długości rękawów marynarki). Będąc wyposażonym w te informacje, nie damy się zagiąć żadnej metce. Jeśli metki nie ma (urok m.in. lumpów, gdzie można znaleźć niesamowite ubrania i ani jednej metki) lub nijak nie umiemy się w niej połapać, trzeba sprawdzić rozmiar organoleptycznie. ;) Po zapięciu koszuli na wszystkie guziki (łącznie z najwyższym) wsadźcie trzy palce za kołnierzyk. Między koszulą a szyją powinny się zmieścić nie mniej, nie więcej, a trzy palce. Jeśli jest zbyt ciasno lub luźno - rozmiar jest źle dopasowany. Poruszajcie rękami na boki, zróbcie kilka skrętów tułowia... Jeśli materiał napina się ciasno przy każdym ruchu, koszula jest prawdopodobnie za mała. Nie powinna też wisieć luźno na klatce - powinna ją lekko opinać, ale nie krępować. Długość jest prosta do sprawdzenia. Jeśli materiał odsłania brzuch lub podjeżdża zbyt do góry przy ruchach rękami, to oczywiście koszula jest za mała. Jeśli zwija się przy biodrach, sięga za pośladki - wtedy trzeba szukać mniejszej. Nie jestem sobie w stanie przypomnieć teraz złotej zasady mojego guru w sprawach porządnego wyglądu, ale (chyba) koszula nieformalna (czyli na luzie, której nie będziemy wkładać w spodnie) powinna sięgać do dolnej krawędzi paska/połowy kieszeni spodni. Głowy nie dam, a i jego reputacji nie chcę podważać. ;) Pamiętajcie też o szerokości ramion! Łatwo sprawdzić dopasowanie koszuli dzięki szwom od rękawów na barkach. Szew nie może być na ramieniu, nawet niewiele poniżej barków.
Po ustaleniu rozmiaru należy zwrócić uwagę na materiał - poliester z góry skreślamy (ewentualnie w niewielkim procencie jako dodatek). Najlepsze są koszule w 100% bawełniane. Pozwalają skórze oddychać, są przyjemne w dotyku i dobrze wglądają. Jedynym ich minusem jest miętolenie się na potęgę.
W sklepach spotykamy najczęściej trzy typy koszul: slim (lub athletic, tailored), regular (jeśli nie ma określonego typu, to możesz przyjąć, że jest to właśnie ten typ) i full. Najlepiej jest przymierzyć po jednej z każdego rodzaju, żeby wybrać odpowiedni.
Slim jest koszulą przylegającą do ciała, ściśle dopasowaną. W niektórych sklepach sieciowych można znaleźć extra slim. Polecana osobom szczupłym, wysokim.
Regular to standardowy typ koszuli. Jest luźniejsza niż slim, pozwala na więcej swobody.
Full to najluźniejsza z tych trzech typów koszul. Jest polecana facetom z nadwagą. Często jest też trochę dłuższa od pozostałych. Zamiłowanie do tego typu koszul nie usprawiedliwia noszenia niedopasowanych namiotów o dwa rozmiary za dużych!
Warto też przyjrzeć się detalom koszuli, takim jak typ kołnierzyka, mankietów, obecność kieszeni. Zwróć uwagę na kolor i ewentualne wzory.
Mała uwaga odnośnie krawatu - powinien sięgać do górnej krawędzi paska od spodni. Jeśli ubieramy koszulę bez krawatu, górny guzik należy rozpiąć. Nie powinno się też zakładać krawatu do koszuli z krótkimi rękawami.
Dobry post, na pewno kiedyś się przyda, bo tymczasem noszę męskie koszule na damską klatę... więc to bardziej efekt psychologiczny dla mnie, nie dla otoczenia ;) Otoczenie myśli, że one są damskie :D
OdpowiedzUsuńA ja mam mega problem, jestem dość chudy i niezbyt wysoki (nie przekraczam 170 cm, a mimo porządnej wagi jestem szczupły), przez co dobór koszuli (czy w ogóle zwykłej koszulki i spodni) jest koszmarem. Nie lubię spędzać pół dnia w sklepach z ubraniami, czy lumpach, mimo kupowanego najmniejszego rozmiaru coś zawsze gdzieś wisi. Koszule - rękawy albo za długie albo za szerokie, plecy wiszą, marynarki w ogóle kupić nie mogę, koszulki i spodnie już łatwiej, ale i tak jest ciężko. I tu pojawia się moje pytanie, jest jakiś sposób co by ułatwić kupowanie takich podstawowych rzeczy? Za to noszenie ubrań damskich czy unisex jest dla mnie dość krępujące, bo sam wychwytuję od razu różnicę i moja samoocena spada i nie wiem jak postrzegają mnie inni, zamykam się w domu i mam serdecznie dość życia. Jestem PRZED hormonami więc jeszcze te damskie kształty mam, a nie mam pojęcia ile się zmieni, nie chcę też wyrzucać nowych ubrań zakupionych przez Rodzicielkę bo myślała, że będą dobre... :( Pomoże ktoś?
OdpowiedzUsuńMoże nie jestem jakiś mega chudy, ale też mam te jakieś 170 i jestem bardzo niewymiarowy, więc nawet kupowanie damskich ciuchów to koszmar... a próbowałeś czegoś bardziej młodzieżowego? Tam rozmiary są trochę mniejsze. Kiedyś buszowałem dla sportu i wiem, że jak się postarasz to z H&M ustrzelisz jakieś XS nawet - jak na to popatrzysz wygląda jak taki łaszek damski, ale niewątpliwie jest męski. Nie wiem, czy to coś ci pomoże, ale to tylko tyle, co wiem i co mnie służy ;)
UsuńDzięki za odpowiedź, pobuszuję jeszcze, na młodzieżowym byłem i jakoś nic nie wpadło w ręce, ale może więcej czasu poświecę na to :) Dzięki wielkie.
UsuńPoliester to w ogóle najprzeklętsze włókno, a mówię to jako uczulona na praktycznie wszelkie włókna nieroślinne... Może dlatego, że szalenie się panoszy, już nawet dżinsy miewają domieszki rzędu 20%, masakra... Przynajmniej damskie - mężczyzn jakoś chyba mniej się dręczy tymi cholerstwami.
OdpowiedzUsuńSama zresztą nieraz noszę męskie koszule z powodu swoich gabarytów (damski rozmiar 48, męski XL, od biedy L). Po domu - co popadnie, byle było bawełniane, poza domem - tylko to, co swoją kolorowością wybija się ponad średnią dla mody męskiej. Cztery cudeńka upolowane na Allegro i w szmateksach:
1. Koszula lniano-bawełniana, co do której stereotyp kazałby uznać bez cienia wahania, że jest damska... gdyby nie była zapinana po męsku (wiem, wiem, to zapięcie to też durny stereotyp - stroje męskie na prawo, bo to podobno dawno temu służyło ogrzaniu ręki pod płaszczem przed pojedynkiem... a damskie na lewo tylko i wyłącznie po to, żeby było ODWROTNIE, żeby potwierdzać na każdym kroku, że różnica = przeciwieństwo, mężczyzna = antykobieta, a kobieta = antymężczyzna). W KWIATY, i to wielkie, rysunkowe, pstrokate, całość bardzo hipisowska w stylu i to wręcz jak na bal przebierańców. Ale mnie to pasuje, bo w takim stylu się ubieram.
2. Lniano-bawełniana w szerokie pasy: pomarańczowy, żółty i zielony - plus guziki dopasowane kolorem do "strefy", w której się znajdują! Niestety przymała, rozchyla się na brzucholu, ale wprost nie mogłam sobie takiego cuda odmówić.
3. Bawełniana biała w niebieskie paski i do tego delikatny kwiatowy haft. Niestety również przymała, jakoś ciągle trafiam na "emki"...
4. Bawełniana w tajski wzór, coś po prostu przepięknego. Też troszku za mała, ale wprost oczy wychodzą na wierzch. Szkoda, że większość mężczyzn ubiera się tak buro i nudno...